Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kierowca ciężarówki: Zostałem oszukany przez mojego szefa

Bartosz Gubernat
GRZEGORZ DEMBIŃSKI/POLSKAPRESSE
Mężczyzna przekonuje, że za wykonaną pracę i diety pracodawca zalega mu ok. 7000 zł.

Pan Władysław jest bezrobotny od trzech lat. Po raz ostatni na stałe pracował podczas budowy podkarpackiego odcinka autostrady A4. Na utrzymaniu ma troje dzieci, a jego żona także nie pracuje. Dlatego kiedy w listopadzie znalazł w internecie ogłoszenie o poszukiwaniu kierowcy przez firmę transportową od razu wysłał swoją kandydaturę.

- To miała być praca na trasach międzynarodowych, na umowę zlecenie. Właściciel firmy zaoferował mi 25 groszy za każdy kilometr z możliwością ewentualnej podwyżki. Umówiliśmy się, że pierwszą trasę wykonam do 20 grudnia i spokojnie wrócę do domu na święta - mówi pan Władysław.

5 grudnia samochodem firmy transportowej został odwieziony do Anglii, gdzie podmienił innego kierowcę. - Ten człowiek przekazał mi kartę telefoniczną i kable rozruchowe, ponieważ akumulator był zużyty i co rano trzeba był zapalać silnik przy ich pomocy. W tym czasie w Anglii było -7 stopni, a ja spałem w kabinie w kurtce, butach i śpiworze, bo nie miałem ogrzewania. 7 grudnia pomoc zaoferował mi Polak, który do czasu zlecenia pierwszego transportu pozwolił mi u siebie nocować - opisuje pan Władysław.

10 grudnia kierowca dostał polecenie załadunku w Londynie i transportu towarów do Hiszpanii. - Po rozładunku pojechałem zatankować auto. Okazało się, że na karcie, jaką dostałem od szefa nie ma pieniędzy. Sprzedawca chciał mnie oskarżyć o kradzież paliwa, ale uprosiłem go, żeby przyjął moje prywatne 75 funtów - mówi kierowca.
16 grudnia załadował towar w Madrycie i Marbelii.

- Tego samego dnia dostałem polecenie wyjazdu do Francji. 1800 km jechałem ponad siły bez przerw, wyłącznie z postojem na tankowanie. Kiedy się zatrzymywałem, otrzymywałem sms od spedytora i szefa , że mam jechać. 22 godziny za kółkiem non stop, do Francji dotarłem następnego dnia wieczorem. Auto znowu zatankowałem za swoje pieniądze i 22 grudnia ruszyłem w kolejną trasę, tym razem do Kolonii w Niemczech. Kiedy tam dotarłem, szef kazał mi jechać do Szwajcarii. Odmówiłem, bo wcześniej umawialiśmy się na pracę do 20 grudnia. Za pokonane kilometry i diety powinien mi zapłacić ok. 7000 zł, ale do dzisiaj nie dostałem ani złotówki - żali się kierowca.

Właściciel firmy transportowej odpowiada, że nie czuje się winny. - Rzeczywiście ten pan u mnie pracował. Zawarliśmy umowę ustną, po wykonaniu pracy miał mi wystawić fakturę. Problem w tym, że wystawił ją na podmiot, który nie istnieje, a ja w tej sytuacji nie mogę zapłacić i zaksięgować tego dokumentu - mówi mężczyzna.

Dodaje, że kierowca narobił mu także szkód, których wartość przekracza wysokość wynagrodzenia. - Dlatego wysłałem mu notę obciążeniową na prawie 6500 zł. Przede wszystkim problem dotyczy nie podjęcia ładunków. Telefonicznie poinformował mnie, że zrzeka się wynagrodzenia - mówi szef firmy.

Pan Władysław powtarza, że zgodnie z umową pracę miał skończyć kilka dni wcześniej, a za przejechane kilometry chce otrzymać uczciwie zarobione pieniądze. Kilka dni temu sprawę zgłosił do Prokuratury Rejonowej w Ropczycach. - Sprawę prowadzimy pod kątem wyłudzenia pieniędzy - potwierdza Dariusz Brzykowski, szef prokuratury.

- Niech sąd rozstrzygnie, spór. Nie boję się werdyktu - mówi szef firmy transportowej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24