Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Joanna Jędrzejczyk: Nie robię nic pod publiczkę

Tomasz Dębek
Pochodząca z Olsztyna Joanna Jędrzejczyk jest królową UFC w wadze słomkowej (do 52 kg). Jej kolejną rywalką 8 lipca w Las Vegas będzie Brazylijka Claudia Gadelha, którą pokonała już w grudniu 2014 r.
Pochodząca z Olsztyna Joanna Jędrzejczyk jest królową UFC w wadze słomkowej (do 52 kg). Jej kolejną rywalką 8 lipca w Las Vegas będzie Brazylijka Claudia Gadelha, którą pokonała już w grudniu 2014 r. Bartek Syta
Mistrzyni UFC Joanna Jędrzejczyk była trenerką w 23. sezonie programu „The Ultimate Fighter”. - Możecie się spodziewać fantastycznego show i wysokiego poziomu sportowego - zapowiada „JJ”.

W czwartek 21 kwietnia na kanale Extreme Sports wyemitowano pierwszy odcinek 23. sezonu programu „The Ultimate Fighter”. Jak zachęciłaby Pani do niego widzów, którzy nie mieli wcześniej styczności z TUF-em czy MMA?
To program o sportowcach. Wspaniałych atletach i wrażliwych ludziach rywalizujących w bardzo wymagającej dyscyplinie. Poprzednie sezony były świetne, ale ten może wyróżniać się tym, że wszystko było jak najbardziej naturalne. To prawdziwy program o prawdziwych emocjach. Bez ingerencji osób trzecich. Są oczywiście producent i profesjonalna ekipa, ale ich zadaniem nie jest podkręcanie sytuacji czy cenzurowanie czegoś, co może wyglądać źle w telewizji. Możecie się spodziewać znakomitego show. I bardzo wysokiego poziomu sportowego.

Podczas gali kończącej program [8 lipca w Las Vegas - red.] stoczy Pani rewanżową walkę z Claudią Gadelhą, która trenowała konkurencyjny team. Czego możemy się spodziewać po tym pojedynku?
W Stanach trenowałam codziennie. Teraz przyszedł czas na przygotowania stricte pod walkę. Jestem bardzo skoncentrowana na swojej pracy. Myślę, że to będzie walka roku. I wyjdę z niej zwycięsko.

Widywałyście się codziennie przez sześć tygodni. Wasza rywalizacja jeszcze się zaogniła?

Niezależnie od naszej rywalizacji skupiam się tylko na naszej walce. Wiem, że muszę być na nią gotowa. I tyle.

Prezydent UFC Dana White zdradził jednak, że ostatniego dnia programu doszło między wami do wymiany ciosów...

Było coś takiego, ale poza kamerami. Ja nigdy nie robię niczego pod publiczkę. To były naturalne emocje. Skończyliśmy kręcić program, wszyscy się rozchodzili, a między nami doszło do spięcia. Przekaz był taki, że ja byłam tą złą, rzuciłam w nią butelką i sprowokowałam sytuację. Ale nie było do końca tak. Claudia musiała zejść na ziemię, a ja jej w tym pomogłam. Nie martwię się tym, czy podczas naszych kolejnych spotkań znów zaiskrzy. Chcę dokończyć dzieła 8 lipca w Vegas, tylko to się liczy.

Ostatnio w jednym z wywiadów zapytano Panią o prezent, jaki na ważeniu da Pani Gadelhi...

(śmiech) Te prezenty są spontaniczne. Nie jest tak, że siedzę przez cały obóz i myślę, co dać rywalce, by jeszcze bardziej wejść jej do głowy. Wymyślę coś tuż przed ważeniem.

Dążę do tego, że wśród propozycji żartobliwie wymieniła Pani regulamin USADA, sugerując, że Gadelha po wprowadzeniu rygorystycznych kontroli antydopingowych jest mniejsza niż podczas wcześniejszych walk. Jej za rękę nikt nie złapał, za to ostatnio wpadli m.in. Frank Mir i Lyoto Machida. Doping to dziś poważny problem MMA?

Bardzo cieszy mnie to, że USADA weszła do współpracy z UFC. Ja już walcząc w muay thai byłam badana przez WADA, czyli największą światową agencję antydopingową. Chcę brać udział w czystej i uczciwej rywalizacji. Ale widzę, jak zawodnicy się zmieniają. Jak nagle zaczynają walczyć zupełnie inaczej. To nie jest fajne. Powinniśmy się mierzyć ze sportowcami, a nie „robotami” czy zmodyfikowanymi fighterami. Jeśli ktoś bierze... jego sprawa. Ale wcześniej czy później to i tak wyjdzie na jaw.

Gdzie ludzie na ulicy rozpoznają Panią częściej - w Stanach Zjednoczonych czy w Polsce?

Trudno powiedzieć. Chodzi raczej o to, jak ludzie odbierają MMA i UFC. W Polsce nasz sport dopiero wdziera się na salony. Coraz więcej osób wie, z czym się je MMA. Jakie organizacje i gale są ważne. A w Stanach wielu ludzi od lat żyje tym sportem. Byłam bardzo mile zaskoczona podczas wizyty w Albuquerque, gdzie trenują m.in. Jon Jones i Holly Holm. 500-tysięczne miasto, nieco ponad dwa razy większe niż mój rodzimy Olsztyn. A ludzie rozpoznawali mnie na każdym kroku. Nie spodziewałam się, że mogę być aż tak popularna w takim miejscu. Powiem tak - mam wspaniałych fanów i w Polsce, i na całym świecie. Bardzo się z tego cieszę.

Ostatnio w Polsce jest Pani bardzo dużo. Programy telewizyjne, reklamy, wywiady... Popularność i wynikające z niej obowiązki bardziej cieszą czy męczą?
Dla mnie to wspaniałe, że po tylu latach mnie zauważono. Że mogę dzielić się z innymi swoją pasją. Brać udział w różnych wydarzeniach. Bardzo lubię wyzwania, chyba dobrze odnajduję się w tej sytuacji. Na każdym kroku spotykam niesamowitych ludzi. I lubię robić to, co robię. (śmiech)

Teraz zbiera Pani owoce swojej wieloletniej pracy, ale pół roku przed podpisaniem kontraktu z UFC myślała Pani o zrezygnowaniu ze sportu. W jaki sposób udało się Pani wyjść z dołka?

Sport to ciężki kawałek chleba. Jak w życiu, są sukcesy i porażki. Praca albo nas satysfakcjonuje, albo nie. Ja zawsze byłam pracowita i ambitna. Trenowałam, walczyłam, ale jednocześnie ukończyłam studia. Czasem pojawiały się jednak myśli o tym, żeby zająć się normalną pracą ze stałym dochodem. Bo choćby ze względów finansowych miałam kilka prób ucieczki od sportu. Było tego bardzo blisko, ale nie odpuściłam, z czego bardzo się cieszę. Przy mojej drodze zawsze trzymały mnie cele i marzenia. Jak każda normalna osoba miewam słabsze dni. Zmęczone ciało, psychika, brakuje motywacji... Wtedy myślę o moich marzeniach. Wiem, że nie ma drogi na skróty. Jest tylko ciężka praca i poświęcenie.

Kim by Pani była, gdyby nie MMA?

Z wykształcenia jestem pedagogiem. Mam ukończonych wiele kursów instruktorskich z dziedziny rekreacji sportowej. Skończyłam też szkołę reklamy. Lubię wyzwania i pracę z ludźmi. Ale nie wiem, kim bym była. Chyba jakąś bizneswoman. (śmiech)

Osiągnęła Pani wszystko w muay thai. W MMA jest Pani niepokonaną mistrzynią i jedną z największych gwiazd UFC. Trudno znaleźć jeszcze motywację do pracy?

Jestem już spełniona jako zawodniczka. Dostrzeżono mój potencjał, mogłam wyrazić się dla dużej publiczności podczas gal UFC. Dostałam możliwość zarobienia pieniędzy. Cokolwiek stanie się w kolejnych walkach, moje ambicje już zaspokoiłam. Ale nie spoczywam na laurach. Jestem nawet jeszcze bardziej głodna zwycięstw. Zawsze poważnie traktowałam swoją pracę. Ale widzę, że można trenować i poświęcać się jeszcze mocniej. I robię to. Im jestem starsza, tym bardziej kalkuluję, co robię w życiu codziennym. Chcę, by to wszystko jeszcze efektowniej przekładało się na moje sukcesy.

Po walce z Gadelhą, pretendentką numer jeden, planuje Pani podbój wyższej kategorii wagowej?

Waga słomkowa cały czas się rozrasta. Konkurencja nie śpi, więc muszę się pilnować i cały czas ciężko trenować. Chciałabym jednak pójść do mojej dawnej wagi, 125 funtów. Mam nadzieję, że UFC już w przyszłym roku utworzy tę kategorię. Chcę być pierwszą zawodniczką, która będzie miała dwa mistrzowskie pasy UFC.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24