Kazimierz Moskal: Imperium Burego, to imperium zła

Po odzyskaniu władzy w regionie politycy Prawa i Sprawiedliwości stopniowo obsadzają kolejne stołki. Robią też wszystko, by obronić mandat senatorski zwolniony przez obecnego marszałka Władysława Ortyla. Wygląda na to, że w tej walce nie cofną się przed niczym, a przynajmniej nie zamierzają cedzić ostrych słów.

Wczoraj PiS oraz komitet PO i PSL zarejestrowały swoich kandydatów na senatora: Zdzisława Pupę i Mariusza Kawę. Z tej okazji zwołały potem konferencje.

Zaczęło się niewinnie. Politycy PiS przekonywali dziennikarzy, że kampania wyborcza toczyć się będzie spokojnej, przyjaznej atmosferze, bez mowy nienawiści. Spokojnie było jednak tylko do chwili, gdy ze strony dziennikarzy nie padło nazwisko posła Jana Burego, szefa podkarpackich ludowców.

- On cały czas załatwia coś dla swoich kolesiów. Powinien odsunąć się od polityki. Niech zajmie się swoimi nielegalnymi interesami. Afera energetyczna, dżemowa, makaronowa. Gdybym miał chociaż część zarzutów, jakie padają pod jego adresem już bym siedział na Załężu - mówił poseł Kazimierz Moskal.

Na tym jednak nie poprzestał. Jego zdaniem Mariusz Kawa, kandydat na senatora, którego wspólnie wystawiła Platforma Obywatelska i Polskie Stronnictwo Ludowe jest częścią "imperium zła" Jana Burego.

- Przykre to i żałosne, że PiS nie ma żadnych innych argumentów w stosunku do mojej osoby - odparł Mariusz Kawa.

Znacznie ostrzej zareagował sam Jan Bury.

- Pan poseł powinien pójść się leczyć bo widzę, że nienawiść i zawiść go zżera. Widzę, że on wypowiada się zawsze pod moją nieobecność. Odwaga jest wtedy tania.

- Polemiki na poziomie Pana Moskala podejmował nie będę. Niech nie rzuca oskarżeń publicznie, tylko idzie z nimi do odpowiednich organów. Ja przez całe życie robiłem wszystko zgodnie z przepisami i prawem - odpowiedział na to Jan Bury.

Kiedy województwem rządziła koalicja PO-PSL-SLD, politycy PiS wielokrotnie krytykowali ich za politykę obsadzania intratnych stanowisk swoimi ludźmi. Po odzyskaniu władzy, pokazali że nie zamierzają być im dłużni i karuzela stanowisk trwa w najlepsze.

Najświeższy przykład to zmiana na stanowisku wicedyrektora Wojewódzkiego Urzędu Pracy. 22 lipca funkcję tę objął Jerzy Cypryś, szef klubu radnych PiS w Rzeszowie, z wykształcenia historyk. Do PiS należy też jego zwierzchnik, Tomasz Czop, który sam niedawno przejął stanowisko dyrektora WUP od Konrada Fijołka.

- To nieprawda, że stanowisko dostałem z nadania partyjnego. Mam doświadczenie w zarządzaniu i we współpracy z ludźmi. Byłem między innymi dyrektorem szkoły i wicekuratorem oświaty. Zresztą ostatnie pięć lat spędziłem w pracy związanej z funduszami europejskimi, więc system procedur unijnych jest mi znany - mówi Nowinom Cypryś.

Obsada WUP, to nie jedyne istotna zmiana kadrowa na Podkarpaciu. Na początku lipca stołki stracili też dyrektorzy czterech WORD-ów: w Rzeszowie, Tarnobrzegu, Przemyślu i Krośnie. Zmian "dokonano w odpowiedzi na liczne nieprawidłowości i problemach w prawie wszystkich ośrodkach".

Obserwatorzy sceny politycznej są pewni, że na tym nie koniec. Mówi się, że następne w kolejce do obsadzenia są m.in. stołki prezesów Rzeszowskiej Agencji Rozwoju Regionalnego i szefów niektórych szpitali. Podobno "wzięta" ma zostać także nawet posada dyrektora Teatru im. Wandy Siemaszkowej.

Wszystkie wymienione instytucje leżą w gestii zarządu województwa.