Koszykarze Sokoła szybko zdrowieją

Najgorzej po meczu z GKS-em czuł się Maciej Klima. Po zwarciu z Tomaszem Bzdyrą skrzydłowy Sokoła padł na parkiet, co skutkowało kontuzją pleców.

- Starałem się nie ruszać w drodze powrotnej, bo problemy z plecami mam od lat i nie chciałem ryzykować pogłębienia urazu. Nie poszedłem na kolację z drużyną, ale zlitował się nade mną kierowca i przyniósł zupkę do autokaru - uśmiecha się zawodnik, który może już normalnie chodzić. - Mam naciągnięty mięsień czworoboczny lędźwi, przesunął mi się dysk, ale jest już coraz lepiej. W przeszłości gorzej bywało.

W Tychach w walce o piłkę urazu łokcia nabawił się Marcin Sroka. Po meczu został w Rybniku (pochodzi stamtąd) i udał sie na prześwietlenie. - Wyglądało to początkowo groźnie, myślałem, że stało sie coś z kością, ale skończyło się na strachu. Płyn z łokcia został ściągnięty i normalnie trenuję - mówi koszykarz lidera tabeli.

W zajęciach uczestniczy też Krzysztof Krajniewski, który we wcześniejszym meczu zdarł skórę na ręce. Delikatnie trenuje też Marek Zywert. Pierwszy playmaker Sokoła ma kłopot z dłonią prawej ręki. - Marek zaczyna się ruszać, ale mówił, że nadal czuje ból - dodaje Sroka.

W sobotę Sokół raczej nie wystawi pełnego składu, ale z Nysą Kłodzko, czerwoną latarnią i tak powinien wyraźnie wygrać. - Nikogo nie lekceważymy. Już raz u siebie dostaliśmy po nosie. Trzeba być czujnym - dodał Klima.