Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Komu potrzebna "autostrada" prowadząca w pola i do chlewni? W Pantalowicach protestują

Klaudia Oronowicz
- Po co nam taka droga która prowadzi do chlewni i w puste pola? - pytają mieszkańcy. Gmina przekonuje, że jest ludziom potrzebna.
- Po co nam taka droga która prowadzi do chlewni i w puste pola? - pytają mieszkańcy. Gmina przekonuje, że jest ludziom potrzebna. Fot. Klaudia Oronowicz
W Pantalowicach gmina zaplanowała remonty dwóch dróg. Ma być szeroka jezdnia i porządna ścieżka pieszo-rowerowa. Władze gminy wystąpiły o dofinansowanie, projekt się spodobał, udało się zdobyć znaczne pieniądze. Zwykle takie inwestycje są przez obywateli bardzo pożądane, dlaczego więc tym razem znaczna grupa mieszkańców protestuje? - Bo chcą nam zabrać działki na drogi, które nigdzie nie prowadzą - tłumaczą.

Ponad 5 milionów złotych gmina Pantalowice chce przeznaczyć na remonty dwóch dróg. Dofinansowanie ze środków Rządowego Funduszu Rozwoju Dróg ma wynieść prawie 3 miliony. Wypadałoby się cieszyć, że gmina się rozwija, że jest postęp cywilizacyjny, ale nie wszyscy są zadowoleni.

Do naszej redakcji zgłosiło się 10 rodzin, których inwestycja bezpośrednio dotyczy. To znaczy będą musieli oddać część swoich terenów. Jak mówią, chcą im odebrać na planowane drogi od 2 metrów, do nawet 9 metrów ich działek przydomowych, budowlanych i rolniczych. Niektórym aż po same okna. Geodeci już powbijali pomarańczowe słupki.

- Czy uda się to jeszcze jakoś rozwiązać? - pytają z nadzieją w głosie. - Po co nam taka droga o szerokości 10 metrów? Przecież ta droga nie prowadzi nigdzie indziej, jak w czyste pola i do chlewni.

Jedna z mieszkanek ma oddać kilkumetrowy pas i będzie musiała wyburzyć garaż. Jej sąsiad dopiero co zrobił nowe ogrodzenie, które też będzie zniszczone. Inna mieszkanka mówi, że zabierają jej źródło dochodu, bo jej działka jest pełna porzeczek. Jeśli zabiorą teren pod drogę, znikną też krzewy. A ma bardzo niską emeryturę. Jeszcze inni wyliczają, że będą musieli wyciąć kilkaset drzew i krzewów. A poza tym jeśli gmina zabierze część terenu, na niektórych działkach dzieci gospodarzy nie będą mogły już wybudować swoich domów.

Jednym zabierają, drugim nie

Ci, co czują się pokrzywdzeni, uważają, że przy projekcie nie zostały zachowane elementarne zasady sprawiedliwości. Bo po jednej stronie drogi zabiera się działki, a po drugiej nie.

- Teraz droga jest prosta, a po remoncie będzie kręcona. Według planów, z jednej strony drogi właścicielom zabierają, a przy dwóch kolejnych budynkach nie zabierają ani centymetra i dalej znów zabierają - pokazują nam mieszkańcy.

Gmina zapewnia, że wszystkie rozwiązania projektowe są zgodne z obowiązującymi przepisami technicznymi i z przyjętą sztuką budowlaną. Oraz zgodne z wnioskiem w ramach Rządowego Funduszu Rozwoju Dróg. W przetargu został wyłoniony wykonawca, który ma zrealizować inwestycję w formie zaprojektuj - wybuduj. Posiada on uprawnienia do projektowania dróg. - Zajmowane i wydzielane pasy stanowią minimalną powierzchnię zajętości, lecz konieczną do odpowiedniego wykonania rozbudowy drogi gminnej - informuje gmina.

Mieszkańcy przypominają, że niecałe 4 lata temu zakończone zostało scalanie. Wtedy zrobiono wszystkie drogi i rowy.

- A w tej chwili chcą to wszystko likwidować i po raz kolejny tym samym osobom zabierać działki - denerwują się ludzie.

Komu potrzebna taka „autostrada”?

No i kolejny problem, na który zwracają uwagę mieszkańcy. Czy pieniądze są wydawane właściwie? Komu potrzebna jest taka „autostrada”, która prowadzi w pola i do chlewni? Czy inwestycja jest przyszłościowa? Bo, jak wykazują zainteresowani, w okolicy mieszka tylko garstka dzieci. Od 40 lat dopiero pierwszy dom się tu wybudował - argumentują.

Co na to wszystko burmistrz Kańczugi?

Podkreśla, że nie jest to droga prowadząca tylko w pola czy do chlewni. Zlokalizowana jest w terenie zabudowanym, znajdują się przy niej budynki mieszkalne. Poza tym stanowi połączenie dróg gminnych z drogą wojewódzką.

- W wyniku rozbudowy dróg poprawi się dojazd do miejscowego stadionu sportowego, świetlicy wiejskiej, placu zabaw i siłowni zewnętrznej, altany, a także zabytkowego parku - wylicza burmistrz Andrzej Żygadło. - Projektowana ścieżka pieszo-rowerowa będzie stanowić kontynuację oraz połączenie projektowanej ścieżki wzdłuż drogi wojewódzkiej z Kańczugi do Pantalowic i będzie doprowadzona do terenów rekreacyjnych zlokalizowanych w końcowej części dróg objętych rozbudową.

Dzięki rozbudowie drogi będzie dobry dojazd do stadionu i świetlicy - przekonuje gmina
Dzięki rozbudowie drogi będzie dobry dojazd do stadionu i świetlicy - przekonuje gmina
Fot. Klaudia Oronowicz

Mieszkańcy przekonują, że ścieżka rowerowa nie jest im potrzebna i jest nieprzemyślana.

- Kończy się na czyimś ogrodzeniu i co ma dalej zrobić rowerzysta? Dlaczego z tej ostatniej posesji nie zabiorą działki tak jak innym, tylko zatrzymują ją przed ostatnim domem? Jaka to sprawiedliwość i gdzie tu sens? - pytają mieszkańcy.

Gmina tłumaczy, że ścieżkę pieszo-rowerową zaprojektowano do ostatniego budynku mieszkalnego i zakończono poprzez włączenie do drogi gminnej, z której rowerzyści mogą na dalszym odcinku poruszać się po jezdni na końcowym odcinku drogi, a następnie drogami wewnętrznymi w kierunku Bóbrki Kańczuckiej.

Gdzieś coś wisiało, nikt nie wiedział

Jakby nieco w tle podniosła się awantura o to, że mieszkańcy - jak przekonują - nic nie wiedzieli o planowanej inwestycji.

- Gmina się z nami nie kontaktowała. Ani nas nie zaproszono do urzędu gminy, ani tutaj nikt nie przyjechał. Nie było rozmów. Chcielibyśmy, żeby burmistrz zobaczył, jak to wygląda realnie, żeby miał orientację, jaką krzywdę nam wyrządza - tłumaczą.

Inaczej sprawę widzi Urząd Gminy w Kańczudze, który twierdzi, że odbyły się już dwa spotkania z mieszkańcami, w których uczestniczył burmistrz i na których zostały omówione sprawy związane z opracowaniem dokumentacji projektowej. Natomiast w dniu 24 maja mieszkańcom został przedstawiony przebieg granic przyjęty w dokumentacji. Powyższa dokumentacja była również do wglądu w Urzędzie Miasta i Gminy Kańczuga.

- Dowiedzieliśmy się w pewnej instytucji, że jest decyzja odnośnie środowiska. I to była decyzja wydana już w tamtym roku! Natomiast na tablicy ogłoszeń w urzędzie gminy ukazała się 29 stycznia i wisiała do 22 lutego, ale my o tym nie wiedzieliśmy - zapewnia radna Jolanta Kubicka, jedna z poszkodowanych mieszkanek.

- Zresztą jak mielibyśmy dowiedzieć się o tym ogłoszeniu, skoro nikt nie jeździł do Urzędu Miasta i Gminy w Kańczudze, bo był to to okres pandemii? - pytają. A w Pantalowicach nie było żadnej informacji na tablicy ogłoszeń, a przecież sprawa dotyczyła mieszkańców. Ponadto taka decyzja powinna być przede wszystkim zamieszczona na stronie głównej Urzędu Miasta i Gminy.

- Nie było reakcji mieszkańców, nikt się nie zgłosił, więc burmistrz stwierdził, że jest brak potrzeby przeprowadzenia oceny oddziaływania. A jak miał się ktoś zgłosić, skoro nikt o tym nie wiedział? - pyta rozgoryczona mieszkanka.

Przyznają też, że nie rozumieją wszystkiego, co jest na mapkach, które udało im się zdobyć. Nikt im tego nie objaśnił. Mieszkają tu prawie sami starsi mieszkańcy i pewne rzeczy są dla nich niejasne. Dopiero gdy powbijano im pomarańczowe słupki, zrozumieli, ile ich własności zostanie im odebrane.

- Zostaliśmy postawieni pod ścianą. Cały czas mówili, że to tylko koncepcja, a okazało się, że to już projekt. Nikt z nami nie rozmawiał, żadnego zebrania nie było. Dostaliśmy tylko zawiadomienia, że będą chodzić i znaczyć tymi słupkami - mówi zalana łzami kobieta.

Mieszkańcy zapewniają, że pierwszy konkret pojawił się dopiero 20 czerwca. Dostali listowną decyzję dotyczącą remontu dróg. Zaraz następnego dnia napisali odwołanie. Podpisali się pod nim wszyscy, którzy czuli się poszkodowani.

W decyzji wyczytali m.in., że natężenie ruchu na jednej z dróg to około 350 pojazdów na dobę, a na drugiej 220 pojazdów.

- To jest nieprawda. Nie ma tyle aut tutaj nawet w ciągu miesiąca. Przecież tu jest tylko kilka domów i dalej to już tylko pola - argumentuje mieszkaniec Pantalowic.

Czy, jeśli część tej skarpy zostanie zlikwidowana, dom nie będzie zagrożony? - pytają właściciele
Czy, jeśli część tej skarpy zostanie zlikwidowana, dom nie będzie zagrożony? - pytają właściciele
Fot. Klaudia Oronowicz

Gmina tłumaczy, że jest to prognozowany średni dobowy ruch pojazdów w okresie letnim po rozbudowie dróg. Uwzględnia on rozwój miejscowości, a także zlokalizowane przy rozbudowywanych drogach wcześniej wymienione obiekty rekreacyjne do których pojazdy będą dojeżdżać.

Mieszkańcy wyczytali też w decyzji, że w czasie prac przewiduje się wycinkę około 80 sztuk drzew i 95 sztuk krzewów ozdobnych.

- Tu jest o wiele więcej drzew. Będzie trzeba wyciąć około 600 - 700 sztuk - szacują.

Oddadzą część działek. Co za to?

Jakich rekompensat mogą spodziewać się mieszkańcy, jeśli ich działki zostaną im zabrane? Kiedy się o tym dowiedzą?

Tego jeszcze nie wiadomo. Na projektowaną inwestycję wydana zostanie decyzja wywłaszczeniowa w trybie tzw. „specustawy drogowej” i odszkodowawcza przez starostę przeworskiego. Zostanie powołany rzeczoznawca majątkowy, który wyceni grunt wydzielony pod drogę oraz pozostałe rzeczy znajdujące się na działkach: ogrodzenia, drzewa oraz inne wartościowe elementy zagospodarowania działek, za które gmina będzie wypłacać należyte odszkodowania. Szacunek będzie wykonany po uzyskaniu decyzji zezwalającej na realizacje inwestycji drogowej.

Ważne są punkty

Interweniowali u władz województwa oraz w starostwie, odwoływali się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego.

- Napisaliśmy także pismo do Urzędu Miasta i Gminy w Kańczudze - tłumaczą mieszkańcy. Interweniowaliśmy też na dwóch sesjach rady miejskiej, ale to nic nie dało - dodają. - Dowiedzieliśmy się, że są jeszcze szanse na rezygnację ze ścieżki pieszo-rowerowej na jednej z dróg.

Okazuje się, że nie jest to jednak takie oczywiste. Bo zgodnie z wymaganiami Rządowego Funduszu Rozwoju Dróg zaprojektowanie i wykonanie ścieżki pieszo-rowerowej oraz chodników jest dodatkowo punktowane, co z kolei ułatwia otrzymanie dofinansowania. Co by się stało, gdyby ze ścieżki zrezygnować?

Końcem maja Miasto i Gmina Kańczuga wystąpiło z zapytaniem do Urzędu Wojewódzkiego w Rzeszowie, czy pominięcie budowy ścieżki pieszo - rowerowej i wybudowanie samego chodnika wpłynie na dofinansowanie i jakie ewentualne konsekwencje poniosłaby gmina w wyniku rezygnacji z tej części infrastruktury. Otrzymali odpowiedź, że zmniejszenie zakresu zadania poprzez rezygnację ze ścieżki pieszo - rowerowej spowoduje utratę 2 punktów i tym samym wniosek trafi na listę rezerwową.

Dalsze zapytania w tej sprawie zakończyły się tym, że Urząd Wojewódzki podtrzymał dotychczasową odpowiedź z dodatkowym zapisem, że w przypadku rezygnacji z wykonania ścieżki pieszo-rowerowej przy jednej z dróg objętych wnioskiem, zadanie straci 1 punkt i pozostanie nadal na liście podstawowej.

Ważniejszy człowiek czy dodatkowe fundusze?

Mieszkańcy zapowiadają, że nie poddadzą się. Będą walczyć do samego końca. Chcą remontu, ale nie potrzebują - jak mówią - „takich dziwactw”. Są otwarci i chcą pójść na ugodę z burmistrzem. Teraz pozostaje im tylko czekać, czy Urząd Miasta i Gminy w Kańczudze, zgodzi się na ich propozycje.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24