Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszykówka: Trener Teodor Mołłow niemiło wspomina Polonię

Tomasz Ryzner
Trener Teodor Mołłow nadal żywo reaguje w czasie meczu.
Trener Teodor Mołłow nadal żywo reaguje w czasie meczu. Krzysztof Kapica
Rozmowa z TEODOREM MOŁŁOWEM, trenerem koszykarek KS Piaseczno, w latach 90-tych szkoleniowcem m.in. ekstraklasowej Polonii Przemyśl

- Dzięki meczowi z AZS-em Rzeszów po wielu latach znów zawitał pan do naszego regionu.
- Nie usłyszy pan ode mnie, że miło było tu wrócić. Nie chodzi o porażkę z AZS-em. Po prostu ta część Polski nie kojarzy mi się dobrze.

- To zaskakujące. Z koszykarzami Polonii Przemyśl zdobył pan przecież 14 lat temu brązowe medale w ekstraklasie. To chyba miłe wspomnienie.
- Właśnie pobyt w Przemyślu źle mi się kojarzy. To był mój duży błąd w trenerskiej karierze, że dotrzymałem wtedy słowa i przyjąłem ofertę z Przemyśla.

- Co się panu nie podobało w ówczesnej Polonii?
- Spotkałem tam ludzi, którzy nie szanowali mnie i mojej pracy, nie byli lojalni. Podważali kompetencje. Posuwano się do tego, że nagrywano grę zespołu i konsultowano to z innymi trenerami. Sprawdzano, czy Molłow nie popełnia błędów. Mam też inne złe wspomnienia.

- Słucham uważnie.
- Seria gorszych wyników w trzecim sezonie pracy w Polonii, poprzedzająca moje zwolnienie nastąpiła wskutek oszczędności finansowych, nie skonsultowanych ze mną. Przez to w 10 dni musieliśmy grać 5 meczów po rząd. Na wyjazdy pojechaliśmy z dwoma kontuzjowanymi zawodnikami, wróciliśmy z pięcioma nie do gry. Gdy zaczęli wracać do gry i można było oczekiwać progresu, podziękowano mi za pracę.
- W sporcie trener zawsze siedzi na walizkach.
- Zgoda, pracodawca ma swoje prawa, ale powinien zdawać sobie sprawę, co sam wyprawia. Jest jeszcze jedna rzecz, która dyskwalifikuje tamtych działaczy. Zagrożono mi, że jeśli się nie zgodzę na rozwiązanie umowy, przedstawiony zostanie protokół zarządu z datą wsteczną, który będzie stwierdzał mój nieprofesjonalizm, nieobecności na treningach, pijaństwo, przez co zostanę zwolniony dyscyplinarnie. To był podły szantaż. Dodam, że lata całe pracuję w Polsce i nikt mnie nie widział pijanym. Odwrotnie, to ja nosiłem działaczy na plecach, bo pili non stop.

- Po tylu latach może pan wymienić nazwiska ludzi, którzy panu zaszli za skórę?
- Nie chcę tego robić.

- To przykra historia, ale smutne było chyba też i to, że wiosną 1996 roku Polonia, choć na papierze miała najlepszy skład w ekstraklasie, odpadła w półfinale play-off z Bobrami Bytom.
- W meczu nr 5 wygrywaliśmy 20 punktami. Daryl Thomas grał znakomicie, gdyby sędziowie zaliczyli mu rzut z faulem przewaga wzrosłaby. Niestety, podjęli inną decyzje, bytomianom zaczęły wpadać trójki i wrócili do gry. Jeszcze jedna istotna rzecz. Przed meczem zmieniono arbitrów. Sędziowali ludzie, którzy miesiąc wcześniej byli z Bobrami na wyjeździe w USA.
- Rok później Polonia wylądowała dopiero na siódmym miejscu.
- Trafiliśmy na pewne układy w lidze. W samej Polonii działacze byli w szoku, że nie ma nas w czwórce. Też przeżywałem porażki, ale tak sobie myślę, że prawdziwym problemem tłustych lat Polonii nie był słabszy wynik, tylko marnotrawienie pieniędzy. Szastano nimi, a nikt nie pomyślal, by te środki jakoś zainwestować, zbudować mocne podstawy klubu. Czułem pismo nosem, widziałem, że nie mogę liczyć na fachowość, współpracę i wycofałem syna ze szkoly w Przemyślu. Nie pomyliłem się. Trzeciego sezonu nie pozwolono mi dokończyć.

- Widzę, że ciągle ta przemyska przygoda w panu siedzi.
- Nie może być inaczej, bo zaważyło to mojej karierze. Miałem super propozycje z Włocławka, Pruszkowa, z Bytomia. Byłem jednak lojalny, dotrzymałem słowa, nie zostawiłem drużyny i zawodników, których ze sobą przywiozłem z Wałbrzycha (Rutkowski, Adamek, Puchalski - przyp. red.). Postąpiłem fair, ale tego samego nie doświadczyłem ze strony kierownictawa Polonii. Okazuje się, że trener wyznający pewne zasady, wartości, nie pasuje do tych czasów. Wychodzi na to, że czasem warto być egoistą, człowiekiem bezwzględym,
- Dlaczego wypadł pan już z wielkiej gry?
- Zdrowie dopisuje, oferty były, ale cztery razy obejmowałem drużyny w ekstraklasie i cztery razy klub dopadały problemy finansowe. Byłem zmęczony ligą długów, mobilizowaniem zawodników, którzy nie widzieli wypłat przez kilka miesięcy. Żona pytała mnie wręcz, czy nie mam wyrzutów sumienia wożąc po Polsce koszykarzy, którzy nie otrzymują zapłaty. Kiedy w Lublinie musieliśmy się wycofać z ligi, mimo utrzymania, powiedziałem sobie dość, wróć do domu i buduj tam koszykarską piramidę. Mieszkami w Piasecznie, pracuję z grupami młodzieżowymi, prowadzę chłopców w drugiej lidze, dziewczyny w pierwszej.

- Lata mijają, prowadzi pan zespoły w niższych ligach, presji wyniku nie ma tak dużej, ale ciągle pana nosi w czasie meczu.
- Obojętnie, gdzie pracowałem, w Bułgarii, Niemczech, Francji czy w Polsce zawsze żyłem meczem i już się nie zmienię. U mnie nie ma tak, że wchodzisz na boisko w czwartej kwarcie z 20 punktami straty i nie walczysz. W ostatnich dwóch latach chyba 5-6 takich meczów wygrałem.
- Proszę kilka słów o polskiej reprezentacji. Na mistrzostwach Europy wygrała z pańską Bułgaria, z Litwą ale turnieju nie zawojowała.
- Oczekiwałem więcej. Ja bym inaczej kierował tą drużyną, ustawiał zawodników na boisku, ale zaznaczam, że mówię to jako obserwator, nie mam do nikogo pretensji. Prawo do oceniania mam teraz, bo zgłosiłem się do konkursu na trenera. Nie zostałem wybrany, za to teraz mogę krytykować. W Polsce jest tak, nie głosujesz w wyborach na prezydenta, a potem na niego plujesz. Chcesz się wypowiadać, działać, sam głosuj, kandyduj. Ja się zgłosiłem, PZKosz anulował konkurs, wybrał kogoś innego. Nie obrażam się, ale mam prawo mówić, co myślę..
- PZKosz wybrał na trenera Igora Griszczuka.
- Bardzo ceniłem go, jako zawodnika. Życzę mu jak najlepiej.
- Czy Polska będzie się kiedyś liczyć w męskiej koszykówce?
- Zmarnowano lata 90-te, boom na basket. Tego bardzo szkoda. Teraz próbuje się naprawiać sytuację przepisami, nakazami gry w Polaków w drużynach. Ja bym polecał bałkańską folozofię, gdzie każdy musi walczyć o swoje i niczego nie dostaje na tacy. No, ale ja na nic wpływu nie mam. Pracuję na dole, gdzie też jest wiele do zrobienia. Powiem, że nie tyle problemem jest poziom reprezentacji, ale system szkolenia, masowość basketu, jego popularyzacja. Brakuje też ludzi, którzy chcą robić prawdziwą koszykówkę w Polsce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24