Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Justyna Steczkowska: wszystko zaczęło się w Rzeszowie

Jaromir Kwiatkowski
Kiedy Justyna w półfinale pozdrowiła Rzeszów i Stalową Wolę, pewnie wiele osób się zdziwiło. Być może słyszeli o muzycznej rodzinie Steczkowskich ze Stalowej Woli. Ale skąd Rzeszów?
Kiedy Justyna w półfinale pozdrowiła Rzeszów i Stalową Wolę, pewnie wiele osób się zdziwiło. Być może słyszeli o muzycznej rodzinie Steczkowskich ze Stalowej Woli. Ale skąd Rzeszów? FOT. ARCHIWUM
Justyna Steczkowska się urodziła i chodziła do szkoły w Rzeszowie. Tu przeżyła swoją pierwszą prawdziwą miłość...
You Can DanceNowiny za kulisami programu "You Can Dance".

You Can Dance

Siostry Barbara Siekieryn z Rzeszowa i Ewa Bielak ze Zwięczycy w niedzielę mocno trzymały kciuki za zwycięstwo Justyny Steczkowskiej w finale "Tańca z gwiazdami". W imię przyjaźni, która łączy je ze znaną wokalistką.

- Szkoda, że nie wygrała - mówi Barbara.

Kiedy Justyna w półfinale pozdrowiła Rzeszów i Stalową Wolę, pewnie wiele osób się zdziwiło. Być może słyszeli o muzycznej rodzinie Steczkowskich ze Stalowej Woli. Ale skąd Rzeszów?

Jak ci spod "10" zaprzyjaźnili się z tymi spod "6"

A jednak od Rzeszowa się zaczęło. Tu Justyna przyszła na świat 2 sierpnia 1972 r. Rodzina Steczkowskich mieszkała przy ul. Broniewskiego 3 na Baranówce. W pierwszej klatce, na trzecim piętrze, pod "dziesiątką". Justyna miała rok, gdy rozpoczął działalność stojący obok tego bloku przekaźnik nowo utworzonego drugiego programu TVP.

Siostry Barbara i Ewa (wtedy nosiły nazwisko Zygo) mieszkały z rodziną w tej samej klatce, na pierwszym piętrze, pod "szóstką" (mama Barbary, Ewy i ich siostry Celiny mieszka tam zresztą do dziś). Wprowadzili się tam w 1969 r. Barbara chodziła wtedy do średniej szkoły, Ewa miała 9 lat.

- Zwróciłam uwagę na starsze rodzeństwo Justyny, bo jej jeszcze wtedy nie było na świecie - opowiada Barbara.

- Zawsze rano Jacek z Agatką wybiegali na podwórko. Później schodził tato z Krysią i prowadził ich do przedszkola.

Rodzice, jak to po sąsiedzku, zaczęli ze sobą rozmawiać. Później te kontakty przerodziły się w przyjaźń pomiędzy rodzinami. Zacieśnieniu kontaktów pomogło także to, że mamy - Danuta Steczkowska i Prakseda Zygo - pracowały razem nieopodal, w przedszkolu nr 12 przy ul. Rudnickiego, obok "ósemki", podstawówki.

- To była wspaniała rodzina - mówi o Steczkowskich Barbara.

- Ich dom był zawsze otwarty. Mieli tyle ciepła w sobie...
[obrazek2] (fot. FOT. ARCHIWUM)Barbara i Ewa opiekowały się młodszym od nich rodzeństwem Steczkowskich.

- Bawiłam je prawie wszystkie. Zresztą, ja bardzo lubię dzieci - wspomina Ewa.

Barbara dopowiada, że kochała wszystkie dzieci państwa Steczkowskich, ale szczególną sympatią darzyła Justynę:

- Wydawała mi się najcudowniejszym dzieckiem. Miała śniadą cerę, cały czas się uśmiechała. Gdy miałam czas, brałam ją na spacery. Ludzie na ulicy chwytali ją za rękę, bo była taka słodka! Przy niej rozwinęły się moje uczucia macierzyńskie.

Dwupokojowe mieszkanie szybko stało się za ciasne dla licznej gromadki. Steczkowscy przenieśli się więc na większe mieszkanie na tym samym osiedlu, nieopodal sklepu "Merkury". Nie przerwało to jednak przyjacielskich kontaktów obu rodzin.

Steczkowscy wyjechali na muzyczną "pustynię"

Justyna powiedziała w jednym z wywiadów, że ma dobre, rodzinne geny. Trzeba dodać: także geny muzyczne. Ojciec Stanisław zakładał chóry w kilku miastach, m.in. w Rzeszowie i Stalowej Woli. Sprawił, że każde z dziewięciorga dzieci muzykowało od najmłodszych lat. Posyłał je do szkół muzycznych.

- Podczas świąt Bożego Narodzenia zawsze było u nich bardzo wesoło - opowiada Barbara.

- Przychodzili do nas pokolędować.
- Justyna często siadała pod stołem i śpiewała - dopowiada Ewa.

- Kiedyś, gdy tak sobie podśpiewywała, jej ojciec myślał, że to radio. Zawołał do żony, by podkręciła głos, bo "ktoś tak ładnie śpiewa".

Gdy Justyna miała 6 lat, Steczkowscy przenieśli się do Stalowej Woli. Pan Stanisław dyrygował już wtedy działającym przy tamtejszym MDK chórem "Cantus". Senior rodu stworzył w tym mieście szkołę chóralną, z jego inicjatywy powstała także orkiestra dęta.

Według najstarszego syna - Jacka, lutnika, "przyjechał na muzyczną pustynię i orał na niej jednym koniem". Wraz z żoną Danutą, muzykiem pedagogiem, założyli muzyczny zespół rodzinny, z którym koncertowali po całej Europie.

Trzymali sobie nawzajem dzieci do chrztu

- Kiedy Steczkowscy wyprowadzili się do Stalowej Woli, kontakty nie były już tak częste, ale byliśmy zawsze zapraszani na różne uroczystości rodzinne. Kiedy tylko mogliśmy, odwiedzaliśmy ich - opowiada Barbara.

- Jeździłam tam z dziećmi na wakacje i ferie - dopowiada Ewa.

Przyjaźń obu rodzin wyrażała się także we wzajemnym trzymaniu sobie dzieci do chrztu. Ewa jest matką chrzestną Pawła Steczkowskiego, a siostra Barbary i Ewy, Celina Jodko - Cecylii Steczkowskiej. Jacek, brat Justyny, jest chrzestnym Ani, córki Ewy.

Justyna jest matką chrzestną Łukasza, syna Barbary. Chrzest miał miejsce w 2000 r. u rzeszowskich saletynów.

- Justyna przyjechała mnie odwiedzić - opowiada Barbara.

- Gdy zobaczyła Łukasza, zaczęła wołać: "Boże, jaki on śliczny i kochany!". Wzięła go na ręce i powiedziała: "chciałabym, żeby był mój". Nie miała wtedy jeszcze swoich dzieci. Powiedziałam, że jeszcze nie jest ochrzczony. Ona na to: "no to już jest mój". Zamawialiśmy chrzest w ostatniej chwili, bo ciężko było zgrać termin z jej wolnym czasem.
Jak Justyna rozstała się ze skrzypcami

W końcu lat 80. Justyna robiła średnią szkołę muzyczną w Zespole Szkół Muzycznych nr 1 w Rzeszowie przy ul. Szopena. Gry na skrzypcach uczył ją Stefan Ząbek, koncertmistrz orkiestry filharmonii (mieszka w Hiszpanii).

- Był wspaniałym nauczycielem. Miło wspominam czas spędzony w szkole, szczególnie, że skończyłam ją z wyróżnieniem - opowiada Steczkowska.

Gry na instrumencie dodatkowym, fortepianie, uczyła Justynę Maria Gudel.

- Zdolna, pełna polotu, z ogromnym temperamentem i ekstrawaganckimi pomysłami, jeżeli chodzi o ubiór - tak ją zapamiętała.

Nauczycielka wspomina, że już po ukończeniu szkoły Justyna przyjechała w odwiedziny z… głową ogoloną na "zero".

- Zapytałam ją: "Justyno, co ty zrobiłaś z włosami?". Machnęła ręką: "ach, profesorko, odrosną".

Justyna wraz z siostrą Krystyną mieszkały w tym czasie u "cioci Mili", czyli Emilii Żychowskiej, w wieżowcu przy ul. Piastów 9, pod "dwudziestką". Maria Gudel wspomina, że na jej lekcjach Justyna miała "wzloty i upadki".

Natomiast zapowiadała się na świetną skrzypaczkę.

- Pamiętam, że na dyplomie pięknie zagrała z orkiestrą filharmonii koncert d-moll Wieniawskiego.

- Było to dla mnie wielkie wyróżnienie - podkreśla Steczkowska.

Justyna rozpoczęła studia na akademii muzycznej w Gdańsku, ale szybko podjęła jedną z ważniejszych decyzji w życiu - porzuciła skrzypce. Studia rzuciła po roku. Chciała śpiewać.

- Już od dzieciństwa widać było, że śpiewanie sprawia mi olbrzymią przyjemność - mówi dziennikarzowi Nowin.

- Nigdy nie trzeba mnie było długo prosić, żebym coś zaśpiewała. Z graniem na skrzypcach było różnie. Bywało i tak, że idąc do szkoły całą drogę modliłam się, żeby nie mieć lekcji - śmieje się.

Maria Gudel czasami żałuje, że Justyna nie została skrzypaczką. Z drugiej strony, gdy obserwuje karierę swej uczennicy, jej ogromny potencjał, i to nie tylko wokalny, ale i taneczny (pokazała go w "Tańcu z gwiazdami"), myśli, że może to i lepiej.

- W muzyce klasycznej albo byłaby wybitna, albo zostałaby nauczycielem - śmieje się.

Justyna uważa, że talent można szlifować wszędzie. A kiedy jest się gotowym, trzeba wyjechać z domu w świat i walczyć o swoje w nim miejsce. Obecnie "walczy o swoje miejsce", mieszkając pod Warszawą.

Nie zapomniała o przyjaciołach

- Kiedy tylko mogę, odwiedzam ją - opowiada Barbara.

- Powiedziałam jej, że może do mnie zadzwonić zawsze, ilekroć ma ochotę. I dzwoni, czasami prawie w nocy. Ja również do niej dzwonię.

Kiedy córka Barbary, Ania, podczas pobytu w Londynie bardzo poważnie zachorowała, Justyna z własnej inicjatywy sfinansowała przyjaciółce samolot, by mogła pojechać do córki.

- Jest ciepła i uczynna - przekonuje Barbara.

- To bardzo dobry człowiek. Dlatego jest mi bardzo przykro, ilekroć czytam w internecie krytyczne opinie na jej temat.

- Justyna w ogóle się nie zmieniła - dopowiada Ewa.

- Jest konkretna i wie czego chce - uważa Andrzej Paśkiewicz, gitarzysta mieszkający w Chmielniku k. Rzeszowa, lider zespołu Manitou, który od kilku lat gra w zespole Justyny.

- Nie jest zadufana, chyba przeszła już ten etap. Trochę spokorniała. Także dlatego, że przez moment nie wiedziała, w którą stronę pójść w rozwoju artystycznym.
Justyna zachowała wielki sentyment do miast swego dzieciństwa i młodości.

- Ze Stalowej Woli - opowiada - przetrwały moje dwie przyjaźnie, jeszcze z czasów podstawówki. Obie przyjaciółki mają na imię Ania. Jedna jest wysoko postawionym urzędnikiem państwowym, druga po trosze muzykiem, modelką i mamą dwóch synów. Przyjaciół mam też w Rzeszowie: to moja kochana Basia Siekieryn i jej siostry.

Ilekroć występuje w Rzeszowie i okolicach, zawsze zaprasza je wszystkie wraz z rodzinami na koncert, po którym zawsze znajdzie chwilę, by pogadać.

W Rzeszowie mieszkają Grażyna i Jan Fortunowie, rodzice Pawła - jak mówi Justyna - jej "pierwszej poważnej miłości".

Dziś Paweł Fortuna jest doktorem, asystentem w Katedrze Psychologii Eksperymentalnej KUL. Współtworzył muzykę na pierwszej, multiplatynowej płycie Justyny "Dziewczyna szamana", która ukazała się w 1996 r. i sprzedała się w 350 tys. egzemplarzy. W Rzeszowie powstały pierwsze wersje takich przebojów jak "Dziewczyna szamana", "Oko za oko" i "Grawitacja".

- W domu rodziców Pawła zawsze czułam się jak w swoim własnym - opowiada Justyna dziennikarzowi Nowin.

- To były piękne czasy. Byliśmy jeszcze nastolatkami, ale mieliśmy mnóstwo pomysłów, kochaliśmy poznawać świat i uczyć się. A muzyka była dla nas jak powietrze. Prowadziliśmy niekończące się dyskusje na temat otaczającego nas świata, emocji, naszych własnych uczuć. Potem nasze drogi się rozeszły. Życie przyniosło inny scenariusz. Ale nigdy nie zapomnę tych chwil, a Rzeszów zawsze będzie kojarzył mi się z wszystkim tym co najlepsze. Lubię tu wracać.

Archiwum rodzinne Barbary Siekieryn

Justyna na kolanach Barbary, najbliższej przyjaciółki z Rzeszowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24