Jacek Pinkowicz z Iskrzyni - prezes, piłkarz i pasjonat

- Spośród klubów przywróconych do działalności w 2010 roku najlepiej wystartowała Iskra Iskrzynia, która na półmetku rozgrywek drugiej grupy krośnieńskiej klasy C zajmuje 6. miejsce.

- Rzeczywiście, nie możemy narzekać na pozycję zespołu w tabeli ani na frekwencję na trybunach. Nierzadko na meczach pojawiało się trzystu kibiców i więcej, co, jak na warunki C-klasowe, jest liczbą sporą. Świadczy to o sprzyjającym klimacie, jaki w Iskrzyni wytworzył się dla futbolu.

- Ten "głód" piłki w lokalnym wydaniu doprowadził do wskrzeszenia najpierw klubu, a potem drużyny piłkarskiej?

- Przyjmuje się, że "Iskra" powstała w 1946 roku, jednak w latach 60-tych klub rozpadł się ze względu na zagarnięcie obiektów pod budowę trasy Rzeszów - Barwinek przez władze. W roku 2004 zebrała się kilkudziesięcioosobowa grupa pasjonatów, którzy zdecydowali o reaktywacji klubu, budowie stadionu i stworzeniu zespołu po blisko czterdziestu latach przerwy.

- Jak na dzień dzisiejszy przedstawia się sytuacja klubu?

- Zaangażowanie i zainteresowanie kibiców, działaczy, zawodników jest ogromne. Nie możemy spocząć na laurach. Wokół stadionu wciąż jest wiele do zrobienia, do poprawienia. W dalszej perspektywie mamy rozbudowę bazy socjalno-rekreacyjnej. Jeśli chodzi o aspekt sportowy - młodzież garnie się do gry, posiadamy szeroką, 30-osobową kadrę, a w planach stworzenie drużyny juniorskiej.

- Czy ten entuzjazm wystarczy, żeby powalczyć o jeszcze wyższą lokatę w ligowej tabeli?

- Zimą planujemy wzmocnienia - głównie juniorami - lecz poszukujemy także doświadczonego środkowego napastnika. Walczyć będziemy z każdym, z nastawieniem na sprawienie wielu niespodzianek.