Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolarstwo. Marcin Piecuch wygrał w Krynicy

Tomasz Ryzner
Marcin Piecuch szlifuje formę przed wyjazdem w Alpy.
Marcin Piecuch szlifuje formę przed wyjazdem w Alpy. archwium
Marcin Piecuch (SZiK Vimar Martombike Eska) wygrał III edycję cyklu MTB Marathon w Krynicy Zdrój. Drugie miejsce zajął Szymon Zacharski z Idea Bank 3R Team, trzecie Dominik Grządziel z DSR Author.

Kolejny raz w tym roku kolarze ścigali się w deszczu, przy temperaturze poniżej 10 stopni, na szczytach spadającej nawet do 5 stopni. Podłoże stało się bardzo grząskie, przez co organizator skrócił trasę o najbardziej błotniste, nieprzejezdne odcinki. Ostatecznie najdłuższy dystans liczył 67 km i 2300 m w pionie. Pokonanie go zajęło Piecuchowi 3 godziny 37 minut. Zacharskiego wyprzedził o nieco ponad 3 minuty, choć jeszcze w połowie dystansu to inny zawodnik był na prowadzeniu.

- Do Krynicy przyjechaliśmy rano. Od 9 dość mocno padało. Długie getry, ciepła potówka i kurtka przeciwdeszczowa miały pomóc w walce z wychłodzeniem - mówi rzeszowianin. - Pierwszy podjazd, choć początkowo asfaltowy, szybko rozerwał peleton, a po wjechaniu w pierwsze błotniste odcinki podzielił wszystkich. Błoto pryskające spod kół utrudniało jazdę jeden za drugim. Prowadził Bartosz Janowski, za nim jechał Michał Ficek i Dominik Grządziel. Ja trochę zostałem, chciałem trzymać się wytycznych z licznika mocy i założeń treningowych. Na zjeździe do Czarnego Potoku Bartosz złapał gumę, co wykluczyło go z rywalizacji. Przede mną było dwóch zawodników i około 30 minut podjazdu na Jaworzynę. Do szczytu wyprzedziłem Dominika i niwelowałem stratę do Michała Ficka, ale na górze było to jeszcze około 15 sekund.

- Widoczność była minimalna, jechałem na czuja, nie widząc kolejnych strzałek. Zjeżdżając po stoku, pojechałem trochę w złą stronę i tak kilka razy orientowałem się, że nie jadę dobrą ścieżką. Wjeżdżając w las, zjazd stał się bardzo stromy i śliski. Wyprzedził mnie Dominik, ale do kolejnego szczytu ponownie go dogoniłem. Na zjeździe złapaliśmy pierwszego Ficka. Po wjechaniu na drogę przez Wierchomlę wiedziałem, że kolejny podjazd będzie kluczowy. Początek zacząłem spokojnie, rozkręcając wystudzone nogi i wkręcając się na odpowiednie waty. Od połowy próbowałem wykorzystać strome odcinki, ale dopiero pod koniec podjazdu Michał odpadł. Teraz pozostało utrzymać przewagę. Wiedziałem, że na zjazdach nie ma co szaleć, dlatego z interwałowej części po grani wycisnąłem co tylko się dało. Długi zjazd do Słotwin był już spokojniejszy, choć mocno zalepiony napęd nie pozwolił mi odpowiednio mocno pedałować na kolejnym podjeździe. Mała tarcza zaciągała łańcuch, więc przepychałem z blatu. Ostatnie hopki i zjazd to kontrolowanie, czy mam czyste plecy i wystrzeganie się przed wywrotką i złą zmianą przełożenia. Atakując na podjeździe z Wierchomli nie sądziłem, że uda mi się całkiem odjechać, mimo to wiedziałem, że tylko tam może mi się udać odjazd. Warto było spróbować - zakończył Marcin.

W tym tygodniu zawodnicy SZiK Vimar Martombike Eska zmierzą się z 4 dniowym wyścigiem Beskidy MTB Trophy, a za nieco ponad miesiąc wystartują w najważniejszym dla nich etapowym wyścigu Craft Bike Transalp przemierzającym w Alpy z północy na południe. W 8 dni do pokonania będą mieli 670 km i ponad 20 000 m w pionie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24