Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak buhaj przegonił namiętnych kochanków

Andrzej Plęs
a_kartha / sxc.hu
Detektyw Józef Przyboś na tropie kolejnej małżeńskiej zdrady. Tym razem rzecz miała dramatyczny finał w... oborze.

Władek miał na utrzymaniu żonę i dwie córki. Żonę wiarołomną, jak się okazało, a córki studiujące i wszystkie trzy panie w utrzymaniu kosztowne były. Władek finansowo nie wyrabiał przy bieszczadzkiej średniej płacy, ruszył w świat za chlebem.

Tułał się od Niemiec, przez wyspy królowej Elżbiety, po zieloną Irlandię, budował i zarabiał, zarabiał i budował, i każdy grosz słał na połoniny. Dopóki nie dostał SMS-a, że żona prowadzi się krzywo.

I prawdopodobnie z władkowym kuzynem się prowadzi, któremu czwarty krzyżyk stuknął i nie jest obciążony żoną (własną) ani córkami. Władek rozpoznania na odległość zrobić nie mógł, bo w jego części wsi mieszkały dwa starsze małżeństwa, które niczym się nie interesowały i mieszkał jeszcze jego kuzyn Jasiek na swoim 10-hektarowym gospodarstwie.

Z kuzynem Jaśkiem nie kochali się przesadnie, za to Jasiek od zawsze miał skłonność do władkowej żony. Córek bał się pytać o stan rzeczy, po co jeszcze sączyć ten jad po rodzinie?

Kasiu, czy nie tęsknisz?

Snuł się Władek po obcej ziemi i budowie smutny i zamyślony, kilkoma flaszkami koledzy skłonili go do zwierzeń, wyszukali w Internecie rzeszowskiego detektywa Józefa Przybosia, niech ten się przyczai, sprawę wywącha.

- Zlecenie było nietypowe, musiałem głęboko wejść w intymne sprawy klienta, a tego staram się unikać - tłumaczy Przyboś.

Władek skorzystał z pomysłu Przybosia, zadzwonił do żony Kaśki z pytaniem, czy jej nie tęskno i co robi wieczorami. Kaśka tłumaczyła, że wieczorami chadza do kuzyna, bo ten złamał palec, więc pomaga mu doić krowy, a tych jest kilka. I buhaj, który panuje nad tym haremem.

- Nie wiedzieć czemu Władek uparł się, żebym sprawdził, co jego żona robi w budynku z krowami i czy rzeczywiście tylko doi - opowiada Przyboś. - Władek zapewnia, że jak się coś między nimi dzieje, to na pewno nie w domu, bo kuzyn mieszka z matką. Zaskoczył mnie, ale zlecenie przyjąłem.

Gość w dom

Jak niezauważonym dostać się do niewielkiej bieszczadzkiej wsi, gdzie wszyscy wszystkich znają? Jak ulokować się w stodole czy oborze i nie dać się złapać, potraktować przez gospodarza widłami?

Detektyw samochód zostawił na skraju wsi, z kabiny wyszedł z plecakiem na grzbiecie, jak rasowy turysta. Dodreptał do zagrody władkowego kuzyna, poprosił o wodę do picia i mycia, za zezwoleniem gospodarza przycupnął na ogrodowej ławce.

Kuzyn Władka życzliwy ludziom był, jego matka jeszcze bardziej, wdali się z Przybosiem w popołudniową pogawędkę, matka poleciała robić kawę i ciasto własnej roboty, Przyboś wyciągnął koniak dla wartkości rozmowy, kuzyn Władka lekko się skrzywił na taki trunek, ale nie odmawiał aż do dna butelki. Miło się zrobiło do tego stopnia, że gospodarze zaprosili detektywa na kilka dni pobytu.

- Broniłem się, przyznaję nieszczerze, że nie chcę sprawiać kłopotu, że domek mają ciasny, ale będę wdzięczny, jeśli przy najbliższej okazji pozwolą mi nocować w stodole - opowiada Przyboś. - Przy okazji przyjrzałem się dłoniom kuzyna Władka. Nic nie wskazywało o na to, żeby którykolwiek z palców doznał urazu. Może rzeczywiście Kaśka okłamywała męża?

Na odchodnym zlustrował otoczenie i uznał, że z dyskretnym ulokowaniem się w stodole nie będzie problemów.

Do obejścia wrócił wieczorem, ale gospodarzom już się nie meldował. Przedarł się przez krzaki malin, odnalazł dziurę w mocno nieszczelnych ścianach obory, zbudowanej z desek, wewnątrz wygrzebał sobie dziurę w słomie i zaległ.

- Na wypadek dekonspiracji miałem wytłumaczenie - mówi Przyboś. - Skorzystałem z zaproszenia, wróciłem ze szlaku późno w nocy i nie chciałem budzić gospodarzy.

Stosunek przerywany. Obserwacja też

Czekał zaledwie godzinę, kiedy w oborze pojawiła się Kaśka z gospodarzem. Krowami nie byli zainteresowani, bardziej zainteresowani byli sobą wzajemnie, a detektyw w duchu błagał niebiosa, żeby spleceni uściskiem nie zwalili się na tę kupkę słomy, z której akurat ich obserwował.

Zwalili się na stertę ściętej koniczyny, nieopodal wrót obory. Przyboś widok miał znakomity, bo od tarzającej się pary dzieliło go niespełna dziesięć metrów, a oświetlenie od gołej żarówki, zwisającej na kablu z belki stropowej, było wystarczające. Detektywa nie martwiło ryzyko dekonspiracji, martwił buhaj, stojący zaledwie cztery - pięć metrów od kotłującej się pary.

A zwierzę wydawało się być coraz bardziej rozdrażnione, posapywało, przestępowało z kopyta na kopyto, coraz mocniej szarpało łańcuchem. Para nagich ludzi była zbyt pochłonięta sobą, by zwracać uwagę na rogaciznę, ale rozwścieczona rogacizna w końcu zerwała łańcuch i wzięła na rogi... leżącą obok odzieżą tych dwojga.

- Naprawdę się przestraszyłem - wyznaje Przyboś. - Rozwścieczona tona mięsa z ciuchami tych dwojga na rogach, ślepia zasłonięte szmatami, wierzgało toto na oślep i bałem się, że mnie wykopie z tej sterty słomy.

Władkowa żona z władkowym kuzynem też się połapali w zagrożeniu. On, nagusieńki, wskoczył na stojącą w oborze przyczepkę, ona - równie nagusieńka - pod przyczepkę. W oborze uspokoiło się, więc i buhaj zajął się stertą koniczyny, na której chwilę wcześniej para realizowała władkowe podejrzenia.

- Nie mogłem przedstawić klientowi bogatej dokumentacji, ale zrelacjonowałem mu przebieg wydarzeń - kończy swą opowieść Przyboś. - Władek wrócił do bieszczadzkiej wsi niemal natychmiast. Teraz jest już po rozwodzie i o ile wiem, to Kaśka z kuzynem Władka są po ślubie cywilnym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24