Kradną by się ogrzać

Serce się kraje, gdy obserwujemy powolną śmierć tego miejsca - mówi Wanda, nauczycielka stalowowolskiej podstawówki, mieszkanka osiedla. - Trzeba coś z tym zrobić, póki jeszcze możemy uratować część drzewostanu.
Jak dowiedziały się "Nowiny", teren, na którym znajduje się las, należy do Huty Stalowa Wola. Opiekuje się nim leśniczy Piotr Cymerys, kierownik sekcji gospodarki leśnej i przerobu drewna.
- Owszem dochodzą do nas informacje o pojedynczych wycinkach drewna w naszym lesie, ale w żadnym wypadku nie jest to powszechny proceder - uważa Piotr Cymerys.

Za nielegalne wycinanie drzew grozi kara grzywny, kilkunastu dni prac publicznych, a nawet kara więzienia. Wszystko zależy od wartości skradzionego drewna. W 2003 r. w Nadleśnictwie Rozwadów doszło do 107 kradzieży. Łącznie zginęło 17,5 m. sześć. drewna opałowego.

Zdaniem leśniczego, częściej zdarza się, że mieszkańcy pobliskiego osiedla zbierają wycięte przez leśniczych drzewa i suche gałęzie pozrywane przez wiatr. Ale las jest z roku na rok coraz rzadszy, a w miejsce wyciętych drzew nie sadzi się nowych.
- Prawie w każdym tygodniu zdarzają się nielegalne wycinki drzew - mówi nadleśniczy Zenon Puzia z Nadleśnictwa Rozwadów. - Najubożsi mieszkańcy naszego miasta wykorzystują drewno do opalania swoich domów, by przeżyć mroźną zimę.