Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak się wychodzi na biznesie z rodziną

Anna Ryznar 17 86-72-223
- Lubimy to, co robimy. Wiele osób robi to, czego nie lubi, ale trzeba dążyć do tego, żeby pasja i zainteresowanie było tym, czym zajmiemy się na co dzień. Fot. Dariusz Danek
- Lubimy to, co robimy. Wiele osób robi to, czego nie lubi, ale trzeba dążyć do tego, żeby pasja i zainteresowanie było tym, czym zajmiemy się na co dzień. Fot. Dariusz Danek
Małgorzata Chlebek i Elżbieta Lew to siostry, które łączą nie tylko więzy krwi, ale również cechy charakteru. Są przedsiębiorcze, zaradne i dobrze wiedzą, czego chcą. Jedna jest menadżerką i specjalistką od promocji, druga ma własny gabinet masażu. Choć dzieli je 7 lat różnicy doskonale się dogadują i uzupełniają.

Obie panie robią to, co lubią. Elżbieta Zaczynała jako rehabilitantka, a teraz ma własny gabinet masażu i jest mamą 8-letniego Huberta i 5-letniego Mikołaja. Małgorzata zawodowo zajmuje się marketingiem i PR-em w prywatnej firmie.

- Pomagam też Eli w promocji gabinetu masażu i jestem menadżerką mojego męża rzeźbiarza, Pawła Chlebka. Zajęć mi nie brakuje - śmieje się pani Małgorzata, mieszkanka Nowego Borku. - Dochodzi do tego jeszcze opieka nad niespełna rocznym synkiem Gawłem.

Wcześniej się nie dogadywały

Pani Gosia przyzwyczajona jest do wytężonej pracy. Po ukończeniu rzeszowskiego liceum plastycznego studiowała w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie.

- Studiowałam jednocześnie na dwóch kierunkach: Zarządzanie i Marketing oraz Gospodarka Przestrzenna. Oba skończyłam w 4 lata – mówi pani Małgorzata. - W czasie studiów znajdowałam czas również na pracę. Jestem przyzwyczajona do tego, że coś się wokół zawsze dzieje, więc ten pęd mnie nie męczy. Po studiach wróciłam do Rzeszowa. Wtedy bardziej zbliżyłyśmy się z Elą. Wcześniej, z powodu różnicy wieku nie mogłyśmy się dogadać.

- Gosia miała swoje towarzystwo, ja miałam swoje. Poza tym wcześniej miałyśmy różne zainteresowania - wspomina Ela. - Dopiero kilka lat temu zaczęłyśmy doceniać to, że mamy siebie. Mimo wielu różnic jesteśmy ze sobą bardzo blisko.

- To prawda. Zawsze wydawało mi się, że jesteśmy kompletnie inne, ale po moim powrocie z Warszawy zrozumiałam, jak bardzo jesteśmy podobne - przyznaje Gosia.

Rodzinne wsparcie

Siostry zbliżyły się do siebie jeszcze bardziej, gdy zaczęły współpracować przy gabinecie masażu założonym przez panią Elę.

- Zawsze wspierałam Elę, w realizacji marzeń i tym razem nie było inaczej - mówi Gosia. - Ma potencjał i jest dobra w tym, co robi i nie mówię tego tylko jako siostra, ale jako pacjentka, która często z chęcią korzysta z masażu. Bardzo ucieszyłam się, gdy dowiedziałam się, że chce otworzyć własny gabinet masażu.

Wygrać unijne dofinansowanie

Pani Elżbieta najpierw chciała zostać rehabilitantką dzieci, ale później zainteresowała się masażem. Po szkole zaczęła pracę w NZOZ, gdzie zajmowała się fizykoterapią, kinezyterapią i masażem.**Gabinet masażu otworzyła kilka miesięcy temu dzięki unijnym dotacjom**.

Konkurencja po unijne dotacje była bardzo duża.

- Byłam jedną z ponad 650 osób, które ubiegały się o dotację. Wybrano ok. 150 wniosków, a wśród nich był mój - opowiada Elżbieta Lew. Później przyszedł czas na szkolenia, na których uczono m.in. jak prowadzić firmę, jak zająć się księgowością, marketingiem i jak napisać biznesplan. - To była dla mnie czarna magia, bo nigdy takimi sprawami się nie zajmowałam - przyznaje. - Na szczęście udało się i dostałam 40 tys. zł dofinansowania.

Początkowo nie chciała pomocy siostry

- Wiedziałam, że Gosia ma swoje obowiązki i zajęcia. Wymyśliłam więc logo, wizytówki, szyld - opowiada masażystka. - Na szczęście Gosia się wtrąciła i przyszła mi z pomocą. Zmieniłyśmy kolorystykę i grafikę szyldu oraz logo. Teraz to lepiej wygląda. Dobrze, że mam Gosię, która mi pomaga.

Obie panie zajęły się także szukaniem lokalu pod salon masażu. Po kilku tygodniach pani Ela znalazła miejsce przy ul. Piłsudskiego. Tam wynajęty robotnik postawił ściankę, która by odgradzała gabinet od korytarza. Później przyszła kolej na malowanie i tapetowanie.

- Pomógł mi przy tym mąż i koleżanki. Wyszło nienajgorzej, zwarzywszy na strasznie krzywe ściany. Zresztą, po raz pierwszy w życiu tapetowałam i pierwszy klej nam się zwarzył - śmieje się pani Ela. - Było zabawnie. Później Gosia, namalowała na ścianie zdobienia.

Z pieniędzy unijnych pani Ela kupiła fotel masujący, łóżko, meble, lampę bioptron i dwa aparaty ręczne do masażu. Starszy syn, 8-letni Hubert sam już obsługuje fotel do masażu. Wraz z młodszym bratem, 5-letnim Mikołajem wszystkim chwali się, że mama ma własny gabinet.

 - Nie zdawałam sobie sprawy, że własna firma, to przede wszystkim papierkowa robota. Wszystko to jest dla mnie nowe i wciąż się uczę. Byłam przyzwyczajona do tego, że przychodzę do pracy, robię, co do mnie należało i po kilku godzinach idę do domu. Nic mnie nie obchodziło - przyznaje pani Ela. - Teraz jestem w pracy przez całą dobę i cieszę się, że mam do pomocy siostrę.

 

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24