Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jesteśmy łatwym celem

EWA CZAPKOWSKA
Na podłożoną przez nas bombę na dworcu PKP nikt nie zwrócił uwagi
Na podłożoną przez nas bombę na dworcu PKP nikt nie zwrócił uwagi TADUESZ POŹNIAK
RZESZÓW. Terroryści bez przeszkód mogliby wysadzić połowę miasta. Sprawdziliśmy. W szkole nikt nie zwraca uwagi na obcych. Na dworcu nikogo nie dziwi tajemniczy pakunek. Ochrona szpitala interesuje się nim po kilku minutach. Na intruzów, którzy kręcą się przy magazynach gazu i robią zdjęcia, strażnik zwraca uwagę dopiero, gdy go mijają.

To, co wydarzyło się Osetii, Madrycie czy 11 września w Nowym Yorku pokazało, że nikt i nigdzie nie jest bezpieczny. Postanowiliśmy sprawdzić, jak jesteśmy chronieni przed atakami terrorystów.
Centrum Rzeszowa. Do gimnazjum nr 9 prowadzą dwa wejścia. Wybieramy drogę przez szatnię. Nikt nie zwraca na nas uwagi. Swobodnie chodzimy po szkolnych korytarzach. Gdy rozlega się dzwonek z klas wysypują się setki uczniów. Dzieci wydają się być bardziej zainteresowane naszą obecnością niż nauczyciele, których swobodnie mijamy. O nic nie pytani wychodzimy głównym wyjściem.
Dworzec kolejowy w Rzeszowie. W zasięgu wzroku ani jednego SOK-isty. Przy wyjściu z tunelu zostawiamy atrapę bomby. Duża szara torba, w środku pudełko. Jest kilka minut przed pierwszą. Za chwilę ma przyjechać pociąg. Z bezpiecznej odległości obserwujemy reakcję ludzi. Przy naszej "bombie" stają dwie nastolatki. Rozmowa o chłopcach zajmuje je tak bardzo, że nie zwracają uwagi na nic innego. Na peron wjeżdża pociąg. Z podziemnego tunelu wychodzi kilkadziesiąt podróżnych. Tajemniczy pakunek nie zainteresował nikogo.
Z naszą "bombą" jedziemy do szpitala na ul. Lwowskiej. W głównym korytarzu, przy szatni, siedzi dwóch strażników. Podchodzę do kiosku. "Bombę" stawiam na podłodze i jakby nigdy nic, puszczam totolotka. Powoli odchodzę od okienka, tyle, że już bez pakunku. Po pięciu minutach jeden z mężczyzn zauważa torbę, która cały czas stała naprzeciwko niego. Strażnik podchodzi i ostrożnie zagląda to środka. Potem podnosi pakunek i nim potrząsa. Sprawdzona "zguba" ląduje z powrotem na podłodze.
[obrazek2] Bez problemu zrobiliśmy też zdjęcia magazynów gazu w Husowie k. Łańcuta. (fot. TADUESZ POŹNIAK)Jedziemy do Husowa k. Łańcuta, gdzie znajdują się jedne z największych w Polsce magazyny gazu. Samochód zostawiamy w pobliżu ogrodzenia, najeżonego drutami kolczastymi i tablicami zabraniającymi wstępu. Fotoreporter wyjmuje aparat z teleobiektywem. Robi zdjęcia. Nie zatrzymywani przez nikogo obchodzimy wokoło cały zakład. Mijamy kamerę. Na swojej drodze spotykamy tylko żaby, które uciekają nam spod nóg. W końcu zauważają nas robotnicy kładący kostkę. Patrzą z ciekawością, ale o nic nie pytają. Wracamy do samochodu. Gdy mijamy bramę spotykamy strażnika. - Tu nie wolno robić zdjęć! - zza siatki karci nas mundurowy. -. - A po co państwu te zdjęcia? - mężczyzna jest co raz bardziej zdenerwowany. By go nie niepokoić, wyznajemy prawdę. - Jesteśmy z gazety.
Na twarzy mężczyzny maluje się ulga. - W dzisiejszych czasach niczego nie można być pewnym. Z terrorystami nigdy nic nie wiadomo - słyszymy na odchodnym. Widać, nie do końca uspokoiliśmy strażnika, bo w dwie godziny później do redakcji dzwonią z komendy z Łańcuta. - Chcemy sprawdzić, czy faktycznie dwójka dziennikarzy "Nowin" była dzisiaj w Husowie - słyszymy w słuchawce. Potwierdzamy. I cieszymy się z telefonu, bo wiemy, że ktoś jednak czuwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24