Jacek Kotula o kontroli w szpitalu przy Szopena w Rzeszowie: szukają haków na zwolnionych już ludzi

Radny wojewódzki Jacek Kotula zaprosił na swoją konferencję prasową panią Katarzynę i panią Monikę.

- Za to, że chciały powiedzieć prawdę, zostały wyrzucone z pracy – uprzedził zgromadzonych.

Zdaniem obu pań i radnego Kotuli chronologia zdarzeń w szpitalu przy ul. Szopena w Rzeszowie przedstawiała się następująco: po głośnym buncie lekarzy rezydentów oddziału okulistycznego z połowy października, podczas którego medycy zarzucali ordynatorce mobbing, zastraszanie, także doprowadzenie do zaprzepaszczenia umiejętności zawodowych swoich podwładnych oraz uniemożliwienie nauki innym lekarzom, swoimi uwagami chciały się podzielić dwie pielęgniarki.

POLECAMY: Konflikt za konfliktem. Poleciały głowy. Co się dzieje w szpitalu przy Szopena w Rzeszowie?

- Od dyrektora Marka Wiatera otrzymały informację, że mają się z tym zwrócić do urzędu marszałkowskiego, ponieważ urząd powołał komisję do zbadania nieprawidłowości. Więc z początkiem listopada na piśmie poinformowały urząd, że wszystkie wizyty pacjentów, oczekujących czasem rok na przyjęcie przez lekarza, zostały odwołane. Że przesuwane są na następny rok

– opisywał radny Kotula.

„Szczególnie godne potępienia jest niezorganizowanie fachowej pomocy lekarskiej dla przypadków poważnych i pilnych” – zacytował fragment listu, adresowanego bezpośrednio do marszałka Władysława Ortyla.

– I za to, że stanęły w obronie pacjentów spotkała je taka nagroda, że zostały z dnia na dzień wyrzucone z pracy - kontynuował Kotula.

Na potwierdzenie przedstawił pisemne z instrukcję dyrektora, który instruuje panie, że „Wszelkie pisma powinny być kierowane do Dyrektora Departamentu Kontroli Urzędu Marszałkowskiego”.

Wypowiedzenia umów o pracę wręczono obu pielęgniarkom 30 listopada.

- Nie napisałyśmy niczego, co byłoby nieprawdą. Z dnia na dzień zostałyśmy zwolnione za brak lojalności. Nie zaproszono nas wcześniej na żadną rozmowę, żadnego wyjaśnienia, nawet pouczenia. W uzasadnieniu podano, że pisząc skargę do marszałka „nie zachowałyśmy drogi służbowej”. A przecież pisałyśmy na polecenie dyrektora

– oświadczyła jedna z nich.

PRZECZYTAJ TEŻ: Jest "drugie dno" chaosu w Klinicznym Szpitalu Wojewódzkim nr 1 w Rzeszowie - twierdzą niektórzy radni sejmiku

Przyznaje, że kopia skargi trafiła też do komisji zdrowia i komisji bezpieczeństwa sejmiku. Obie pielęgniarki od decyzji dyrektora o zwolnieniu odwołały się do sądu pracy. Lekarze rezydenci, którzy podnieśli bunt przeciwko swojej ordynatorce, przesłuchiwani są teraz przez komisję dyscyplinarną krakowskiej Okręgowej Izby Lekarskiej.

Radny Kotula poddał też pod wątpliwość wiarygodność komisji z urzędu marszałkowskiego, która ma wyjaśnić nieprawidłowości w oddziale okulistyki KSW nr 1 w Rzeszowie. Zaznaczył, że on i inni radni komisji zdrowia chcieli w niej uczestniczyć, nie pozwolono im.

- Sami urzędnicy marszałka wyjaśniają sprawę – tłumaczył. – Ta kontrola tak naprawdę polega na tym, żeby znaleźć haki na zwolnionych już ludzi. To tak jak na SB: zwolnić, a potem jakiś paragraf się znajdzie.