Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katarzyna Ciborowska, pierwsza Iron Woman z Jasła, która pokonała morderczy dystans

Grzegorz Michalski
Grzegorz Michalski
- Miałam chwile zwątpienia i załamania. To dzięki najbliższym ukończyłam triathlon - mówi z dumą Ciborowska.
- Miałam chwile zwątpienia i załamania. To dzięki najbliższym ukończyłam triathlon - mówi z dumą Ciborowska. Grzegorz Michalski
3800 metrów pływania, 180 kilometrów na rowerze i 42 kilometry biegu - zawody z cyklu Ironman należą do kategorii najtrudniejszych. Katarzyna Ciborowska z Jasła to pierwsza mieszkanka naszego miasta, która pokonała ten morderczy dystans.

To była wiosna. Pamiętam, że rozpoczęłam wtedy treningi z myślą o sierpniowych zawodach w Bydgoszczy. Mąż na urodziny sprawił mi pakiet startowy na Triathlon Ironman. A ja podjęłam wyzwanie. W całym toku treningów musiałam brać pod uwagę pracę i życie rodzinne. Trzeba było wszystko pogodzić. Udało się, chociaż nie było łatwo - nie ukrywa 43-letnia jaślanka, która zawody ukończyła z czasem 14 godzin 49 minut i 49 sekund.

Pierwszą z ironmanowych konkurencji było pływanie. Przed zawodnikami do przepłynięcia było 3800 metrów. - Poszło dosyć sprawnie. Później było 180 km na rowerze. Po 100 km pojawił się kryzys, bo jedynie dwukrotnie podczas treningu przekroczyłam barierę 100 km. Marzyłam, żeby stanąć na nogi. Jak na horyzoncie pojawiło się zadanie pokonania 42 km biegiem, to po 20 kilometrach znów miałam kryzys. Dotychczas uczestniczyłam jedynie w półmaratonach - relacjonuje Katarzyna.

I zaraz podkreśla, że nie udało by się jej ukończyć zawodów, gdyby nie wsparcie najbliższych.

- Biegliśmy czteroosobowym teamem. Zmieściłam się w czasie. Zrobiłam to dla taty, którego już ze mną nie ma, czułam że mnie wspiera

- opisuje Katarzyna Ciborowska.

Były fanfary

Trenując przed zawodami przez całe wakacje ważne było trzymanie odpowiedniej diety. Dużo warzyw, owoców, odpowiednia suplementacja, sporo snu i odpoczynku. Treningi były długie, w umiarkowanym tempie, ale wymagające sporego wysiłku.

- Najtrudniej jest z bieganiem. Po dwóch dyscyplinach, dystans maratoński był jakby podwójnie trudny. Postanowiłam zrobić to metodą Gallowaya - trochę truchtu, biegu i trochę chodu. Nie chciałam się nabawić kontuzji, bo wtedy byłoby po zawodach. Na trasie mieliśmy odżywki, dużo węglowodanów, białka, mieliśmy też naleśniki i kanapki. Dodatkowo organizatorzy przygotowali napoje izotoniczne - wspomina sportsmenka z Jasła.

Na mecie każdego twardziela i twardzielkę witał prowadzący, fanfary oraz najbliżsi.

- Kilka razy mówiłam „schodzę, już nie dam rady”, ale ze strony najbliższych było tak ogromne wsparcie, że dotrwałam do końca. Finisz był przed godziną 22, w ciemności. Towarzyszył mi mąż, który na ostatnim okrążeniu jechał obok na rowerze i cały czas coś opowiadał. Nie wiedziałam, kiedy ten czas minął - opisuje Katarzyna. Jest zdania, że jak jest zdrowie i rodzina, to można wszystko.

- Jako amatorzy w tym sporcie, patrzymy na to, żeby mieć motywację przez cały rok, do startu w takim przedsięwzięciu. Nie patrzymy na wynik, bo w takich zawodach biorą udział osoby, które poświęcają tym zawodom całe życie - korzystają z pomocy fizjoterapeutów, masażystów, mają sponsorów. My robimy wszystko we własnym zakresie. Chodzi o to, żeby pokazać dzieciom, z którymi mamy codziennie do czynienia w szkołach, w klubie, że można. Żeby motywować się nawzajem - nie kryje.

Jasielska sportowa rodzina

W morderczych zawodach wystartował też mąż Katarzyny, Damian Ciborowski. Poprawił się, w porównaniu do ostatniego startu o 2 godziny. Poprzednio startował na Węgrzech. Impreza triathlonowa z cyklu Ironman odbywa się tylko dwa razy w roku. Ale w zawodach przez cały rok uczestniczą nie tylko członkowie klubu Speed Jasło. W ostatnich zawodach na mniejszych dystansach niż Ironman uczestniczyła ponad 10-osobowa grupa z Jasła. Byli państwo Rakowie, Łukasz Szumiec z synem, Wojtek Walaszczyk, Piotrek Smolak, Irek Sajdak.

Zaczęło się w jeszcze latach 90.

Pierwszymi, który na jasielszczyźnie uprawiali triathlon byli: Łukasz Szumiec, Jarek Żebracki i Sławek Gucwa. Kiedy w Jaśle pojawił się Damian Ciborowski, to dołączył do sportsmenów.

- Pierwszy triathlon, w którym startowałem, to były lata 90. W Polsce nie było jeszcze nawet słychać o zawodach typu Ironman. To przyszło do nas z USA. Po raz pierwszy spróbowałem udział w Ironman po zakończeniu kariery sportowej 11 lat temu

- wspomina Damian Ciborowski. Namówił żonę, bratową, kolegów i stworzyli sztafetę.

W zawodach Ironman na kilkaset nazwisk męskich, jest tylko kilka kobiet. W Jaśle są kobiety, które zaliczają pół dystansu Ironman’a, np. Kasia Rak.

- Start w Ironman’ie musi być przemyślany. Trzeba się zastanowić, czy człowiek nie dozna jakiejś kontuzji - instruuje Ciborowski. Po zakończeniu kariery sportowej nabawił się kontuzji, które uniemożliwiają mu starty na krótkich dystansach. Pomyślał wtedy o udziałach w ultramaratonach. Wygrał 5-godzinne wyścigi w Brnie na rolkach, później spróbował sił na 12-godzinnych zawodach - też dała radę. Kilka lat temu we Francji wziął udział w 24-godzinnej jeździe na rolkach. Przejechał 400 km. Wyścig odbywał się na torze F1. Na pewnych odcinkach pędził 65/km na godzinę. - Żeby dostać się na te zawody, czekałem 3 lata - tłumaczy.

W tym roku było bicie rekordu Polski na 200 km na nartorolkach, udało mu się zdobyć 2. miejsce - dystans przejechał z czasem 7 godzin 52 minut.

- W długich dystansach liczy się też psychika, wszystko boli, trzeba pokonać siebie - podkreśla Damian.

Moda na sport

W powiecie jest kilka osób, które uprawiają ultramaratony. Łukasz Szumiec zaliczył parę ciekawych zawodów. Jedne z nich trwały 32 godziny. Uczestniczył też w Ironman’ie na Hawajach. Wojtek Walaszczyk, Piotr Paryś, Irek Sajdak, Piotr Smolak zaliczyli Bieg Rzeźnika - ponad 60 km po Bieszczadach. - Jest w Jaśle zgrana paczka, która zajawiła się na długie dystanse. Jesteśmy wielką sportową rodziną, która dzielnie radzi sobie na arenie Polski i Europy. Walczymy i rywalizujemy w przyjacielskiej atmosferze. Nauczyciele wychowania fizycznego, trenerzy, instruktorzy, lekarze, pracownicy hurtowni, rafinerii - każdy może dołączyć i trenować z nami. Jak już ktoś zaliczy taki dystans, to już w życiu niczego się nie może bać. Poradzi sobie we wszystkim - w sporcie, pracy i życiu codziennym - podsumowuje Damian Ciborowski. Żona Katarzyna dodaje, że takie długie dystanse zaprawiają człowieka w codziennym wysiłku i hartują organizm. - Dla kogoś, kto tylko o tym czyta, pokonanie takiego dystansu wydaje się niemożliwe. Trzeba spróbować, a jeśli ma się zdrowie i samodyscyplinę, na pewno się uda - podkreśla.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

20240417_Dawid_Wygas_Wizualizacja_stadionu_Rakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24