Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janusz Ślączka: Nie jestem żadnym cudotwórcą

Waldemar Mazgaj
Janusz Ślączka został Trenerem Roku 2014 na Podkarpaciu.
Janusz Ślączka został Trenerem Roku 2014 na Podkarpaciu. Krzysztof Kapica
Janusz Ślączka, trener rzeszowskich żużlowców wybrany Trenerem Roku 2014, mówi o sobie oraz składzie, celach, kontuzjach...

- Gdy rok temu dostałeś propozycję powrotu do Rzeszowa w roli trenera, pewnie długo się nie wahałeś?

- Praktycznie ani chwili. Po tylu latach spędzonych w busie i na motorze chciałem dłużej pobyć w domu, z rodziną.

- Udało się? Bo cel mieliście niełatwy - powrót do ekstraligi.

- Trochę mniej czasu traciłem na dojazdy, ale w klubie spędzam nadal wiele czasu. Okazało się jednak, że wszystkie klocki udało się poukładać na tyle dobrze, że byliśmy w stanie wrócić do ekstraligi. Skład był wystarczająco mocny dzięki pomocy pani Marty Półtorak, która znów wyłożyła swoje pieniądze. Ale przed sezonem 2014 do końca nie wiedziałem, komu powierzyć rolę lidera. Na szczęście, bardzo dobrze pojechała cała drużyna, w każdym meczu był ktoś, kto pociągnął wózek.

- Szybko budowaliście skład na ekstraligę, ale wyszedł on bardzo ciekawy. Uchyl rąbka tajemnicy: kto jeszcze był blisko jeżdżenia w PGE Stali w sezonie 2015?

- Skład zaczęliśmy budować bardzo późno, i tak naprawdę w grę wchodzili jeszcze tylko Zengota i Walasek. Inni mieli jednak więcej talarów w kieszeni, i to zdecydowało, że ci zawodnicy nie jeżdżą u nas.
- Kibice zadają sobie pytanie, czy stać was na medal...

- Wierzę w swoją drużynę, ale realnie myślę, że nie. Jeśli się utrzymamy, to będzie dla nas dobry sezon.

- Janusz Ślączka jest znany z tego, że potrafi załatwiać rzeczy niemożliwe...

- Nie jestem cudotwórcą i nie wróżę z fusów. Robię to, co do mnie zależy. Nie zawsze podejmuję trafne decyzje, bo nie jestem jasnowidzem, żeby wszystko przewidzieć, ale zawsze chcę pracować dobrze dla rzeszowskiego żużla.

- Odejdźmy na moment od żużla. Jaki jesteś i na co masz czas, gdy nie zajmujesz się motocyklami i składem, w tak zwanym wolnym czasie?

- Tak naprawdę mam czas tylko na rodzinę, dla żony, Witka i Kacpra. Na inne hobby brakuje już czasu. O to, jaki jestem, zapytaj ich oraz zawodników, z którymi pracuję.

- Sypiasz dobrze? Bo po 20 latach spędzonych na motorze żużlowym pewnie od czasu do czasu odzywają się różne urazy. Liczyłeś je kiedyś?

- Nie, bo było ich bardzo dużo. Najgroźniejsze to złamanie trzech kręgów piersiowych na koniec kariery w Miszkolcu; po tym do dziś mam niedowład lewej strony. Wcześniej, w 1992 w Gdańsku, złamałem dwa kręgi lędźwiowe. Do tego żużlowy standard, czyli złamania lewej ręki, nogi i obojczyka.

- Jako zawodnik nigdy nie znalazłeś się w "10" sportowców roku Nowin, jako trener od razu wskoczyłeś na "pudło". Jesteś lepszym trenerem niż żużlowcem?

- Może i tak jest. Gdy ja startowałem w Rzeszowie, byli lepsi - Janusz Stachyra, Jan Krzystyniak.

- Podobała się impreza finałowa?

- Super. Chcę tu wrócić za rok, po medalu PGE Stali.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24