Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jesus Chrysler Suicide zagrają w Rzeszowie. Jak wyglądał ich pierwszy koncert?

Tomasz Ryzner
Tomasz Rzeszutek (w kapeluszu) zaśpiewa w sobotę wybrane piosenki z wszystkich płyt JCS
Tomasz Rzeszutek (w kapeluszu) zaśpiewa w sobotę wybrane piosenki z wszystkich płyt JCS Karina Barańska
Powiedziałem chłopakom, że będziemy grać muzykę, jakiej nikt dotąd nie grał w Polsce - mówi Tomasz „Szamot” Rzeszutek, lider Jesus Chrysler Suicide, który w sobotę, z okazji 25 lat istnienia, zagra koncert w klubie Live House w Rzeszowie.

Jak tłumaczyć słowa Jesus Chrysler Suicide?
Zawsze sugerowaliśmy, aby odbierać je jako nazwę własną, jak imię i nazwisko. Jeśli jednak chcesz, to tłumacz je jako przestrogę przed nadmiernym, konsumpcyjnym stylem życia. Nazwa powstała w 1991 roku, a po 25 latach można dobrze zobaczyć efekty tego stylu i dewaluacji wartości duchowych.

Zespół założyli kumple z osiedla, klasy?
Mieszkaliśmy niedaleko siebie. Zespół powstał na gruzach trzech innych grup, w których grałem. Słuchałem różnej muzyki i nie było dla mnie problemem grać w kapelach, które tworzyły różną od siebie muzę. Tak poznałem Piotrka Urbanka (gitara) i Darka Chudzika (perkusja). Ja postanowiłem wziąć na siebie wokal i grę na basie. Po paru miesiącach i nagraniu kasety demo do składu doszedł drugi gitarzysta - Sławek „Dżabi” Leniart. Skrzyknąłem chłopaków i skusiłem pomysłem na zespół, który będzie grał tak, jak nikt w Polsce.

Chwyciłeś za bas, a w szkole muzycznej uczyłeś się grać na... skrzypcach.
Szkołę muzyczną rozpocząłem późno, mając 12 lat. Przez dwa lata przynosiłem do domu świadectwa z paskiem, a potem dopadł mnie okres buntu. Zaczęło się od podłączania skrzypiec do gitarowych efektów, miksowania muzyki klasycznej i folkowej z płyt winylowych. Do tego nakładałem jakieś dziwne rytmy z automatu perkusyjnego. Dużo prowokacji i awangardy.

Słowem, o karierze filharmonika nie myślałeś.
Nie miałem zapału do ćwiczeń, siedzenia godzinami nad jakimiś wprawkami. Mam w sobie dwie dusze, hipisa i zbuntowanego punkrockowca. Moje ulubione zespoły już od początku lat 90. to Dinosaur Jr. i Slayer. Ktoś może tego nie rozumieć, ale dla mnie liczy się, że te dusze ze sobą nie walczą, ale jakoś współistnieją.

Śpiewasz, grasz, komponujesz. Nauczyłeś się tego wszystkiego sam?
Tak, choć były okresy, gdy myślałem o szlifowaniu wokalu pod okiem fachowców. W końcu uznałem, że zrobię to w wolnym czasie, albo jak rzucę palenie, albo przed kolejną płytą (śmiech). Z komponowaniem jest tak, że biorę gitarę i samo jakoś wychodzi spod palców. Obecnie w zespole częściej współpracuję z chłopakami, nie chcę samosiować.

Wracamy do 1991 roku. Gdzie odbył się Wasz pierwszy koncert JCS?
Jeszcze w trzyosobowym składzie zagraliśmy na Zalesiu w klubie „O to chodzi”. Było jedno wielkie szaleństwo pod sceną. Nasze inspiracje i pierwszy materiał łączyły się z falą grunge, która właśnie miała nadejść ze Stanów do Europy. Gdy nagrywaliśmy demo, akurat ukazała się płyta Nirvany „Nevermind”. Jednak przygotowując kolejny materiał w 1995 roku, stwierdziliśmy, że chcemy zagrać oryginalniej, wycisnąć z siebie wszystkie soki. Tak powstała chyba najbardziej doceniana przez recenzentów i naszych fanów płyta „Schizovirus 0”, która w pewnym sensie ustawiła nam styl, w jakim poruszamy się do dzisiaj.

Powstaliście krótko po zmianie ustroju. Bywałeś tekściarzem-publicystą?
Tamte teksty opisywały przemoc i nietolerancję, z jaką spotykaliśmy się na co dzień. Chcieliśmy poczuć tę obiecaną wolność, nie wchodzić za bardzo na tematy polityki, ale w tekstach F. U. C. K. You Man czy Malgnant Tumour, nieświadomie chyba przepowiadaliśmy przyszłość.

Na początku lat 90. koncertowaliście w Jarocinie. Klimat festiwalu miał jeszcze coś wspólnego z czasami sprzed dekady.
W latach 1992 i 1993 widać było, że muzyka się zmienia. Nie wspominam tych Jarocinów dobrze. Za to do końca życia będę pamiętał ten z 1991 r., kiedy pojechałem tam z zespołem L.O.S. Dyrektorem festiwalu był Jurek Owsiak. To ostatni chyba festiwal, który miał starego ducha Jarocina.

Jak to było z Waszym pierwszym kontraktem?
Podpisalismy go z krakowską firmą Music Corner, która stawiała w branży pierwsze kroki. Nie nastawialismy się na zarabianie pieniędzy, cieszyliśmy się, że są ludzie z pasją, którzy mają ochotę pomóc nam w wejściu na rynek muzyczny. Promocję rozpoczęliśmy grając w hali Wisła z zespołem Hey. Później zagraliśmy ważne dla nas koncerty w Warszawie i Chorzowie z amerykańskimi zespołami Pro Pain i Life Of Agony. Nagraliśmy też teledysk do singla „One Horse Town”. A potem odbyła się mała trasa po Polsce.

Nie kusiło Cię, żeby pójść w komerchę i zarobić górę pieniędzy?
Z tą komerchą i hajsem nie jest tak łatwo, jakby się komuś wydaje. Poza tym, z moim charakterem nie nadaję się na zwierzaka medialnego. Chcę chronić swoją pasję i nie zamieniać jej w męczącą pracę (śmiech). Jeśli jednak już wychodzę do ludzi z płytą czy koncertem, na którym daliśmy z siebie wszystko, to zawsze walczę o to, aby nasza praca była odpowiednio opłacona.

Wyrzuciłeś kiedyś kogoś z zespołu?
Nie, ale raz zdarzyło mi się rozwiązać zespół na dwa tygodnie. Przez 25 lat przez zespół przewinęło się kilkanaście osób. Główną przyczyną rozstań były zmiany miejsca zamieszkania członków zespołu. Były też sytuacje, że ktoś chciał grać inną muzykę albo się wypalił. Mamy jednak kontakt. W sobotę w Life House wystąpi z nami na jednej scenie czterech byłych członków JCS: Jerzy Tomczyk, Marcin Barański, Robert Grubman i Dominik Dąbrowski.

Dziś grasz z młodszymi od siebie muzykami. Są inni niż młodzież sprzed 25 lat ?
Bardzo podobni, ale jako muzycy mają większe umiejętności techniczne niż my mieliśmy w ich wieku. No i głębiej od nas patrzą w te swoje smartfony (śmiech).

Na koniec powiedz słowo o repertuarze, który szykujecie na sobotni koncert w rzeszowskim klubie Live House?
Zagramy przekrojowy materiał z sześciu płyt. Więcej nie zdradzę, niech zostanie niespodzianką to, w jaką formę ubierzemy naszą setlistę (śmiech). W tym samym dniu swoje 15-lecie będą obchodzić nasi ziomale z sali prób - zespół Brown, a do pieca dołożą Ketha i Rage. Zapraszam wszystkich fanów mocnego grania na święto rzeszowskiej muzyki rockowej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24