Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janusz nie żyje, wszystko przepadło

Roman Kijanka
Podejrzani przed przeworską prokuraturą.
Podejrzani przed przeworską prokuraturą. Fot. Roman Kijanka
Sprawcy przeskakują przez płot i znikają w ciemnościach. Po drodze jeden z nich wyrzuca nóż, którym zadał śmiertelne ciosy. 33-letni mężczyzna umiera na stole operacyjnym.

Noc z niedzieli na poniedziałek. Cieplice w pow. przeworskim. Janusz K., pracownik ochrony w firmie meblowej wychodzi na obchód zakładu. Około 2 nad ranem, niedługo po jego wyjściu z portierni, znajduje go pełniący z nim służbę kolega. Janusz leży w kałuży krwi niedaleko ramy wjazdowej.

Przyjeżdża karetka. Rany są dotkliwe. Kilka głębokich ran brzucha i klatki piersiowej, rozerwane narządy wewnętrzne. Lekarze robią, co tylko możliwe. O 3 mężczyzna umiera w przeworskim szpitalu.
O 5.45 policja zatrzymuje dwóch podejrzanych. Są pijani. Okazuje się, że to bracia, szwagrowie zamordowanego.

We wtorek po południu Marzena Strokoń, zastępca prokuratora rejonowego w Przeworsku stawia zatrzymanym zarzut zabójstwa. W środę Sąd Rejonowy w Przeworsku decyduje o trzymiesięcznym areszcie tymczasowym dla obu braci. 26-letni Łukasz W. i 21-letni Grzegorz W. będą odpowiadać za zamordowanie swego szwagra. Ze względu na dobro postępowania prokuratura utajnia śledztwo.

- Bracia złożyli obszerne wyjaśnienia - tyle można dowiedzieć się od prowadzących śledztwo. - Przekazanie informacji o zebranych dowodach, motywach postępowania, a nawet o tym, czy się przyznali do zarzutów może utrudnić nasze postępowanie - wyjaśnia prokurator Strokoń. Sąd również wziął pod uwagę możliwość mataczenia w śledztwie przez podejrzanych, orzekając tymczasowy areszt.

Poszukiwania narzędzia zbrodni

Policjanci przez cały poniedziałek zabezpieczają ślady. Są w zakładzie w Cieplicach, w którym doszło do tragedii. Można ich spotkać w niedalekiej Adamówce, z której pochodzą zatrzymani i zamordowany. Pojawiają się też w sąsiednich miejscowościach. Ich działania nadzoruje na miejscu Marzena Strokoń, wiceszefowa Prokuratury Rejonowej w Przeworsku.

Po południu śledczy wiedzą już wiele, ale nie mają noża, którym zadano śmiertelne ciosy. Wcześniej wypompowali wodę ze zbiorników przy bramie wjazdowej do zakładu. Przeszukali dno. Wykosili nawet trawę w okolicy miejsca, gdzie doszło do tragedii.

W końcu jest! Sprawcy wyrzucili nóż w chaszcze rosnące niedaleko ogrodzenia zakładu. Wszystko wskazuje, że to narzędzie zbrodni.

Mieszkańcy Adamówki są zszokowani

Tragedia, w którą są zamieszani mieszkańcy wsi porusza Adamówkę.

- Zamordowany ochroniarz mieszkał w bloku razem z żoną i 9-letnim synem. Jej rodzice i bracia mieszkają po sąsiedzku. Odwiedzali się. Może czasem dochodziło do sprzeczek, ale gdzie ich nie ma. Mówią, że to bracia W. zamordowali swego szwagra. Trudno w to uwierzyć - relacjonuje w poniedziałek kobieta stojąca z kilkoma innymi obok sklepu w Adamówce.

- Raczej spokojni byli, choć trochę zadziorni - dodaje druga.

- Jak popili, to szukali swego, ale nie do tego stopnia, by kogoś zabić - wtrąca kolejna rozmówczyni.

Jechali, by zabić

Rozmowy z kolejnymi osobami dają prawdopodobny obraz zdarzeń poprzedzających śmierć Janusza K.
W nocy całą trójkę widziano w Tarnogrodzie. Trwały tam dni miasta. Około północy ofiara i jej szwagrowie byli jeszcze na imprezie. Niedługo później podejrzani mieli wstąpić na stację benzynową w Adamówce. Podobno nie kryli się z tym, że jadą załatwić sprawę ze szwagrem.

- Wracali z dziewczynami. Wysadzili je we wsi. Mówili, że mają jeszcze coś do załatwienia i pojechali do Cieplic. Do firmy, w której pracował zamordowany - starszy mieszkaniec Adamówki opowiada zasłyszaną od znajomych wersję.

Bracia W. wracają do domu nad ranem.

- Grzegorz jest niewinny. On tylko podwiózł brata. Gdy wracali, dowiedział się od niego, że ten dźgnął szwagra nożem. Łukasz przyznał się w też w domu. Ale czy mówił prawdę, nie wiem. W szoku różne rzeczy można mówić - opowiada ojciec zatrzymanych.

- Mają nóż. Jadą w nocy do firmy. Przeskakują przez ogrodzenie. Po co? Chyba nie chodzi o rozmowę. Dostają zarzut zabójstwa. Nie pobicia, czy bójki. Dla mnie wynika z tego, że jechali, by zabić szwagra - snuje przypuszczenia młody mężczyzna, dobrze znający zatrzymanych.

- Wiedzieli, co robią. Mieli nóż, weszli na teren zamknięty. To nie była przypadkowa bójka, tylko planowane morderstwo - spekuluje kolejny nasz rozmówca.

Nieoficjalnie dowiadujemy się, że Janusz K., zanim zmarł, wskazał sprawców.

Rodzinne tło dramatu

Posprzeczali się z żoną. Może na samej sprzeczce się nie skończyło. Ta poskarżyła się matce. Bracia stanęli w jej obronie i zemścili się. Może wcześniej też dochodziło do podobnych sytuacji - tak znający obie rodziny ludzie tłumaczą podłoże tragedii.

- Śmierć ochroniarza nie była następstwem rabunkowego napadu na firmę. Sprawcami kierowały motywy rodzinne - oceniają policjanci.

"Nie jest ważne, co się wydarzyło między nimi a szwagrem. Mogło się wszystko wydarzyć. Nie mieli prawa zabijać! Nikt nie ma takiego prawa. Znałam ich wszystkich. Ci dwaj zmarnowali wszystkim najbliższym życie. Odebrali sobie wolność i normalność - już zawsze będą wytykani. Siostrze odebrali męża. Siostrzeńcowi ojca. Rodzicom syna. Czy oni pomyśleli o konsekwencjach" - podsumowuje czytelniczka na forum portalu nowiny24.pl.

Przez cały wtorek trwają przesłuchania podejrzanych w przeworskiej prokuraturze. Przed budynkiem czeka ojciec braci oskarżonych o zabójstwo.

- Cieszyłem się. Córka i zięć pracowali. Niedługo mieli jechać z dzieckiem na wakacje. Synowie też znaleźli pracę. Pomagali w domu. Wszystko przepadło - mówi ze łzami w oczach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24