KICKBOXING Osiem medali zawodników z Podkarpacia

Czosnyka (kat. 81 kg), reprezentujący Rzeszowski Klub Sportów Walki startował w formule low-kick, a Pezdan (67 kg) z Diamentu Pstrągowa full contact.

Oprócz nich medale zdobywali ich koledzy z klubów Iwona Nieroda (Diament, 2. miejsce w light contact i 3. miejsce w semi contact), Łukasz Różański (RKSW, 2. miejsce low-kick) oraz kickbokserzy JSK Jarosław: 3. miejsca - Bartosz Socharski (89 kg, semi contact), Sebastian Bińiowski (-79kg, light contact) i Damian Łuczyszyn (-84kg, light contact).

Pazdan w walce finałowej pokonał zawodnika z Łotwy, a Czosnyka uporał się z warszawianinem Arkadiuszem Dembińskim.

Bardzo bliski wygranej w finale był Różański, którego w walce z utytułowanym Wojciechem Jastrzębskim (Kalina Lublin) zgubił brak doświadczenia. Mimo ambitnej postawy w finale nasz zawodnik przegrał niejednogłośnie 2-1.

Sukces dwójki rzeszowian jest sporym zaskoczeniem, bo obaj ostatnio nękani przez kontuzje nie mieli styczności z walkami.

- Ostatni raz oficjalną walkę stoczyłem właśnie tutaj, dwa lata, zająłem wtedy trzecie miejsce. Wróciłem i wygrałem. - mówi Czosnyka. - Mocno trenowałem przed tymi zawodami, a zwycięstwo dodało mi teraz kopa. Zamierzam wkrótce wybrać się na kolejne zawody. Może uda mi się zaboksować w barwach Wisłoka Rzeszów w meczach ligowych. Czuję się na siłach, by również zmierzyć się z bokserami.

Właśnie w klubie bokserskim Wisłok zarówno Piotr, jak i Łukasz zaczynali przygodę ze sportami walki.

- Tak naprawdę to ja jestem bokserem - tłumaczy Różański. - Kopniaki trenuję od niedawna. To jest coś, nie trenowałem kickboxingu, a prawie wygrałem mocno obsadzone zawody. Pojechałem, bo namówił mnie Piotrek, pomógł nam pan Kamil z firmy Bog-Fran, bo udział w zawodach jest kosztowny. Super, że mi się udało.