Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto kogo chce wykurzyć z roboty

Aneta Dyka-Urbańska
- To jest "polowanie na czarownice”. Jesteśmy bez przerwy zastraszani, gnębieni, często o drobiazgi. Dyrektor chce, byśmy się poddali i odeszli - mówią pracownicy pogotowia, którzy kilka miesięcy temu manifestowali przeciw szefowi.
- To jest "polowanie na czarownice”. Jesteśmy bez przerwy zastraszani, gnębieni, często o drobiazgi. Dyrektor chce, byśmy się poddali i odeszli - mówią pracownicy pogotowia, którzy kilka miesięcy temu manifestowali przeciw szefowi. Fot. Aneta Dyka-Urbańska
Pracownicy pogotowia: czujemy się zaszczuci. Dyrektor: przestrzegam jedynie litery prawa.

Dyrektor pogotowia zawiadomił ZUS, że pracownicy stacji będąc na zwolnieniach chorobowych uczestniczyli w manifestacji. Chcieli zwolnienia szefa. - To zemsta. On nigdy nie odpuści - mówią pracownicy stacji.

Dyr. Zbigniew Bober tłumaczy, że trzyma się tylko litery prawa.

- Jeśli postąpię inaczej, to przyjdą związki zawodowe twierdząc, że dyrektor nie nadaje się do pracy: wie o łamaniu prawa i nie reaguje. ZUS wypłacał panom pieniądze nas wszystkich. Oni zamiast się leczyć, robili manifestacje.

Będą się odwoływać

Andrzej Szpak musi zwrócić ZUS-owi ok. 400 zł. Pan Wiesław - ponad 2 tys. zł.

- Mam prawo do odwołania się od decyzji ZUS a dyrektor już potrącił mi pieniądze z pensji, bo na początku choroby to on płacił świadczenie. Miałem kontuzję nogi, którą miałem rehabilitować. Nie było wskazań do leżenia. ZUS nie widział problemu w tym, że sam mam dojść na rehabilitację, do lekarza, apteki. Karetki mi przecież nie podstawił. A nagle każe oddać pieniądze, bo chodziłem - denerwuje się.

Można chodzić, ale...

- Chorobowe powinno się wykorzystać na leczenie. Można chodzić, ale gdy to niezbędne. Może gdyby panowie się leczyli zamiast biegać po manifestacjach to chorowaliby 2 tygodnie, a nie kilka miesięcy - mówi Bober. - Księgowa mnie nie pytała, czy ma potrącać z pensji. Sama wie, jakie ma obowiązki, gdy przychodzi postanowienie ZUS-u.

Chodzą w klapkach

Jak mówią pracownicy stacji, złośliwość dyrektora widać na każdym kroku.

- Wywalczyliśmy obuwie ochronne, ale wiosną jest nie do użytku. Nie "oddycha", nogi pieką, pocą się, obuwie jest niewygodne. Nowo przyjęci ratownicy chodzą w klapach i dyrektor tego nie widzi. Ja byłem w sportowym obuwiu, ale dostałem naganę. A obuwie ochronne dawno powinno być wymienione - mówi pan Wiesław.

Wydawane, kiedy trzeba

Co na to dyrektor stacji?

- Ubranie ochronne jest wydawane wtedy, kiedy trzeba - twierdzi.

- Inspekcja BHP sprawdziła, że niektórzy go nie noszą. Uznała, że to się ma zmienić. Po prostu pilnuję, by tak było. Obuwie jest atestowane. Jeśli nie mogą go nosić, bo mają problemy zdrowotne, to może powinni zmienić pracę? - dodaje szef stacji.

Wzajemne animozje

- Kierowca karetki wiózł chore dziecko. Samochód mu nie ustąpił. Podczas wyprzedzania uszkodził karetkę na wysepce. Dostał naganę - opowiadają sanitariusze.

Dyrektor tłumaczy, że kierowca jechał z uszkodzą oponą kilkanaście kilometrów, więc zagrażał życiu całej ekipy.

Pracownicy mówią, że akty zemsty dyrektora mogliby wyliczać godzinami.

- Chce wykurzyć tych, którzy mu się postawili - uważa Robert Stela.

- Oni chcą dyrektora, który zapomni o dyscyplinie i pozwoli robić, co się chce - uważa Bober.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24