Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katastrofa w Smoleńsku. Co się działo w prezydenckim samolocie w ostatnich minutach lotu

kp/wspolczesna.pl
W chwili katastrofy samolotu w Smoleńsku w kabinie pilotów znajdował się generał broni Andrzej Błasik, dowódca sił powietrznych. Pilot Arkadiusz Protasiuk miał go uprzedzić, mówiąc "Nie damy rady".

Kiedy 10 kwietnia b.r., około godziny 7.30. prezydencki samolot startował z warszawskiego Okęcia, nikt nie przypuszczał, że polska delegacja nie doleci do Rosji na obchody 70. rocznicy mordu katyńskiego.

Warunki pogodowe, w dzień lotu nie były dobre. Kapitan Arkadiusz Protasiuk, pilotujący maszynę był bardzo rozważny, sam komunikował z wieżą, mimo że było to zadaniem nawigatora lub drugiego pilota. Przed podejściem do lądowania wykonał dwa obroty nad lotniskiem.

8.30 - do samolotu prezydenckiego dochodzą informacje o tym, że ił-76 podchodził do lądowania dwukrotnie i piloci rezygnowali, polecieli na zastępcze lotnisko. Warunki są bardzo trudne, mgła była bardzo gęsta, a widoczność ograniczona do 200 metrów, kontrolerzy doradzali wybranie zapasowego lotniska. Piloci polskiego samolotu chcieli spróbować zejść niżej. Na wysokości 100 metrów powinna zostać podjęta decyzja, czy maja prawo lądować. Wtedy mieli przejść na final approach, czyli sterowanie ręczne.

Kapitan Protasiuk 3 km przed progiem pasa rezygnuje z lądowania. Moc silników ustawiona jest na maksymalną moc. Piloci nie widzieli ziemi, przyspieszenie wbijało ich w fotele, ster wysokości nie działał, jednak załoga nie wiedziała o tym. Maszyna zbyt szybko schodziła do lądowania, była nachylona pod dużym kątem.

Na 30 minut przed rozbiciem samolotu, z rejestratorów wynika, że nic niepokojącego się nie działo. Piloci byli spokojni, rozmowa prowadzona była w sposób luźny, w głosach pilotów nie było słychać nerwowości, ani napięcia.

16-20 minut przed katastrofą w kokpicie powinni znajdować się pilot, drugi pilot, nawigator i mechanik. Jednak został zarejestrowany jeszcze jeden głos, który zapytał się o to, czy ze względu na pogodę będą jakieś opóźnienia. Nie zostało jeszcze ustalone kim ona jest.

Półtorej minuty przed katastrofą pojawiła się komenda continue aproach/ possible go around, czyli kontynuujcie schodzenie. Komenda wydawana jest np. wtedy, gdy pas jest zajęty, ale w niedługim czasie powinien się zwolnić.

Jednak zgody na lądowanie nie było. Jeżeli zgoda nie pojawiłaby się na wysokości 1000 metrów do początku pasa startowego, podchodzenie do lądowania na autopilocie powinno zostać przerwane. Załoga miała świadomość, że schodzi poniżej 100 metrów, nawigator odczytywał wysokość z radiowysokościomierza, co 10 metrów, do 20 metrów nad ziemią.

W momencie, w którym samolot znajdował się na 70-80 metrów nad ziemią rosyjski kontroler wydał komendę "Sto Pierwyj, gorizont", która nakazywała zaprzestanie zniżania. Drugi z pilotów polskiego samolotu nakazał przerwanie lądowania, wypowiadając komendę "Odchodzimy", jednak polski samolot dalej zbliżał się ku ziemi.

W chwili katastrofy samolotu w kabinie pilotów znajdował się generał broni Andrzej Błasik, dowódca sił powietrznych. Kapitan Arkadiusz Protasiuk miał go uprzedzić, mówiąc "Nie damy rady". Odpowiedź generała na to twierdzenie była niezrozumiała, ponieważ znajdował się on zbyt daleko od mikrofonu.

Na 18 sekund przed katastrofą system ostrzegający przed zderzeniem zadziałał i dwukrotnie wydał sygnał "ziemia przed tobą", aż w końcu rozkazał "pull up" - w górę. Przed uderzeniem. załoga nie zareagowała. Bogdan Klich powiedział, że "piloci zlekceważyli wszystkie ostrzeżenia wysyłane przez automatykę samolotu i podjęli nadmierne ryzyko. Dlaczego? Tak są wyszkoleni."

Jak powiedział dziennikowi "Fakt" zastępca prokuratora generalnego Federacji Rosyjskiej, Aleksander Bastrykin, na chwilę przed katastrofą w kokpicie padały wykrzykiwane pytania: "Ustawienie?", "Wysokość?". Słowa były niezrozumiałe, słychać było szum i krzyki, ciężko było cokolwiek zrozumieć. Ostatnimi zarejestrowanymi słowami były przerażające okrzyki: "Jezu, Jezu!". I było po wszystkim. I koniec, tyle. Tylko tyle..." - dodał Aleksander Bastrykin.

"Polski samolot powinien znajdować się: w odległości 10,41 km na wysokości 500 metrów, w odległości 6,10 km - na wysokości 300 metrów, w odległości 1,1 km - 70 metrów" (TVN24). Dramat, najprawdopodobniej, odbył się w czasie 30-40 sekund, na przestrzeni 1000-1500 m, w przedziale wysokości między 100 m a powierzchnią ziemi, w czasie 30-40 sekund.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24