Tomasz

avatarTomasz

Rzeszów

Pomnik niezgody

2014-04-17 21:55:41

Dzisiejszy wpis można by zacząć od wytartego już sformułowania, iż ostatnimi czasy słowem, które nie schodzi z ust Rzeszowian jest pomnik. Nie jest to jednak pełne odzwierciedlenie rzeczywistości, gdyż owo słowo klucz - będące na każdym kroku odmieniane przez wszystkie przypadki - już od lat bije rekordy popularności wywołując u jednych znużenie, u drugich irytacje, a u jeszcze innych niepohamowany śmiech. W czym więc tkwi magia tego słowa?


Magia pomnika, to może za dużo powiedziane, ale śmiało można tu mówić tu o pewnej chwytliwości, która podobnie jak w przypadku innych tematów, wynika z pewnych kontrowersji i historycznych zaszłości. A kiedy wykorzystać kontrowersje i historyczne zaszłości, jak nie przed zbliżającymi się wyborami? Oba te składniki tworzą swoiste paliwo, które ma skupić uwagę elektoratu i przełożyć się na polityczny zysk. Tak też jest i tym razem.


Pomnik Czynu Rewolucyjnego dla jednych jest symbolem miasta, któremu należałoby przywrócić jego dawną świetność. Wśród obrońców tej idei jest wielu młodych ludzi, którzy znają czasy słusznie minione jedynie z książek i nie czują potrzeby wdawania sie w ideologiczne dysputy. Szczególnie, że zamiast roztkliwiać się nad historią, można uczynić ów temat przedmiotem niewybrednych, dobrze znanych żartów. Pomnik stał się pop symbolem przez wzgląd na swój kształt i przyzwyczajenie mieszkańców. Natomiast jego przesłanie i związana z nim przeszłość z biegiem czasu uległa rozmyciu - i to do tego stopnia, że wielu zapomina jego właściwą nazwę... Taka powierzchowność sprawia, że słynny monument, mniej lub bardziej świadomie, sprowadza się zaledwie do punktu orientacyjnego na mapie Rzeszowa. Druga grupa obrońców, to osoby, które w tym posągu widzą dziedzictwo narodowe, a co za tym idzie: żyją "dogmatem o nienaruszalności pomników'. Jednak nie jest łatwo mówić o jakimkolwiek dziedzictwie w przypadku tworów, będących efektem działań władzy niewolącej kraj przez pięćdziesiąt lat, mającej umocowanie jedynie w aparacie przymusu wschodniego okupanta. Nie można bronić pomników z tego tylko powodu, że nimi są! Ot tak po prostu, dla samej zasady. Należy zachować zdrowy rozsądek. Taka logika wynika stąd, że tego typu monumenty były budowane jako symbol dominacji agresorów i oprawców, więc ich ochrona za wszelką cenę jest wręcz chichotem historii.


Co zatem zrobić? Rozwiązaniem pośrednim byłoby usunięcie elementów ideologicznych i zastąpienie ich czymś neutralnym, ale jednocześnie wiążącym się z miastem. Niestety ze względu na prawa autorskie nie wchodzi to w rachubę. Nikt z zaciekłych oponentów nie doczeka się także rozbiórki pomnika, jak i znaczącej jego odnowy, a temat stale będzie powracał jak bumerang, gdy będzie się to politycznie opłaciło, jednej, czy drugiej stronie. Przeglądając regionalne wiadomości, portale informacyjne, fora, blogi dalej będziemy natrafiać na deklinacyjną kanonadę "pomnika" i jego synonimów, a konflikt na tym tle będzie stanowił miejscowy folklor.


I na sam koniec: nie dajmy się jednak zwariować! Nie szarżujmy hasłami symbol, czy wizytówka Rzeszowa. To wciąż jedna z wielu budowli, częściej wyśmiewana niż poważana i trudno, żeby na takim postępowaniu zbudować autorytet miasta, czy zwiększyć jego atrakcyjność...

Jesteś na profilu Tomasz - stronie mieszkańca miasta Rzeszów. Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj