Jakie to uczucie przebyć ekspresową drogę od zera, jeśli chodzi o rozpoznawalność, do bohatera kibiców i polskiego sportu?
To coś pięknego i niesamowitego. Niespodzianka, jaką zgotowano mi w rodzinnym Wałczu, wprawiła mnie w osłupienie. Byłem w takim szoku, że nawet nie wiedziałem, co powiedzieć.
Jak Wałcz powitał mistrza świata?
Niecałe dziesięć kilometrów przed Wałczem, w wiosce Witankowo. Siedzę sobie na prawym fotelu pasażera, zrelaksowany, ze ściągniętymi butami, a tu nagle zatrzymuje nas policja. Myślę sobie: "to pół Polski przejechaliśmy bez przygód, a pod domem zapłacimy mandat?". Za chwilę pojawił się wielki ford, straż pożarna i motocykliści na harleyach. W takiej obstawie, całą kawalkadą byłem pilotowany do zorganizowanej w Wałczu strefy kibica. A tam szampan, fajerwerki, gratulacje... Nie mogłem uwierzyć, że to dzieje się naprawdę.
Podobno na 48 godzin przed wejściem do ringu złożył pan promotorowi obietnicę: "Zobaczysz, nie dam się Huckowi choćbym miał zostać zniesiony z ringu".
Tak było, nie miałem chwili zwątpienia. Dla mnie liczyła się tylko i wyłącznie wygrana. W stu procentach byłem pewien swojego planu i siły, dlatego można było odnieść wrażenie, że poleciałem do USA jak po swoje. Bez pasa nie wyobrażałem sobie powrotu do Polski.
Musi pan jednak uzbroić się w cierpliwość, bo na trofeum było wygrawerowane Marco Huck.
Spotkała mnie wielka przykrość, bez pasa nie czuję pełni smaku wygranej. Wróciłem z niczym, jak po wielu poprzednich walkach, stąd moja złość.
Czy do pana już dotarło, że zapisał się pan w historii polskiego boksu zawodowego jako czwarty, po Krzysztofie Włodarczyku, Dariuszu Michalczewskim i Tomaszu Adamku, mistrz świata?
Nie myślę w tych kategoriach, wolę twardo stąpać po ziemi. Nic się u mnie nie zmieniło, nadal jestem tym samym "Główką", chłopakiem z sąsiedztwa.
Kolejna walka na przełomie listopada i grudnia, ponownie w hali Prudential Center, a najbardziej prawdopodobnym rywalem jest Cunningham, któremu skradł pan walkę wieczoru z Tarverem.
Chciałbym kuć żelazo póki gorące i mierzyć się tylko z najlepszymi wojownikami na świecie. A docelowo mam zamiar zunifikować wszystkie tytuły, łącznie z pokonaniem najbardziej niewygodnego wśród mistrzów Rosjanina Drozda. Mistrz w każdej wadze powinien być tylko jeden.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?