Internat nie dla marszałka

Podczas pierwszego głosowania, z obliczeń dyrektora Biura Rady Miasta wynikało, że 11 radnych jest za przyjęciem uchwały, 10 przeciw. Radni Prawa i Sprawiedliwości oraz Rzeszowskiego Porozumienia Prawicy upierali się, że to niemożliwe. Przeprowadzono drugie głosowanie i wynik był identyczny.
- Proszę zmienić osobą liczącą - krzyczeli radni. Do trzeciego głosowania została poproszona jedna z pracownic Biura Rady Miasta. Wynik się powtórzył - 11 głosów za likwidacją internatu i 10 przeciwko. Radni prawicy coraz głośniej krzyczeli, że to skandal, bo z ich obliczeń wynika inaczej. Przewodnicząca Rady Miasta - Elżbieta Dzierżak zarządziła czwarte głosowanie i osobiście przeliczyła głosujących. W trakcie czwartego głosowania radni lewicy na znak protestu opuścili salę. Przy 14 obecnych na sali radnych, 11 opowiedziało się za odrzuceniem uchwały. Ostatecznie Rada Miasta odrzuciła uchwałę w sprawie likwidacji internatu.
- To skandal, co się tu wyprawia, kogo my wybieramy do władzy - krzyczała obecna podczas głosowania Rady Miasta, przedstawicielka jednej z Rady Osiedlowych w Rzeszowie. - Proszę się uspokoić - przywoływała do porządku E. Dzierżak. - Zaraz poproszę Straż Miejską o usunięcie pani z sali obrad.
- W mieście mamy 7 internatów. Likwidacja tego jednego nie spowoduje, że dla uczniów zabraknie miejsca - argumentował Ryszard Winiarski, wiceprezydent Rzeszowa. - Co roku do utrzymania tej placówki Miasto dokłada 163 tys. zł.
Prezydent Ferenc zapowiedział, że jest już pomysł, co zrobić z budynkiem po zlikwidowanym internacie. Radni od dawna o nim wiedzą - swoją siedzię na ul. Towranickiego najchętniej przeniósłby marszałek województwa.