Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koniki polskie żyją pod Mielcem

KRZYSZTOF URBAŃSKI
Grzegorz Osak ze swoim podopiecznym Kubą
Grzegorz Osak ze swoim podopiecznym Kubą AUTOR
Są żywotne, odporne i zawsze skore do zabawy. Doskonale nadają się do hippoterapii (rehabilitacji niepełnosprawnych dzieci poprzez jazdę konną. Nie ma w nich agresji i złośliwości. Koniki polskie, spokrewnione z tarpanami, od kilku lat żyją w podmieleckich lasach. Dla turystów są sporą atrakcją.

W Polsce pod koniec XVIII wieku podjęto próbę odnowienia rasy tarpanów, ale niestety wszystkie konie trafiły do gospodarstw rolnych, gdzie krzyżowane z innymi rasami zatraciły swoje pierwotne cechy. Do wybuchu II wojny światowej zachowało się kilka sztuk, które były najbliższe tarpanom, lecz zostały wywiezione w głąb Niemiec. Po wojnie Polska Akademia Nauk podjęła próbę poszukiwania wzorca dla wymarłej rasy. Tak powstał konik polski, który ma najwięcej wspólnego z tarpanami.
- Podstawowymi cechami rozpoznawczymi są czarna pręga wzdłuż grzbietu, 135 centymetrów w wysokości w kłębie oraz charakterystyczna czarno-myszata maść - powiedział Grzegorz Osak z Leśnictwa Dobrynin.
Do tuszymskich lasów, w obrębie których znajduje się Dobrynin, trafiły kilka lat temu z inicjatywy nadleśniczego Zygmunta Jurasza. Dwie klacze i jeden ogier zostały umieszczone pod opieką Grzegorza Osaka, który doglądał swoich podopiecznych na kilkudziesięciohektarowym wybiegu. Mimo, że stadko hasa po ogrodzonym lesie od kilku lat, wciąż zaskakuje swojego opiekuna. Jak opowiada Grzegorz Osak, klacz urodziła trzy źrebaki. Jeden z nich był tak słaby, że nie mógł ustać na nogach. Matka porzuciła go i odeszła z całym stadem. Leśnicy byli przekonani, że źrebak nie przeżył.
[obrazek2] Dzikie stado koników polskich żyjące w podmieleckim lesie. (fot. AUTOR)Tymczasem półtora roku później leśniczy otrzymał telefon od jednego z myśliwych: twierdził z całą stanowczością, że jeden z koników o imieniu Kuba znów postanowił pozwiedzać okolicę. Okazało się jednak, iż podejrzewany o ucieczkę konik skubie trawę na podwórku. Po kilku tygodniowym "śledztwie" i poszukiwaniu śladów natrafiono na dziką kobyłkę. Okazało się, że "koń-widmo" to dawno porzucony konik polski, nad którym zlitowała się sarna. Wychowała maleństwo i nauczyła samodzielności. Kobyłka sama postarała się o "stajnię" między świerkami, na popas wychodziła tylko na skraj lasu, po czym zawsze uciekała.
- Przez pół roku próbowaliśmy ją złapać, pomagali weterynarze ze specjalnymi strzelbami na środki usypiające, ale wszystko to nie przyniosło oczekiwanego rezultatu - powiedział Osak. Wtedy z pomocą przyszedł Kuba, który wypuszczony... z dumą przyprowadził po kilku dniach nową koleżankę. Nie było szans na to, by została przyjęta przez stado, które nie toleruje "nowoobjawionych" członków własnego rodu.
Stado jest często odwiedzane przez okolicznych mieszkańców. Gdy tylko przy ogrodzeniu pojawiają się ludzie, ogier-przewodnik, dwie klacze i trzy źrebaki nie próbują długo ukrywać, dlaczego zapamiętale wdzięczą się zachęcają do zabawy. Zaraz po tym jak zrobią odpowiednie wrażenie... podchodzą do płotu prosząc o poczęstunek z suchego chleba.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24