Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobieta Przedsiębiorcza w teatrze. Monika Szela, czyli ze sceny do gabinetu dyrektora

Alina Bosak
Monika Szela otrzymała tytuł Kobiety Przedsiębiorczej 2012 w kategorii: działalność artystyczna. Statuetkę zdobyła głosami kapituły konkursu, który po raz piąty zorganizowały Nowiny i portal Strefa Biznesu.
Monika Szela otrzymała tytuł Kobiety Przedsiębiorczej 2012 w kategorii: działalność artystyczna. Statuetkę zdobyła głosami kapituły konkursu, który po raz piąty zorganizowały Nowiny i portal Strefa Biznesu. Krzysztof Kapica
Monika Szela dyrektorem "Maski" jest niespełna rok, a już udowodniła, że wie, jakiego teatru chce dla Rzeszowa. Jej wizja się podoba. Właśnie zdobyła tytuł Kobiety Przedsiębiorczej 2012.

Ubrana swobodnie, ale elegancko. Do tego perfekcyjnie ścięte włosy i tryskające energią orzechowe oczy. To one najbardziej zwracają uwagę.

Tak było, kiedy występowała na deskach najpierw "Kacerka", potem "Maski", jako prowadząca poranny program Telewizji Rzeszów i teraz, gdy spotykamy ją w fotelu dyrektora.

Na stole pyszne ciasteczka, bo przecież w sobotę było Moniki.

- Spóźnione imieniny - uśmiecha się

Monika Szela, dyrektor Teatru "Maska". Obchodzone są w biegu, bo przecież solenizantka na głowie ma coś znacznie ważniejszego - od niedzieli trwa w Rzeszowie Festiwal Teatrów Ożywionej Formy "Maskarada".

Wymyślony przez poprzedniego dyrektora, ale właśnie przez nią zmieniony z przeglądu na festiwal - co oznacza, że przyznane zostaną nagrody dla najlepszych spektakli i aktorów. Dla widzów przygotowano 18 spektakli.

- Zaprosiliśmy do Rzeszowa polskie i zagraniczne teatry, które w ostatnich sezonach zdobyły największe uznanie widzów i krytyki - zapewnia pani dyrektor. - Dobieraliśmy je bardzo starannie i teraz jestem spokojna o powodzenie festiwalu. Właściwie myślami jestem już pod koniec czerwca, ponieważ na Europejski Stadion Kultury przygotowujemy panel teatralny, na który również zapraszamy gości i przygotowujemy także własną premierę. Wcześniej 1 czerwca odbędzie się premiera spektaklu dla dzieci "Dzikie łabędzie". Czeka nas festiwal Carpathia. A w sierpniu szykujemy obchody 80. rocznicy urodzin Jerzego Grotowskiego.

Biorę, co daje życie

Ma 37 lat i wie, czego chce. Planowanie artystycznych wydarzeń, twórcze pomysły, burze mózgów z zespołem to jej żywioł. Dlatego, chociaż nie myślała wcześniej o kierowaniu teatrem, teraz czuje się w gabinecie dyrektora jak ryba w wodzie.

- Nie planowałam tego, ale życie tak się ułożyło. W pewnym momencie zdecydowałam się wystartować w konkursie na dyrektora teatru, w którym do tej pory pracowałam jako aktorka. I zdołałam przekonać komisję, że mam wizję rozwoju tego miejsca i wiem, co zaproponować widzom. Zaufali mi. A mówiłam o tym, że Teatr "Maska" powinien się otwierać na nowe możliwości, doświadczenia, kontakty. Aktorzy mają współpracować z najlepszymi twórcami i doświadczać odbioru nie tylko małego widza, ale także starszej widowni. Dlatego nie gramy już tylko bajek, na stałe wprowadziłam do repertuaru spektakle dla dorosłych widzów.

I tak, niepełna rok temu z koleżanki stała się szefem. Z kolegami nadal jest na ty. I mówi, że nie wyczuwa dystansu między gabinetem a garderobą. Czuje, że z tym zespołem ludzi wiele może.

To pasjonaci. Lubią się artystycznie wyszaleć. Można dzwonić o dowolnej porze, proponować nowe zadania. Jedyne, co ogranicza ten twórczy żywioł, to finanse. Ale i o nie w teatrze potrafią powalczyć, a z nowej dyrektor wychodzi przy okazji prawdziwy menedżer:

- Z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego otrzymaliśmy dotację na "Maskaradę" i festiwal "Źródła pamięci. Szajna - Grotowski - Kantor". Na remont dodatkowe środki przyznał nam Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska. Przy współpracy z niemiecką szkołą aktorską Reduta otrzymaliśmy dofinansowanie z Funduszu Współpracy Polsko-Niemieckiej. Złożyliśmy wniosek do Funduszu Wyszehradzkiego o dofinansowanie festiwalu Carpathia. Wiedząc, jakie mamy potrzeby, pomysły i marzenia, szukamy dodatkowych pieniędzy, by móc je realizować.

Na scenie, na wizji, w gabinecie

Ma doświadczenia w różnych zawodach. Zawsze chciała być aktorką, ale rodzice upierali się, że w ręku trzeba mieć solidny fach w ręku. Pozbyli się obaw, kiedy córka zdobyła dyplom na germanistyce.

Wydawał im się pewniejszy niż nauka w Stacjonarnym Studio Aktorskim "SPOT" w Krakowie. Monika ukończyła je w 1997 r. i rozpoczęła pracę w rzeszowskim teatrze lalek (wtedy jeszcze "Kacperku").

- Kiedy 15 lat temu zdawałam dyplom aktorski, nie wydawało mi się, że zawiedzie mnie on do gabinetu dyrektora. Widocznie tak miało być.

Czy żałuje, że zeszła ze sceny?
- Czasem, kiedy siedzę podczas premiery jakiegoś udanego spektaklu, jest mi trochę żal. Nie wydaje się jednak, żeby ta droga była już zamknięta. Myślę, że wiele jest jeszcze przede mną.

Z telewizją współpracowała przez 10 lat.

- Bo zawsze byłam niespokojnym duchem, więc obok pracy w teatrze znalazłam sobie dodatkowe zajęcie. Telewizja mi odpowiadała, bo zawsze lubiłam pracę zespołową, a tam podobnie jak podczas występu na scenie, ona jest nieodzowna. Nic się nie da zrobić bez realizatora wizji, dźwiękowca, charakteryzatora, wydawcy. Bez nich nie istnieje także prezenter. Tak samo traktuję kierowanie teatrem - jako pracę całego zespołu.

Kiedyś często jej się śniło, że spóźnia się na spektakl. Ale w rzeczywistości większe wpadki na scenie jej się nie przydarzały.

- Łatwiej przypominam sobie zabawne sytuacje z telewizji - stwierdza pani dyrektor. - Kiedyś prowadziłam program "na żywo" - "Podkarpacki poranek". W pewnym momencie wydawca oznajmił mi przez głośniczek, który miałam ukryty w uchu: "A teraz za twoimi plecami przejeżdża ciągnik. Powiedz to widzom." Myślałam, że żartuje, zaczęłam się śmiać, ale kątem oka zauważyłam, że za oszkloną ścianą studia rzeczywiście widać przejeżdżający traktor. Okazało się, że kolega chciał jego pojawienie się powiązać z budową nowego basenu.

Rodzina zawsze za mną murem

Na galę konkursu "Kobieta Przedsiębiorcza" przyszła z rodzicami.

- Zawsze mi kibicują. Uczestniczą w moim życiu. Przychodzą do mojego teatru na premiery, koncerty, spektakle dla dorosłych. Są ze mną, więc ich obecność na gali była czymś naturalnym.

Dziadkowie, teściowie to grupa wsparcia, która pomaga w wychowaniu dzieci. Monika żartuje, że córka i syn, urodzili się w międzyczasie życia zawodowego, toczącego się przecież na pełnych obrotach. Natalia ma dziś 10 lat, a Mateusz - 6.

- Oboje przychodzą ze mną na spektakle. Musieli przywyknąć, że mama dużo pracuje. Artysta to ktoś, kto idzie do pracy wieczorem i w wolne dni, właśnie wtedy, kiedy inni odpoczywają. Życie rodzinne w domach artystów toczy się obok. ,b>Kiedy pracowałam w teatrze i telewizji, zazwyczaj nie miewałam wolnego w święta

- wszystkie te dyżury w wigilię, Wszystkich Świętych i inne ważne dni. Rodzina musiała się dostosować. Bliższa i dalsza.

Warto?

- Myślę, że tak. Chociaż moje dzieci już tak chętnie by tego nie potwierdziły. Dla mnie ważne jest to, że pracuję w zawodzie i środowisku, które kocham, które mnie pociąga. To sprawia, że właściwie nigdy nie jestem w pracy. Bo wychodząc do teatru sprawiam sobie przyjemność. Wstaję każdego dnia rano z radością. To jest ogromna wartość, że z pasji narodził się zawód. Mam tu tyle radości, przyjemności i satysfakcji. Każdego dnia, nawet tego z problemami, bo problemy się rozwiązuje i jest zadowolenie, że pokonało się kolejną przeszkodę. Pewnie Tomek (mąż) i dzieci woleliby, abym wieczorami i w niedzielę towarzyszyła im w domu, ale z drugiej strony, nie byliby szczęśliwi, widząc, że męczę się w innej pracy, która nie dawałby mi żadnej radości.

Przyzwyczaiła się do takiego rytmu zajęć. Teraz, kiedy została dyrektorem, śmieje się, że jest w pracy na okrągło, bo nawet jak nie ma jej w teatrze, to o nim myśli.

Ładowanie baterii

Skąd czerpie energię do życia na pełnych obrotach?

- Dodaje mi jej każdy udany dzień - oświadcza przedsiębiorcza kobieta. - Kiedy nad czymś bardzo się napracuję, a to potem przynosi fajne efekty. Kiedy spektakl, którym rozpoczęliśmy festiwal, spodobał się publiczności, a kolejna premiera spotkała się z aplauzem. To daje bardzo dużo siły do planowania i realizowania kolejnych zadań.

16 dni zaległego urlopu planuje wykorzystać na wakacjach.

- Lubię wodę i plażę, ale to nie oznacza leniwego wylegiwania się na słońcu - zapewnia. - Poszaleję z dziećmi w basenie i będę nurkować. Bo to także jedna z moich pasji.

Marzy, żeby było jak jest.

- Mam szczęście w życiu, mam szczęście do fantastycznych ludzi. Nie brakuje mi dobrych pomysłów i wsparcia dla ich realizacji. Jeśli jeszcze mi i bliskim dopisywać będzie zdrowie, czego chcieć więcej?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24