Pan Władysław jest bezrobotny od trzech lat. Po raz ostatni na stałe pracował podczas budowy podkarpackiego odcinka autostrady A4. Na utrzymaniu ma troje dzieci, a jego żona także nie pracuje. Dlatego kiedy w listopadzie znalazł w internecie ogłoszenie o poszukiwaniu kierowcy przez firmę transportową od razu wysłał swoją kandydaturę.
- To miała być praca na trasach międzynarodowych, na umowę zlecenie. Właściciel firmy zaoferował mi 25 groszy za każdy kilometr z możliwością ewentualnej podwyżki. Umówiliśmy się, że pierwszą trasę wykonam do 20 grudnia i spokojnie wrócę do domu na święta - mówi pan Władysław.
5 grudnia samochodem firmy transportowej został odwieziony do Anglii, gdzie podmienił innego kierowcę. - Ten człowiek przekazał mi kartę telefoniczną i kable rozruchowe, ponieważ akumulator był zużyty i co rano trzeba był zapalać silnik przy ich pomocy. W tym czasie w Anglii było -7 stopni, a ja spałem w kabinie w kurtce, butach i śpiworze, bo nie miałem ogrzewania. 7 grudnia pomoc zaoferował mi Polak, który do czasu zlecenia pierwszego transportu pozwolił mi u siebie nocować - opisuje pan Władysław.
10 grudnia kierowca dostał polecenie załadunku w Londynie i transportu towarów do Hiszpanii. - Po rozładunku pojechałem zatankować auto. Okazało się, że na karcie, jaką dostałem od szefa nie ma pieniędzy. Sprzedawca chciał mnie oskarżyć o kradzież paliwa, ale uprosiłem go, żeby przyjął moje prywatne 75 funtów - mówi kierowca.
16 grudnia załadował towar w Madrycie i Marbelii.
- Tego samego dnia dostałem polecenie wyjazdu do Francji. 1800 km jechałem ponad siły bez przerw, wyłącznie z postojem na tankowanie. Kiedy się zatrzymywałem, otrzymywałem sms od spedytora i szefa , że mam jechać. 22 godziny za kółkiem non stop, do Francji dotarłem następnego dnia wieczorem. Auto znowu zatankowałem za swoje pieniądze i 22 grudnia ruszyłem w kolejną trasę, tym razem do Kolonii w Niemczech. Kiedy tam dotarłem, szef kazał mi jechać do Szwajcarii. Odmówiłem, bo wcześniej umawialiśmy się na pracę do 20 grudnia. Za pokonane kilometry i diety powinien mi zapłacić ok. 7000 zł, ale do dzisiaj nie dostałem ani złotówki - żali się kierowca.
Właściciel firmy transportowej odpowiada, że nie czuje się winny. - Rzeczywiście ten pan u mnie pracował. Zawarliśmy umowę ustną, po wykonaniu pracy miał mi wystawić fakturę. Problem w tym, że wystawił ją na podmiot, który nie istnieje, a ja w tej sytuacji nie mogę zapłacić i zaksięgować tego dokumentu - mówi mężczyzna.
Dodaje, że kierowca narobił mu także szkód, których wartość przekracza wysokość wynagrodzenia. - Dlatego wysłałem mu notę obciążeniową na prawie 6500 zł. Przede wszystkim problem dotyczy nie podjęcia ładunków. Telefonicznie poinformował mnie, że zrzeka się wynagrodzenia - mówi szef firmy.
Pan Władysław powtarza, że zgodnie z umową pracę miał skończyć kilka dni wcześniej, a za przejechane kilometry chce otrzymać uczciwie zarobione pieniądze. Kilka dni temu sprawę zgłosił do Prokuratury Rejonowej w Ropczycach. - Sprawę prowadzimy pod kątem wyłudzenia pieniędzy - potwierdza Dariusz Brzykowski, szef prokuratury.
- Niech sąd rozstrzygnie, spór. Nie boję się werdyktu - mówi szef firmy transportowej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Dawno niewidziana Szostak na imprezie. Bardzo się zmieniła [ZDJĘCIA]
- Roksana Węgiel i Kevin Mglej wezmą nowy ślub! Sensacyjne szczegóły tylko u nas
- Rozanielona Kinga Duda wije sobie nowe gniazdko w Warszawie! ZDJĘCIA TYLKO U NAS
- Grób Wojciecha Siemiona wyróżnia się na cmentarzu. Uwielbiany aktor zginął tragicznie