Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak wielki urzędniczy walec rozjechał mały wiatriołap

Józef Lonczak
Załatwianie wymaganych dokumentów na ponowne zmontowanie wiatrołapu trwało ponad rok. Sam montaż – pół godziny.
Załatwianie wymaganych dokumentów na ponowne zmontowanie wiatrołapu trwało ponad rok. Sam montaż – pół godziny. Krzysztof Kapica
Niepozorna szklana klatka. Niespełna dwa metry kwadratowe. A uruchomiła bezduszną machinę biurokracji, która przemieliła mnóstwo papieru i zszargała człowiekowi nerwy. Jak to się skończyło?

Czas oczekiwania na pozwolenie na budowę wynosi w Polsce średnio 161 dni. Daje to naszemu krajowi 88. miejsce w rankingu Doing Business - czytamy w "Pulsie Biznesu".
Aby uzyskać pozwolenie, trzeba spełnić 18 odmiennych procedur administracyjnych. Po złożeniu dokumentacji urzędnicy mają 65 dni na rozpatrzenie wniosku, ale z powodu niejednoznacznych przepisów termin ten jest nieraz przekraczany.
Sytuację powinna poprawić przyjęta przez rząd tak zwana mała nowelizacja prawa budowlanego. Znosi ona konieczność uzyskania pozwolenia na budowę domu jednorodzinnego, ma być też ograniczona liczba wymaganych dokumentów.

Gdybym wiedział, że tyle przez ten wiatrołap będzie kłopotów, to nawet bym palcem nie kiwnął. A tu niechcący uruchomiłem lawinę pism, wezwań, postanowień i nakazów. Już myślałem, że ta lawina mnie całkiem pochłonie - skarży się Nowinom w rozmowie telefonicznej pan Jan. Jedziemy więc zobaczyć wiatrołap, który poruszył urzędniczą machinę.

Zadbany, średniej wielkości dom z lat 80.

- Gdzie ten wiatrołap? - pytam gospodarza. - A... rozebrany - słyszę. - Niech pan siada, wszystko wyjaśnię - i pan Jan wyciąga teczki z papierami.
- Pan nie uwierzy, w jakim kraju my żyjemy - wzdycha gospodarz. - Gdzie jest to przyjazne państwo? Gdzie jest w ogóle państwo…? Może lepiej niech pan tego nie pisze, bo to odbiera resztki nadziei takim ludziom jak ja, którzy całe życie starali się żyć uczciwie i wierzyli, że jest w Polsce jakaś sprawiedliwość. Zresztą niech pan sam zdecyduje, co napisać, byleby nikomu nie zabierać otuchy, tylko przestrzec innych przed urzędniczą bezdusznością.

75-letni gospodarz wydaje się nieco przygnębiony. Po wojowniczym tonie z rozmowy telefonicznej ani śladu. Nie chce ujawnić nawet swojego nazwiska do gazety.

- Jeśli powiem coś nieroztropnie, to potem obrazi się znowu jakiś urzędnik albo funkcjonariusz i będę miał jeszcze większe kłopoty. Wcześniej się nie bałem, ale teraz po prostu chcę spokojnie żyć na emeryturze - tłumaczy gospodarz. - Przecież nie taka miała być ta nasza Polska - ciągnie, rozżalony. - Żyjemy w czasach bezprawia, w których urzędnik czy funkcjonariusz państwowy może prawie wszystko i za nic nie odpowiada. Ani karnie, ani materialnie, ani moralnie. Przecież nawet w Rzeszowie powstają potężne obiekty z naruszeniem prawa i takie sprawy są wyciszane. A tu ten wiatrołap…

Niezbadane są wyroki urzędnicze

Zbudował go kilka lat temu. Właściwie to nie zbudował, tylko zmontował pod balkonem przeszklone malutkie pomieszczenie o rozmiarach 1,8 m na 1,1 m. Powierzchnia nie przekraczała dwóch metrów kwadratowych, wysokość - znacznie mniej niż 2,5 metra.

Ot, powstała taka mała przeszklona klitka. Przystawiona bez żadnego fundamentu i - co ważne - w odpowiedniej odległości - 20 metrów od drogi i po kilkanaście metrów od sąsiadów.

- Ten wiatrołap miał po prostu chronić drzwi wejściowe do mojego domu przed deszczem i śniegiem - tłumaczy pan Jan.

Pomysł podsunął mu znajomy. - Byłem u niego, spodobało mi się takie rozwiązanie. Znajomy polecił mi firmę, która takie rzeczy robi. Umówiłem się, pan przyjechał. Pierwsze pytanie, jakie mu zadałem, brzmiało: "Czy potrzebne jest na to zezwolenie?" Wykonawca zapewnił mnie, że nie. Przecież to tylko malutki przeszklony wiatrołap, który nikomu nie będzie przeszkadzał - tłumaczył. Pomierzył i wkrótce przywiózł elementy, które sprawnie zmontowano. O, tu - gospodarz pokazuje ślady na elewacji.

Po pewnym czasie na podwórku pana Jana zjawili się dwaj młodzi ludzie, przedstawili się, że są z nadzoru budowlanego, pokręcili się, pooglądali, coś pomierzyli i poszli sobie. Nieważne już, kto tę machinę sprowokował do działania - czy to donos zawistnego człowieka (bo coś takiego chlapnął jeden z funkcjonariuszy tej machiny).

Ważne, że wkrótce pan Jan dostał pismo, a w nim czarno na białym stało: "…z urzędu zostało wszczęte postępowanie administracyjne w sprawie dobudowy wiatrołapu do budynku".

Jak to zrozumieć?

W ogóle lektura takich pism dla normalnego człowieka jest trudno zrozumiała, bo zaprzecza zdrowemu rozsądkowi. Np. jest POSTANOWIENIE; oczywiście, wydane na podstawie art. (…), ustawy (…) z późniejszymi zmianami itd. Czytamy, że "po rozpatrzeniu sprawy dobudowy wiatrołapu do budynku mieszkalnego usytuowanego (…) postanawiam wstrzymać prowadzenie robót budowlanych przy dobudowie wiatrołapu (…)."

Pismo jak pismo, tyle tylko, że zostało napisane dwadzieścia dwa miesiące po zmontowaniu tego miniwiatrołapu, którego montaż trwał może godzinę, a najwyżej dwie. Więc jak tu można wstrzymać budowę czegoś, co już stoi blisko 2 lata i tak naprawdę nawet nie było budowane, tylko montowane.

To dopiero początek. Organ, który to napisał i podpisał, nakłada na pana Jana obowiązek, a właściwie 4 obowiązki przedstawienia w siedzibie tego organu zaświadczeń: "warunków zabudowy i zagospodarowania terenu", zgodności "z ustaleniami obowiązującego miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego", a do tego "cztery egzemplarze projektu budowlanego ww. dobudowy wiatrołapu (…) wraz z opiniami, uzgodnieniami, pozwoleniami i innymi dokumentami wymaganymi przepisami szczegółowymi…"

50 tysięcy opłaty

- Jestem inżynierem, nie prawnikiem i mogę wszystkiego nie rozumieć. Ale tam kazano mi nawet dostarczyć zaświadczenie potwierdzające "wpis na listę członków właściwej izby samorządu zawodowego, wydanym przez tę izbę, z określonym w nim terminem ważności, aktualnym na dzień opracowania, autora projektu i osoby, która dokonała sprawdzenia projektu (…)".

Śmieszne? Gospodarz zapewnia, że do śmiechu mu nie było.

- Bo nie mam projektu na ten miniwiatrołap - przyznaje. - Trzeba go teraz stworzyć na podstawie tego, co zostało zmontowane. Szukam wykonawców wśród projektantów i architektów. Ale jak tylko który przyjechał na moją działkę, popatrzył na ten wiatrołap i na to pismo, to przeważnie ze śmiechem pukał się w czoło i na odchodnym słyszałem tylko: "Do widzenia". Czasem któryś dorzucał, że to chyba żart, bo on takimi duperelami nie będzie się zajmował.

Pan Jan też chętnie by to uznał za urzędniczy żart, ale jak przeczytał sążniste UZASADNIENIE tego POSTANOWIENIA (liczące ok. 7 tys. znaków), tym bardziej do śmiechu mu nie było. Sam nawet nie wierzył temu, co tam czytał i postanowił się upewnić.

Udał się zatem do tego organu i popytał o szczegóły "legalizacji" tego wiatrołapu, a zwłaszcza o "opłatę legalizacyjną", którą oszacowano - oczywiście zgodnie z prawem budowlanym - na... 50 000 zł (słownie: pięćdziesiąt tysięcy złotych).

- Własnym uszom nie wierzyłem. Jak to, za co mam tyle płacić, przecież nic złego nie zrobiłem, wszakże sami widzieliście, że ten wiatrołap nikomu nie przeszkadza i nikomu nie zagraża? Aż 50 tysięcy za wiatrołap, który kosztuje parę tysięcy? - pytał zszokowany i zrozpaczony pan Jan.

- Takie są przepisy - odparł człowiek-urzędnik. Okazało się jednak, że człowiek-urzędnik całkiem bezduszny nie był, bo wspomniał panu Janowi, że nie będzie musiał płacić 50 tys. zł, jeśli zdecyduje się… rozebrać ten wiatrołap.

Prawo wielkości obiektu nie widzi

Innego rozwiązania nie było. Rozbiórka trwała krócej niż montaż. Załatwienie "papierów" na jego ponowne zmontowanie w takim samym kształcie i miejscu trwało… ponad rok.

Wymagało chodzenia po urzędach zbierania planów, projektów, opinii, uzgodnień, pozwoleń, odwołań, postanowień i decyzji wymaganych przepisami ogólnymi i szczegółowymi. Przeprowadzono nawet w tej sprawie "analizę urbanistyczną" potwierdzoną oczywiście kolejnym dokumentem.

Tu znowu nie wszystko poszło gładko i biurokratyczna machina ponownie dała o sobie znać. Otóż od decyzji o warunkach zabudowy [cytuję: na zamierzenie inwestycyjne pn. "rozbudowa budynku mieszkalnego jednorodzinnego o wiatrołap"] odwołał się sąsiad pana Jana.

Nad sprawą pochyliło się Samorządowe Kolegium Odwoławcze (SKO), które uchyliło decyzję w całości i przekazało sprawę do ponownego rozpatrzenia (...). W uzasadnieniu tej decyzji (8 tys. znaków) można przeczytać, że "odnosząc się do zarzutów zawartych w odwołaniu stwierdzić należy, iż nie zasługują one na uwzględnienie." Dlaczego zatem SKO uchyliło decyzję w całości, skoro zarzuty sąsiada były bez znaczenia?

- Ano dlatego, że skład orzekający SKO sam znalazł zupełnie inne niedociągnięcie innego urzędnika, a jak się okazało, pretekst formalny, który pewnie był wymagany przepisami, ale tylko wydłużył to wlokące się postępowanie - odpowiada pan Jan. - Szacunkowo wyliczyłem, że czas ponownego montażu tego wiatrołapu przy moim budynku przez dwóch monterów nie powinien przekroczyć 30 minut. Do tego trzeba było jednak stworzyć specjalny projekt, zatrudnić kierownika budowy z aktualnymi uprawnieniami i inspektora nadzoru.

Czas zapytać o koszty. Otóż te poniesione tylko przez pana Jana w związku z uzyskaniem pozwolenia na ponowny montaż wiatrołapu przekroczyły wartość tego feralnego "zamierzenia inwestycyjnego".

Czasu, zszarpanych nerwów rodziny pana Jana i straconego przez nią zaufania do naszego państwa nie wyceniono.

- Czy to wszystko było konieczne? - pytamy urzędników nadzoru budowlanego. Dowiadujemy się, że organ indywidualnych spraw inwestorów komentować nie może ze względu na ochronę danych. Poza tym wszelkie działania urzędników reguluje prawo budowlane. I w tego rodzaju przypadkach prawo nie rozróżnia, czy są to obiekty duże czy małe.

***
W ostatnich dniach wiatrołap został ponownie zmontowany. W absolutnej zgodności z wymogami budowlanymi pod okiem uprawnionego kierownika. Trwało to pół godziny.

Masz podobny problem? Zderzyłeś się z urzędniczym czy prawnym absurdem? Czekamy na sygnały: [email protected]
Tel. 17 867-22-57

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24