Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konrad Niedźwiedzki: Na 1500 m nie jestem kandydatem do medalu, ale to mój ulubiony dystans

Tomasz Biliński
Tomasz Biliński
Konrad Niedźwiedzki ma na koncie jeden medal olimpijski - brązowy za bieg drużynowy podczas igrzysk w Soczi.
Konrad Niedźwiedzki ma na koncie jeden medal olimpijski - brązowy za bieg drużynowy podczas igrzysk w Soczi. Pawel Relikowski / Gazeta Wroclawska
1500 m to mój ulubiony dystans. Jednak patrząc na wyniki biegów na nim w Pucharze Świata, nie można powiedzieć, że jestem mocnym kandydatem, by stanąć na podium – ocenił przed wtorkową rywalizacją w igrzyskach olimpijskich Konrad Niedźwiedzki, brązowy medalista z Soczi w drużynie.

Umie Pan po koreańsku zapytać, jak dotrzeć na tor łyżwiarski?
Jeszcze nie. Próbowaliśmy się nauczyć, ale nie jestem w stanie tego powtórzyć. Koreański jest bardzo trudnym językiem, mimo że mam talent do ich nauki. Ale myślę, że jak już będziemy wracać do Polski, to kilka słów będę znał.

Jest Pan jednym z najbardziej zapracowanych panczenistów na igrzyskach w Pjongczangu. We wtorek rywalizuje Pan na 1500 m, a pod koniec imprezy na 1000 m i w biegu masowym.
Na ten ostatni zdecydowałem się, by mieć coś w zamian za bieg drużynowy. W każdej konkurencji liczę na przyjemne starty. Praca została wykonana, więc czekam na efekty. Dobrze, że szans na medale będę miał aż trzy. Choć wciąż trudno mi przełknąć fakt, że nie pobiegniemy w „drużynówce”.

Teoretycznie to możliwe, o ile któryś z Nowozelandczyków nie będzie mógł stanąć na starcie. Jesteście pierwszymi rezerwowymi, choć wydawało się, że kwalifikacja będzie formalnością.
Mieliśmy trudny okres. Zbyszek (Bródka) borykał się z poważną kontuzją. Miał uszkodzony mięsień czworogłowy, który w przypadku panczenistów jest bardzo ważny. Kontuzji się nie przewidzi. Pozostał żal, jednak patrzymy do przodu. Będziemy się wzajemnie motywować, by osiągać dobre rezultaty.

Zbigniewa Bródkę chyba podwójnie. Jako chorążego może go dotknąć klątwa...
Myślę, że to grozi tylko tym młodym i obiecującym sportowcom. Jak mi w 2010 r. Gdy zaproponowano mi poprowadzenie olimpijskiej reprezentacji podczas ceremonii otwarcia, nie zastanawiałem się nawet chwili. To przepiękny moment, zaraz po zdobyciu medalu jest to druga najpiękniejszy w mojej karierze. Natomiast mnie dopadła w Vancouver. Po dobrym występie w Turynie leciałem do Kanady jako chorąży i nadzieja na medal. Najwyżej byłem 17… Trzymajmy się więc tego, że klątwa nie dotyczy medalistów.

Młoda i obiecująca jest ponoć Karolina Bosiek, która podczas igrzysk, 20 lutego, skończy 18 lat.
Zgadza się. Zdecydowanie jest utalentowana. Pokazała to na zawodach Pucharu Świata, nie tylko juniorskich, ale i w seniorskich. Wielokrotnie pobiła wyśrubowane rekordy Polski juniorów. Miejmy nadzieję, że dalej będzie się tak rozwijała i nie zje jej olimpijska trema. Karolina jest sympatyczną dziewczyną i liczę, że sobie poradzi. Oczywiście, zaopiekujemy się nią i jeśli będzie potrzeba, pomożemy jej. A na 20 lutego szykujemy pasek parciany, żeby przywitać ją w pełnoletności (śmiech).

Igrzyska w Pjongczangu są dla Pana czwartymi igrzyskami. Udział w nich wywołuje jeszcze dodatkowe emocje?
Jest inaczej niż na moich pierwszych igrzyskach w Turynie. Jestem bardziej spokojny i opanowany. Staram się podchodzić do zawodów jak w Pucharze Świata. Mam nadzieję, ze to się nie zmieni przed samym startem.

W maju poprzedniego roku, trenując na rowerze, zderzył się Pan z kombajnem. Miał Pan przebite płuco, złamane żebra i łopatkę. Urazy odbijają się na obecnych możliwościach?
Już nie, miałem dużo szczęścia, że z tego wyszedłem, i to szybko. Rehabilitacja przebiegała bardzo dobrze, szybko wróciłem na tor. W tym sezonie nic mi nie dolegało ani nic nie ograniczało.

Największe szanse na medal ma Pan w biegu na 1500 m?
Na pewno jest to mój ulubiony dystans. Jednak patrząc na wyniki na nim w Pucharze Świata, nie można powiedzieć, że jestem mocnym kandydatem, by stanąć na podium. Choć szanse się zwiększają, bo Dienis Juskow (trzykrotny mistrz świata na 1500 m) nie został dopuszczony do startu. Natomiast po cichu liczę na bieg masowy. Mam wszystko co potrzebne, żeby dobrze w nim wypaść. Moją słabszą stroną jest taktyka i czytanie tego, co się dzieje na torze. Ale jeśli tylko dostanę się do finału, to będzie już z górki.

To nowa konkurencja, także na igrzyskach.
Dokładnie, to taki bieg na punkty. W każdej fazie robi się 16 okrążeń. W rywalizacji bierze udział 24 zawodników, którzy będą podzieleni na dwa półfinały. W finale ściga się 16. Trochę inaczej niż w Pucharze Świata, gdzie etapów i uczestników jest więcej. Tak czy inaczej punkty są po czwartym, ósmym, 12. i 16. okrążeniu. Dzięki nim zajmuje się ostateczne miejsce, czyli jeśli ktoś minie kreskę na trzeciej pozycji, to nie znaczy, że na niej się uplasuje w klasyfikacji generalnej.

Tor w Pjongczangu Panu odpowiada?
Jest jednym z najszybszych, a im szybszy tor tym dla mnie lepszy, więc tak. Mogę wtedy wykorzystać swoje umiejętności techniczne. Ma fajną strukturę, która pozwala rozwijać wysokie prędkości. Tak było rok temu i mam nadzieję, że organizatorzy nic nie zmienią.

Pocztówka z Pjongczangu - Alpensia Ski Resort

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Konrad Niedźwiedzki: Na 1500 m nie jestem kandydatem do medalu, ale to mój ulubiony dystans - Portal i.pl

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24