Przypomnijmy, że bocian zadomowił się na tarnobrzeskim Przywiślu i jest wielką atrakcją tego osiedla. Jednak wielu mieszkańców zastanawia się, dlaczego zamiast łąk wybrał trawnik przed blokiem. Historia, którą opowiedział nam Tomek Obarzanek, opiekun bociana ucina domysły i wątpliwości.
Przegrał walkę o gniazdo
Wiosną ubiegłego roku zauważył pod bocianim gniazdem w swoim gospodarstwie małe pisklę wyrzucone z gniazda.
- Hodowałem go pod jarzeniówką, bo trzęsło się z zimna. Potem pomagałem mu w nauce fruwania. Najpierw puszczałem go z ręki, później z ganku, balkonu i na końcu dachu. Kiedy podrósł sam zaczął szukać pożywienia na pobliskich łąkach. Po odlocie rodziców, zajął ich gniazdo. Kiedy zrobiło się zimno przeniósł się do kurnika - opowiada Tomasz.
Kiedy z nadejściem tej wiosny Kajtek zajął gniazdo swoich rodziców i narobił sobie kłopotów. 4 kwietnia stoczył ze starymi bocianami walkę o gniazdo i musiał ratować się ucieczką.
Bał się wrócić do domu
- Przez kilka dni chodził po podwórku i wystraszony patrzył w górę. Stare bociany nie dały za wygraną i wygoniły go z naszej posesji - wspomina opiekun Kajtka. Co było potem?
Bocian osiedlił się przy stacji benzynowej w Samborcu, był dokarmiany przez ludzi a nocował na dachu pobliskiego bloku. Przynoszony przez Tomka do domu za każdym razem odlatywał bojąc się starych bocianów na gnieździe. Przed Wielkanocą zniknął. I w tym samym czasie pojawił się w Tarnobrzegu.
- Dowiedziałem się o tym, od mojej babci, która mieszka w Tarnobrzegu. Przeczytałem też w gazecie, że próbowano go łapać. Proszę, by nikt nie próbował zabrać go do schroniska, bo tam pewnie długo nie pożyje - mówi Tomasz. - Cały czas śledzę jego zachowanie i wielką wolę walki o przeżycie. I wiem na pewno, że jesienią znów przyleci do mnie.