Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jan Antonowicz, proboszcz prawosławnej cerkwi kate

mmazur
Spłonęła jedna z najpiękniejszych i najbardziej znanych bieszczadzkich świątyń - cerkiew pw. Orędownictwa Matki Boskiej. W Komańczy panuje złość i przygnębienie. Ludzie mają pretensje do strażaków oraz władzy, że z powodu ich zaniedbań spłonęła zabytkowa cerkiew.

Jan Antonowicz, proboszcz prawosławnej cerkwi kate

Jesteśmy wstrząśnięci tą tragedię w Komańczy. Nie da się oszacować tej straty. Bardzo przeżywa pożar władyka, arcybiskup Adam Dubec, który wczoraj przyjechał
Jesteśmy wstrząśnięci tą tragedię w Komańczy. Nie da się oszacować tej straty. Bardzo przeżywa pożar władyka, arcybiskup Adam Dubec, który wczoraj przyjechał obejrzeć zgliszcza. Nie zostawimy naszej wspólnoty prawosławnej w Komańczy bez pomocy. Będziemy chcieli cerkiew odbudować. Wystosujemy na cały świat apel o pomoc. Mamy zachowaną pełną dokumentację, musimy jednak porozumieć z konserwatorem zabytków.

Jesteśmy wstrząśnięci tą tragedię w Komańczy. Nie da się oszacować tej straty. Bardzo przeżywa pożar władyka, arcybiskup Adam Dubec, który wczoraj przyjechał obejrzeć zgliszcza. Nie zostawimy naszej wspólnoty prawosławnej w Komańczy bez pomocy. Będziemy chcieli cerkiew odbudować. Wystosujemy na cały świat apel o pomoc. Mamy zachowaną pełną dokumentację, musimy jednak porozumieć z konserwatorem zabytków.Pożar wybuchł w środę przed godz. 19. Drewniana konstrukcja niemal natychmiast stanęła w ogniu. Jako pierwsza przyjechała OSP z Komańczy, ale nie poradziła sobie z ogniem. Kiedy dotarły jednostki ze Straży Pożarnej w Sanoku, cała cerkiew już płonęła. Nie było szans na uratowanie. Ocalała tylko dzwonnica stanowiąca wejście do świątyni.

Dlaczego wybuchł pożar?

Drewniana cerkiew p.w. Opieki Matki Bożej w Komańczy pochodzi z 1802 roku. Zbudowano ją w typie wschodnio - łemkowskim. Obok cerkwi w Turzańsku i Rzepedzi była jedną z trzech w typie osławickim. Pierwotnie była to parafialna cerkiew greko - katolicka.

Obok cerkwi stoi dzwonnica z 1834 roku, o konstrukcji słupowej, zwieńczonej "kopułką", stanowiąca jednocześnie bramę do świątyni.
We wnętrzu cerkwi znajdował się kompletny czterostrefowy ikonostas z 1832 roku ze wsi Wołosianka na zakarpackiej Ukrainie, ołtarz z 1803 roku, także ołtarzyk boczny z końca XVII w., a także cenne sztandary. Cerkiew była trójdzielna. Każda z trzech części zakończona była kopułą, krytą blachą.

Od1963 roku cerkiew była użytkowana przez prawosławnych. Dzięki zdobytej nagrodzie z Ford Motor Company w dziedzinie Ochrony Środowiska i Dziedzictwa Kulturowego cerkiew była remontowana. Stanowiła jedną z głównych atrakcji Szlaku Ikon Doliny Osławy i swoim pięknem przyciągała licznych turystów.

Mieszkańcy mówią, że wcześniej dwie godziny była tam wycieczka. Może któryś turysta rzucił niedopałek pod ścianę i od tego zajęły się drewniane wysuszone ściany 200-letniej budowli. Dlaczego wybuchł pożar - ustala prokuratura rejonowa w Sanoku.

Mieszkańcy Komańczy nie oszczędzają ratowników oraz władz gminnych i powiatowych słów krytyki.

- Strażacy z Komańczy nie mieli czym gasić. Przyjechali, to stali i patrzyli, jak cerkiew się pali. To wina władz gminy, że straż jest tak słabo wyposażona - uważa pan Jan z Komańczy patrząc na dopalające się szczątki cerkwi.

- W całej gminie nie ma strażackiego samochodu z prawdziwego zdarzenia. W Komańczy jedno auto ma 46 lat i ledwo jeździ, a drugie stoi, bo nie ma akumulatora. Z Rzepedzi nie przyjechała stara tatra, bo nie odpaliła. Przecież niedawno mieliśmy pożar szkoły. Można było, po tamtej tragedii doposażyć straż pożarną - dodaje drugi mężczyzna.

- Powiat dba tylko o siebie. Wszystko idzie na Sanok, a nam daje się ochłapy. Dobrze, że "Nowy Styl" dołożył się do samochodu strażackiego w Rzepedzi - mówi sołtys z Turzańska.

Mieli za mało wody

Ludzie narzekają, że JRG z Sanoka przyjechała późno, ponad godzinę od zgłoszenia.

- To nieprawda. Zgłoszenie było o 18.45, a pierwsze zastępy zawodowej SP były o 19.30. Czas dojazdu wyniósł 45 min - odpiera zarzut Marcin Betlej, rzecznik komendanta podkarpackiego PSP.

- Z Sanoka do Komańczy jest ponad 40 km, a samochodem bojowym nie można jechać 100 km/godz., bo wiezie on 3 tys. l wody.

- Pierwszy samochód miał w zbiorniku 2 tys. litrów wody. Wypsikali to szybko i nie było czym gasić - zżyma się świadek pożaru.

- Do Komańczy przyjechało 6 jednostek. Mieliśmy razem 12 tys. l wody - informuje Betlej.

- Nie możemy wozić ze sobą jeziora - denerwuje się strażak z Sanoka, biorący udział w akcji.

Ze względu na położenie cerkwi, strażacy musieli na znaczną odległość ciągnąć węże, co spowodowało, że akcja była bardzo trudna. Dorota Mękarska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24