Tego chce m.in. posłanka Elżbieta Łukacijewska. Ma poparcie hodowców owiec i kóz oraz samorządów.
W maju Łukacijewska złożyła w resorcie rolnictwa dezyderat w tej sprawie. Wczoraj o przyszłości psów posłowie dyskutowali podczas obrad komisji ochrony środowiska.
- Nie odpuszczę, psy muszą być potraktowane identycznie jak np. krowy, konie czy owce - tłumaczy posłanka PO. - Przez kilka lat w Bieszczadach łupem wilków padło kilkaset domowych czworonogów. Nie straciły życia w lesie, lecz na podwórkach, przed domami, na oczach przerażonych właścicieli.
W 2006 r. wilki zagryzły w Bieszczadach i w Beskidzie Niskim ponad sto psów. Rok i dwa lata wcześniej liczba ofiar była podobna. Przed atakami obroniły się tylko potężne psy pasterskie.
Posłance chodzi o to, by na listę zwierząt gospodarskich wpisać psy pilnujące owczych stad i rolniczych zagród.
Przyjęcie takiej definicji spowoduje poważne konsekwencje. Zwierzę gospodarskie musi posiadać pomieszczenie inwentarskie zamiast kojca. Konieczność codziennego doglądania zamiast zwykłego spaceru. Właściciele psów zagryzionych przez wilki będą mogli domagać się odszkodowań od skarbu państwa.
Bieszczadzcy hodowcy mają psów pasterskich coraz więcej, płacą spore pieniądze za ich wyszkolenie.
Niewykluczone, że Łukacijewskiej uda się przeforsować swój pomysł, choć nie stanie się to szybko. Nadzieje dają prace nad nowelizacją ustawy o ochronie przyrody, w której planuje się wpisanie psów pasterskich na listę zwierząt gospodarskich.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?