Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jan Paweł II dał mi siłę, aby wyzdrowieć

Norbert Ziętal
Archiwalne zdjęcia z wizyty w Watykanie w 2004 r. zajmują honorowe miejsce w rodzinnym albumie Rogowskich.
Archiwalne zdjęcia z wizyty w Watykanie w 2004 r. zajmują honorowe miejsce w rodzinnym albumie Rogowskich. Archiwum Rodzinne
Kończyli gimnazjum. Koledzy planowali do jakich szkół średnich będą zdawać, a Rafał w szpitalnym oddziale walczył z nowotworem i patrzył jak kolejne dzieci przegrywają walkę z rakiem. Jednak pokonał chorobę, po nieoczekiwanym spotkaniu z Ojcem Świętym.

Do Szczutkowa, rodzinnej miejscowości Rafała, przyjeżdżamy niezapowiedziani. Otwiera pani Maria, mama Rafała. Przedstawiamy się, że jesteśmy z Nowin.

- Poznaję pana, był pan u nas pięć lat temu, gdy zmarł Ojciec Święty. Robił pan wywiad z nami - zaprasza do środka.
Towarzyszy jej trzyletni Rafał. Mówią na niego Junior, aby odróżnić od "dużego" Rafała.

- O, to teraz całe moje życie - pani Maria pokazuje na malca. - A drugi syn Rafała, dwuletni Aleksander jest u drugiej babci - wyjaśnia.

Rafał z żoną są w Holandii. Na początku kwietnia przyjechali na dwa tygodnie, ale tuż przed świętami musieli wyjechać. Pracodawca nie zgodził się na przedłużenie urlopu.

Kilka lat temu Rogowscy przeżyli prawdziwy nalot dziennikarzy. Prasowych, radiowych i telewizyjnych. Wszystko za sprawą wydarzeń sprzed siedmiu lat.

Lekarski wyrok: to nowotwór

Początek 2004 roku. 15-letni Rafał Rogowski ze Szczutkowa, małej miejscowości pod Lubaczowem, budzi się w nocy. Wyczuwa guza na szyi. Wizyty u lekarzy, ci nie mają wątpliwości: rak węzłów chłonnych.

Najpierw leczenie w szpitalu w Przemyślu, później w Krakowie. Z dnia na dzień czuł się coraz gorzej. Chemioterapia, metoda stosowana przy leczeniu nowotoworów, osłabiała go coraz bardziej. Stracił wszystkie włosy. Z energicznego, wesołego chłopaka pozostał jedynie cień człowieka.

Rafał jest najstarszym z rodzeństwa. Jeszcze do niedawna okaz zdrowia. Wysportowany, uwielbiał grać w piłkę nożną. Również kibicować. Wówczas jego ulubionym klubem był Widzew Łódź. Wiadomość o chorobie była ciosem dla rodziny, przyjaciół, kolegów a także mieszkańców niewielkiego Szczutkowa.

Koledzy planowali egzaminy a on walczył o życie

- Mój świat się wtedy zawalił. Koledzy rozmyślali, do jakich szkół średnich pójdą po gimnazjum. Przygotowywali się do egzaminów a ja patrzyłem, jak umierają koleżanki i koledzy ze szpitalnego oddziału - wspomina dzisiaj Rafał. Obecnie 23-latek.

W szpitalu miał jedno wielkie marzenie. Na żywo zobaczyć Ojca Świętego Jana Pawła II. Aby zdążyć, przed tragicznym zakończeniem swojej choroby, dostać od niego błogosławieństwo.

Na szczęście dla Rafała, jedna z pielęgniarek spisała jego pragnienia i wysłała do krakowskiej Fundacji "Mam Marzenie". Instytucja ta zajmuje się spełnianiem pragnień ciężko chorych dzieci. Odpowiedź przyszła szybko: Rafał pojedzie do Watykanu! Z całą swoją rodziną!

- Byliśmy niesamowicie podekscytowani. To się wydawało niemożliwe. Z bliska zobaczę papieża - po wizycie w Watykanie opowiadał reporterowi Nowin.

Pojechała cała rodzina. 15-letni wówczas Rafał, rodzice, dwa lata młodsza siostra Marzena i pięć lat młodszy brat Adam. Towarzyszył im pan Tomasz z "Mam Marzenie".

Jedziemy do Rzymu

Rafał zaczął prowadzić dziennik swojej podróży życia.

"Jestem strasznym śpiochem, zawsze staram się zostać w łóżku jak najdłużej. Dziś jednak to co innego. Lecę do Rzymu! Z rodziną! Niedługo zobaczę się z Ojcem Świętym!" - zanotował.

Czerwiec 2004 r. Pierwszego dnia wyprawy Rogowscy z przewodnikiem zwiedzali Rzym i Watykan.

"Kiedy weszliśmy do Kaplicy Sykstyńskiej zaparło mi dech w piersiach... Jest po prostu boska" - pisał.

Następnego dnia, podczas porannej mszy świętej, całą rodziną siedzą w pierwszym rzędzie. Widzą ołtarz jak na dłoni. A przy nim Jan Paweł II. Papież powiedział kilka zdań po polsku. Rafał i jego rodzina są pod wielkim wrażeniem.

Następnego dnia stoją, jak wielu innych pielgrzymów, na Pl. św. Piotra. Po generalnym błogosławieństwie przechodzą na dziedziniec. Nagle słychać wiwaty. To zbliża się papież. Jan Paweł II pozdrawia ich. Rogowcy, podobnie do innych pielgrzymów z Polski, stoją jak wryci. Zobaczyć Ojca Świętego z tak bliska, na żywo, to niesamowite przeżycie.

Ojciec Święty skinął ręką, aby podeszli

1 lipa 2004 r. Nadal są w Rzymie. Rafał dostrzega, że ma list do papieża. Napisany przez ciężko chore dzieci, które tak jak on leżały w szpitalu. Obiecał im, że wręczy go Ojcu Świętemu. Ale nie miał możliwości. Co robić? A jakby poprzez abp Dziwisza? Może on przekaże papieżowi pismo polskich dzieci.
Wtedy ktoś po niego przyszedł i kazał iść ze sobą.

- Miałem nadzieję, że spotkam się z ks. abp. Dziwiszem - wspominał.

Jedne drzwi, drugie, następne. Wreszcie ostatnie. Po ich otwarciu meganiespodzianka.

- Komnata pełna ludzi, a w jej środku Ojciec Święty. Jan Paweł II siedzi w fotelu. Zauważył nasze zawahanie i skinął ręką, abyśmy podeszli. Bałem się nawet mrugnąć, aby go nie stracić z oczu - opowiadał reporterowi Nowin.

Kilka słów od papieża

Uklęknął przed papieżem i ucałował pierścień. Papież położył rękę na łysej od chemioterapii głowie chłopca, pobłogosławił go. Wręczył mu pamiątkowy różaniec i powiedział kilka słów. Jakich? To tajemnica chłopca. Na zakończenie spotkania Jan Paweł II stwierdził, że w życiu człowieka są dobre i złe chwile i, że te złe też są potrzebne, bo po nich przychodzą dobre.

- Było to krótkie spotkanie. Pół minuty, może minuta. Ale bardzo mi pomogło - wspomina dzisiaj Rafał.
Po wizycie w Watykanie znowu się zmienił. Na jego twarz wróciła radość. Dostał niesamowitych sił do walki z chorobą.

- Uwierzyłem, że mogę z tego wyjść - mówi.

Szybko wracał do zdrowia. Cud? Już kilka lat temu, w rozmowie z autorem tego tekstu, Rafał demontował pogłoski wygłaszane przez część dziennikarzy. Spotkanie z Ojcem Świętym, papieżem Polakiem, dodało mu sił do walki z chorobą. Przeszedł mnóstwo badań lekarskich, które potwierdziły, że choroba się cofnęła.

Jest wdzięczny Ojcu Świętemu nie tylko za wyjście z choroby. Także choćby za to, że dzisiaj może być szczęśliwym ojcem dwóch synów.

Beatyfikację zobaczą w telewizji

- Rafał bardzo chciał zostać na święta w domu. Bardzo chciał też pojechać do Watykanu na beatyfikację Ojca Świętego. Ale niestety, nie dostał urlopu, pracodawca nie zgodził się. Jest mu potrzebny i co zrobić - wspomina pani Maria.

W głównym pokoju w mieszkaniu na honorowym miejscu ogromne zdjęcia z audiencji u Jana Pawła II. Sporo świętych obrazków. A w pokoju chłopców portrety papieży. Naszego Jana Pawła II i obecnego Benedykta XVI.
Akurat wybiera się do Lubaczowa. . Pozałatwiać swoje sprawy i kupić program telewizyjny.

- Muszę dokładnie posprawdzać o której i na jakich kanałach będzie transmisja uroczystości. Będziemy oglądać całą rodziną. Tylko, że telewizor nas się zepsuł. Wczoraj przynieśliśmy inny, ale mniejsze od tamtego - mówi pani Maria.

Od 2004 r. nie byli w Rzymie ani razu. Przede wszystkim ze względu na koszty. Wyprawa sprzed siedmiu lat była podróżą ich życia.

- To był pierwszy wyjazd do Watykanu i chyba ostatni - wzdycha. - Ale miło jest powspominać tematem wyjazd. Jak oglądamy programy nadawane z Watykanu, to rozpoznajemy miejsca. Tu byliśmy, tam zaglądaliśmy. Tego kamera nie pokazuje, ale my wiemy, co jest za tymi drzwiami - opowiada.

Niedzielną relację obejrzy z mężem, synem Adamem i córką Marzeną. No i najważniejszymi domownikami, Rafałem Juniorem i Olkiem.

- Rafał postara się oglądać program w telewizji w Holandii. Wyjechał za pracą, bo tutaj u nas ciężko o robotę - mówi pani Maria.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24