Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Kod nieśmiertelności" - dobrze naładowany film

Piotr Samolewicz
Kim jestem w społeczeństwie masowym? Czy zwykłym pasażerem podobnym do wielu innych, czy kimś wyjątkowym?  (Jake Gyllenhaal w kadrze z filmu).
Kim jestem w społeczeństwie masowym? Czy zwykłym pasażerem podobnym do wielu innych, czy kimś wyjątkowym? (Jake Gyllenhaal w kadrze z filmu). Monolith
"Kod nieśmiertelności" jest rozrywkową propozycją dla wymagającego widza.

Reżyser Duncan Jones, prywatnie syn legendy rocka Davida Bowie, to prawdziwe odkrycie brytyjskiego kina. Kilka lat temu zabłysnął niskobudżetowym debiutanckim filmem SF "Moon" (w Polsce ukazał się na DVD), teraz można oglądać na dużym ekranie jego drugi film, tym razem wysokobudżetowy obraz zrealizowany w USA z Jake Gyllenhaalem w roli głównej.

Tylko 8 minut

"Kod nieśmiertelności" wymaga skupienia. Jeśli w typowym amerykańskim filmie akcja rozwija się od jednego punktu zwrotnego do kolejnego aż po kulminację, po której następuje zakończenie, tak akcja "Kodu..." kręci się wokół jednego emocjonującego punktu kulminacyjnego. Główny bohater, kpt Colter Stevens, siedzi w pociągu jadącym do Chicago. Ma zdemaskować terrorystę, który zamontował bombę. Jeśli nie zmieści się w 8 minutach, to z pociągu zostanie złom a z ludzi krwawa miazga.

Dlaczego Stevens ma tylko osiem minut? Bo jest jedynie mózgiem podtrzymywanym przy życiu przez komputer. Ludzki mózg przetrzymuje w pamięci ostatnie impulsy na 8 minut przed śmiercią. Stevens uczestnicząc w tej nowatorskiej wojskowej operacji może cofać się do przeszłości i penetrować złoża pamięci osób, które jechały feralnym pociągiem. Dopiero za którymś razem zdemaskuje zamachowca. Oczywiście nie cofnie rzeczywistości, ale poznanie, kim jest terrorysta, może zapobiec późniejszym zamachom.

Kilka obsesji

"Kod nieśmiertelności" jest filmową bombą naszpikowaną różnymi ładunkami. Podstawowy to rasowy thriller w stylu Hitchcocka: zwyczajny facet zostaje wmontowany w sytuację, z której chce za wszelką cenę się wykaraskać.

Z tym tematem łączy się problem tożsamości, jedna z prawdziwych współczesnych obsesji. Kim jestem w społeczeństwie masowym? Czy zwykłym pasażerem podobnym do wielu innych, czy kimś wyjątkowym, w rodzaju amerykańskich superbohaterów, którzy muszą uratować świat.

Pojawia się też inna obsesja: wszechwładnego organizmu (państwa, armii, korporacji), który manipuluje człowiekiem. Bo Colter Stevens zaczyna zadawać sobie pytanie, czy faktycznie jest weteranem z Afganistanu, czy w ogóle żyje, czy jest tylko cieniem własnego istnienia, bytem wirtualnym.

Sztuczne zakończenie

"Kod nieśmiertelności", reż. Duncan Jones. Dramat SF, USA 2011. Kino Helios w Rzeszowie

Film Duncana Jonesa ogląda się znakomicie. Nie jest tak przeładowany efektami specjalnymi i nie piętrzy się poziomami rzeczywistości jak podobne mu "Incepcja" Christophera Nolana czy "Wyspa tajemnic" Martina Scorsese. Każdy wariant rozwoju akcji jest czytelny i logiczny. Natomiast zdecydowaną słabością "kodu..." jest skomplikowane, jakby dopisane na siłę szczęśliwe zakończenie. Czyżby Duncan Jones i scenarzysta Ben Ripley chcieli uniknąć porównywania ich filmu do pesymistycznych, paranoicznych obrazów Johna Frankenheimera "Przeżyliśmy wojnę" i "Twarze na sprzedaż"?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24