Jak by nie patrzeć, w polityce liczy się wizerunek. Płeć piękna - jak sama nazwa wskazuje - wizerunek ma ładniejszy. Uroda kandydatki na prezydenta Francji Segolene Royal przyćmiewała nawet jej polityczne wpadki w kampanii. Wystarczyło, by w gazetach pojawiło się zdjęcie smukłych nóg za kotarą, a już było wiadomo, że to Segolene wypełnia kartę do głosowania. Taki miły dla oka znak rozpoznawczy.
W polskiej przaśnej polityce, wizerunek też się liczy. Znakiem rozpoznawczym Renaty Beger pozostaną kurwiki w oczach i pluskwy w hotelowym tapczanie (chodzi o te elektroniczne). Jolanty Szczypińskiej podróbka markowej torebki, kupionej na targu.
Do tego wszystkiego dochodzi wizerunek płci brzydkiej. Jak sama nazwa wskazuje. Czyli np. takiego Stanisława Łyżwińskiego, o którym Lepper mówi, że przecież ,,nie jeździ po kraju i nie gwałci'', co ma być argumentem za jego dalszą obecnością w polityce.
Jak więc wygląda polityczny wizerunek obu płci naraz? To przedstawicielka płci pięknej całowana w rączkę przez przedstawiciela władzy. A że nasz rząd z panami Kaczyńskim i Gosiewskim do uginania karku nie jest zbyt skory, to do całowania rączek się nie schyla. Choć - mówiąc słowami premiera - wcale nie jest kwestia lubienia, ale... centymetrów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?