Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Józef Ryś - wiejski grajek, poeta i malarz z Łąki

Alina Bosak
Książka o twórczości Józefa Rysia (na zdj. fragment okładki) jest rozprowadzana m.in. wśród mieszkańców Łąki. Przekazano ją również bibliotekom
Książka o twórczości Józefa Rysia (na zdj. fragment okładki) jest rozprowadzana m.in. wśród mieszkańców Łąki. Przekazano ją również bibliotekom TIS "GAMA"
Mówią, że był na podrzeszowskiej wsi człowiekiem renesansu i ocalił pamięć o niej. Mieszkał w Łące, gm. Trzebownisko, woj. podkarpackie.

Wspólne dzieło

[obrazek1] Na łącka nutę. Album twórczości Józefa Rysia z Łąki.Skończył tylko parę klas szkoły podstawowej, a grał z nut i z talentem pisał opowiadania, wiersze, utrwalał portrety swoich sąsiadów oraz scenki wiejskiego życia. Dzięki niemu życie podrzeszowskiej Łąki na przełomie XIX i XX wieku zostało świetnie udokumentowane.

- Był na tej wsi człowiekiem renesansu i udowadaniał, że mimo trudnych warunków życia można tworzyć rzeczy piękne i wartościowe - mówi Andrzej Klimczak, autor książki "Na łącką nutę. Album twórczości Józefa Rysia z Łąki".

Na pomysł jej wydania wpadło Stowarzyszenie "Wszyscy Razem" z Łąki, a w zdobyciu pieniędzy na publikację pomogło Towarzystwo Inicjatyw Społecznych GAMA w Łukawcu.

- Pomogli nasi znajomi: Andrzej Klimczak, Wanda Tarnawska, Marek Wójcik, którzy znali Franciszka Kotulę. A to Kotula odkrył kiedyś Józefa Rysia i zadbał, aby swoje prace przekazał on do zbiorów Muzeum Etnograficznego w Rzeszowie. On też sprawił, że 42 lata temu wydano napisane przez Rysia "Wesele łąckie" - mówi Ewa Koziarz ze Stowarzyszenia GAMA.

Materiały pochodzą nie tylko ze zbiorów muzeum. Wiele zdjęć udostępnił także Zdzisław Orzech: - Gromadziłem je od dawna, bo pomyślałem, że łatwo przepadną, jeśli będą rozproszone po wielu domach. Cieszę się, że teraz się przydały - przyznaje.

- To wspaniała rzecz - cieszą się synowie Józefa Rysia, Józef i Jan. - Starsi ojca pamiętają, ale młodzi - już nie. Książka go przypomni.

W pamięci synów

- Ojciec był dobrym człowiekiem. To raczej mamie zdarzyło się złapać łapkę na muchy, kiedy z bratem łobuzowaliśmy. Tato chował nas wtedy pod marynarką, broniąc przed razami - wspomina Józef Ryś, syn twórcy "Wesela łąckiego".

- Gospodarki wielkiej nie mieliśmy, niecałe dwa hektary. Dopóki ojciec był na siłach, chodził w pole. Potem sami z mamą obrabialiśmy je. On siedział w domu. Pisał opowiadania, wiersze, malował i naprawiał zegary. Jak tylko dowiedział się o jakimś instrumencie, który można było nabyć za niewielkie pieniądze, zaraz kupował - opowiada Józef.

- Mieliśmy w domu flet boczny, kontrabas, wiolonczelę, perksuję, akordeon, a skrzypiec ojciec miał troje albo czworo. Bywało, że kupował je w strzępach, sklejał i grał.

Synowie wspominają, że ludzie artystę z Łąki szanowali. Alkoholu nie pił. Z każdym znalazł wspólny język.

- Tylko czasem ktoś przez niego sportretowany był niezadowolny. Raz ojciec namalował portret, który podpisał "Geszefciorz", czyli niezbyt uczciwy handlarz. Obrazek był na wystawie w łąckiej szkole i sąsiad się rozpoznał. Przyleciał z pretensjami. Ale potem mu złość przeszła - wspomina Jan Ryś, który 10 lat występował z kapelą "Za- grodzianie".

- Jak byłem młody, to do instrumentów mnie nie ciągnęło. Ojciec chciał mnie uczyć gry na skrzypcach, ale się opierałem. Dopiero jak miałem ze 40 lat, przyszedł sąsiad z harmonią i mówi "Weź skrzypce, spróbujemy". I się nauczyłem. Nut nie znam. Gram ze słuchu.

Muzyka w naszym domu była non stop. W sobotę, niedzielę chłopy schodziły się z okolic. Opowiadały o wojnach, a ojciec z Barszczowskim z Terliczki grali na skrzypcach i grali.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24