Ksiądz ze Stalowej Woli: odwołam się, bo krzyż powinien zostać

Sad uchylił dzisiaj decyzję nadzoru budowlanego, który nie dopatrzył się złamania prawa budowlanego przez księdza Jerzego Warchoła ze Stalowej Woli. Chodzi o postawienie krzyża na działce należącej do miasta.

Przypomnijmy. Nadzór budowlany uznał, że ksiądz Warchoł nie złamał prawa, gdy w kwietniu postawił krzyż na miejskiej działce na osiedlu Młodynie w Stalowej Woli. Zdaniem nadzoru, nie musiał mieć na to pozwolenia, ani też zgłaszać tego faktu urzędnikom, bo krzyż stanął w miejscu niepublicznym.

Decyzja ta nie spodobała się Andrzejowi Szlęzakowim prezydentowi miasta. Walcząc o jego usunięcie, wystąpił do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Rzeszowie o uchylenie decyzji nadzoru. Ten zgodził się dziś z argumentacją Szlęzaka, że krzyż stoi w miejscu publicznym.

- W prawie budowlanym nie ma definicji miejsca publicznego. W takim przypadku stosuje się definicję potoczną, która oznacza, że jest to miejsce dostępne dla nieograniczonej liczby osób - wyjaśniał sędzia Zbigniew Czarnik.
- Decyzja ta oznacza, że postawienie krzyża na miejskiej działce wymagało zgłoszenia - uważa Szlęzak.

Czy jest zadowolony z wyroku?

- A z czego mam być zadowolony? Z tego, że druga strona chce zrobić z łamania prawa wojnę religijną. Wyszło niedouczenie nadzoru budowlanego. Pokazał, że jego kompetencja nie jest mocną stroną i odwaga cywilna też - odpowiada prezydent.

Nie wiadomo jeszcze, czy nadzór odwoła się do Naczelnego Sądu Administracyjnego.

- Poczekamy na pisemne uzasadnienie wyroku - mówi Magdalena Tabiasz. Odwołanie zapowiedział już ks. Warchoł.