Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolejne skargi na holenderskich pracodawców. "Warunki tam były gorsze niż zapewniano nas w Polsce"

Wojciech Tatara
Nasz wczorajszy artykuł, w którym opisaliśmy historię Anny i Piotra, wywołał spore poruszenie pośród Czytelników. Lawinowo zaczęliśmy dostawać kolejne sygnały.
Nasz wczorajszy artykuł, w którym opisaliśmy historię Anny i Piotra, wywołał spore poruszenie pośród Czytelników. Lawinowo zaczęliśmy dostawać kolejne sygnały. Krzysztof Kapica
Po artykule o parze, która źle wspomina pracę w Holandii, do której pojechała poprzez biuro pośrednictwa pracy, dostaliśmy kolejne podobne skargi.

Wczoraj opisaliśmy historię Anny i Piotra, którzy wyjechali do Holandii, aby pakować paprykę.

- To nie była fabryka, to był istny obóz pracy - opowiadali nam młodzi ludzie.

Nie oni jedni mają podobne przeżycia.

- Dwa lata temu wyjechałem do pracy w Holandii z pomocą rzeszowskiej agencji pośrednictwa pracy. Pracować miałem w fabryce sera w mieście Almere. To był koszmar. Byliśmy zmuszani do niemal niewolniczej pracy, dużo dłuższej niż przepisowe 12 godzin. Podczas pośpiesznego podpisywania umowy z agencją nie zobaczyliśmy klauzuli, że mogą nas wezwać do pracy o każdej godzinie i np. SMS przychodził o 3 w nocy, a za 15 minut mieliśmy już być w fabryce. Często zdarzało się, że ktoś był na przykład 8 godzin na porannej zmianie i nawet nie zdążył dojechać do służbowego mieszkania, a tu przychodził SMS, że trzeba iść na kolejnych 8 godzin do pracy. Błędy i oszustwa przy wypłatach dotyczyły wszystkich osób i zdarzały się tydzień w tydzień. Byliśmy zastraszani utratą pracy za wszystko, za najmniejszy błąd, a zwolnienie wiązało się z natychmiastową eksmisją z mieszkań służbowych. Na moich oczach chłopakowi obcięło palec, a polscy kierownicy zatamowali krew i kazali mu jeszcze 2 godziny pracować, wykonując lżejszą pracę - napisał do nas wczoraj jeden z Czytelników.

Podobną historię opisał nam pochodzący z Przemyśla pan Krystian.

- Pół roku temu postanowiłem wyjechać do Holandii w celach zarobkowych, skontaktowałem się z biurem rekrutującym osoby z regionu podkarpackiego. Na miejsce dotarłem około 5 nad ranem, a już godzinę później zadzwonił koordynator z informacją, że za 15 minut mam być gotowy do pracy, choć wcześniej dostałem SMS, że mam iść dopiero na trzecią zmianę. Wkurzyłem się, nie ukrywam tego, powtarzałem koordynatorowi, że jestem niewyspany, głodny i zmęczony, a on na to, że ja tutaj nie przyjechałem odpoczywać, tylko zap...ć i albo idę do pracy, albo mam wyp...ć z domku - opowiada nasz rozmówca.

Poszkodowani mogą dochodzić swoich praw przy pomocy Państwowej Inspekcji Pracy.

- Istnieje prawna możliwość kontroli agencji pracy tymczasowej. Jeżeli się do nas zgłosi osoba, która na przykład podpisała umowę, że będzie zarabiać za granicą konkretną stawkę, a na miejscu okazało się coś innego, to my jako inspekcja pracy możemy interweniować - mówi Dawid Baran, okręgowy inspektor pracy.

Przed wyjazdem za granicę warto też dokładnie sprawdzić przyszłego pracodawcę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24