Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiedy wreszcie ktoś odpowie za śmierć Haliny?!

Jakub Hap
Janusz G. od roku znów mieszka przy złomowisku.
Janusz G. od roku znów mieszka przy złomowisku. Jakub Hap
Od zniknięcia pielęgniarki z Jasła minęły już prawie dwa lata. Mimo to w tajemniczej sprawie wciąż więcej jest domysłów aniżeli faktów...

Dla najbliższych 52-letniej pielęgniarki z Jasła nagłe i niespodziewane z nią rozstanie wciąż jest jak nocny koszmar, którego sens, czasem trudno zrozumieć - nawet, jeśli bardzo się tego chce. Jednak sen przeminie, szybko odejdzie w zapomnienie i życie toczy się dalej. Nie trzeba do niego wracać, uczyć się z nim żyć. Dziś jest, jutro go nie ma... Niestety, splot wydarzeń, do których doszło z 5 na 6 sierpnia 2014 r. w domu przy ul. Krakowskiej i gdzieś indziej - wciąż nie wiadomo gdzie, niestety, nie były snem. Kochana mama, córka, siostra, znajoma z pracy - zawsze pogodna, skora do żartów, energiczna, silna, w jednej chwili jakby zapadła się pod ziemię, tajemnice swojego zniknięcia zabierając ze sobą.

Miejmy nadzieję, że nie na wieki wieków. Wszak śledczy, którzy w mig wszczęli poszukiwania pielęgniarki, równie szybko biorąc pod lupę jej byłego męża i zamykając go, tymczasowo, w Areszcie Śledczym w Sanoku, podobno wciąż dwoją się i troją, by nad wyraz tajemniczą zagadkę rozwikłać.

Sęk w tym, że prawie dwa lata po zniknięciu Haliny, mimo licznych prób poruszenia nieba i ziemi - m.in. z wykorzystaniem georadaru oraz psów tropiących z Niemiec, o tym co się stało wiedzą wciąż niewiele. Gdyby było inaczej, podejrzany o największą zbrodnię Janusz G. nie mógłby od roku cieszyć się wolnością, a jeśli już, to jako niewinny. Wniosek jest prosty - wyszedł, bo istotnych dowodów na to, że zabił, nie ma. A może jednak nie zabił? Może pielęgniarka żyje? Krośnieńscy śledczy z „okręgówki”, przejmując sprawę przed rokiem i taką ewentualność mieli badać. Badali, badają i wciąż mają przedsobą białą ścianę.

Co zatem wiemy, oprócz tego, że Haliny nie ma, że byli małżonkowie spierali się w sądzie o podział majątku, że kobietę być może porwał biały samochód dostawczy, w którego wnętrzu odkryto jej krew? A pojazd ten, feralnej nocy, przejechał trasę od okolic miejsca zamieszkania zaginionej do składu złomu Janusza G. przy ul. Floriańskiej, nieopodal którego po kilkunastu godzinach został odnaleziony? Wiemy też, że przełomu w śledztwie, mimo szumnych deklaracji, nie dokonał nawet sam detektyw Rutkowski, a znaleziony przez niego rzekomo ważny świadek zza wschodniej granicy albo zdezerterował z nadmiaru wiedzy, albo nigdy nie istniał. Trudno mieć też wątpliwości, że ciała jaślanki prawdopodobnie próżno szukać tak na terenie złomowiska, jak i w ścianie znajdującego się niedaleko wiaduktu kolejowego, który latem 2014 r. był remontowany.

Nam, a więc prawdopodobnie także policyjnym detektywom i prokuratorom, udało się jeszcze ustalić, że Janusz G., choć w przeszłości zranił byłą żonę nożem, w opinii sąsiadów postrzegany jest jako człowiek uczynny, lecz skory do wybuchów złości. Choć musimy przyznać, że z nami, w maju zeszłego roku, rozmawiał nad wyraz spokojnie.

Czego by jeszcze nie wymienić, niewiadomych wciąż jest więcej niż wiadomych. A główne pytanie brzmi: kiedy poznamy prawdę i czy Janusz G. w końcu stanie przed sądem?

Jak podkreśla prof. dr hab. Czesław Kłak, karnista, prokurator, aby wnieść akt oskarżenia, musi być subiektywnie przekonany o winie podejrzanego.

- A jego przekonanie musi być obiektywnie uzasadnione, tj. oparte na dowodach. To mogą być poszlaki, ale pozwalające przyjąć, że podejrzany jest sprawcą zabójstwa, a żadna alternatywna wersja zdarzenia nie jest uzasadniona. W sytuacji, w której jest wątpliwość, czy zaginiona nie żyje, a żadne dowody nie wskazują na to, że doszło do zabójstwa, trudno jest przyjąć, że są podstawy do sformułowania aktu oskarżenia - tłumaczy profesor.

Zdaniem naszego rozmówcy, jeżeli śledczy nabraliby jednak przekonania, że Halina G. została zamordowana, lecz wciąż nie zdołali odnaleźć jej ciała, i tak mogą doprowadzić podejrzanego przed sąd. Warunek - muszą wykazać, że sprawca np. zwłoki spalił. Samo podejrzenie, że zabił, czy nawet wykazanie motywu, nie stanowi ku temu wystarczającej przesłanki.

Prof. Czesław Kłak zaznacza, że takie przypadki jak sprawa Haliny G. w kryminalistyce zdarzały się i będą się zdarzać.

- Wystarczy przypomnieć ten dotyczący zaginięcia dziennikarza Jarosława Ziętary. Jego ciała od 1992 r. do dziś nie odnaleziono, pomimo licznych czynności dowodowych i przeszukiwania różnych miejsc. Osobom z zarzutami pomocnictwa do zabójstwa i uprowadzenia oraz podżegania do zabójstwa uchylono tymczasowe aresztowanie. Później, po zmianie wersji zdarzeń przez świadków, śledztwo w tym wątku zostało umorzone. Obecnie, zdaniem prokuratury, poszlaki pozwalają na przyjęcie, że oskarżony były senator Aleksander G. podżegał do zabójstwa Ziętary - tłumaczy karnista.

I dodaje, że w jego przekonaniu, opartym na wiedzy i doświadczeniu, nie ma zbrodni doskonałych. Są jedynie niewykryte.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24