Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto kogo "ugotuje"? Oto jak rzeszowianie zaprezentują się w TVN

Beata Terczyńska
Magdalena Lenart: Po prostu chciałam się dobrze bawić.
Magdalena Lenart: Po prostu chciałam się dobrze bawić. Krzysztof Kapica
Już w najbliższą niedzielę (9 września) na antenie TVN rozpocznie się trzecia seria "Ugotowanych". Do walki staną też rzeszowianie. Jak powstawał rzeszowski odcinek kulinarno-rozrywkowego show?
Aleksander Rusin: Myślę, że przed emisją zdzwonimy się i razem obejrzymy odcinek.
Aleksander Rusin: Myślę, że przed emisją zdzwonimy się i razem obejrzymy odcinek. Krzysztof Kapica

Aleksander Rusin: Myślę, że przed emisją zdzwonimy się i razem obejrzymy odcinek. (fot. Krzysztof Kapica)

Czwarty uczestnik to Mirosław Kuczma, właściciel salonu motocyklowego, pozytywnie nastawiony do życia, typ wodzireja ze sportową żyłką rywalizacji, pasjonat motocykli, przejechał wzdłuż i wszerz całe USA (możliwe, że znów wyruszył w podróż i dlatego nie udało nam się z nim skontaktować). W programie zaskoczył jednym ze swoich popisowych dań - pieczonymi gołębiami.

Przepis na zwycięstwo był prosty. Czwórka bohaterów, którzy wcześniej się nie znali, zasiada do stołu. Przygotowują dla siebie kolacje. Po każdej przyznają gospodarzowi punkty. Zwycięża ten, który uzbiera ich najwięcej. Stawką jest 5 tys. zł.

- Każdy odcinek to spotkanie kompletnie różnych światów, osób o skrajnych zainteresowaniach i zawodach. W nowej edycji pojawią się m.in. kowal, śpiewaczka, harleyowiec, konferansjer, pin-up girl, dyrygentka i telemarketer - zdradza Adrianna Przepiórska, producentka.

Spotkaliśmy się z bohaterami rzeszowskiego odcinka.

Mam w domu tylko dwa palniki

Elżbieta Lewicka: Warto było wziąć udział. Patrzyłam na produkcję jak dziennikarka.
Elżbieta Lewicka: Warto było wziąć udział. Patrzyłam na produkcję jak dziennikarka. Krzysztof Kapica

Elżbieta Lewicka: Warto było wziąć udział. Patrzyłam na produkcję jak dziennikarka. (fot. Krzysztof Kapica)Aleksander Rusin - znajomi mówią o nim "człowiek orkiestra", ciągle w ruchu, z głową pełna pomysłów. Grafik reklamowy, miłośnik ostrego koła, współorganizator festiwalu NoBorder, współwłaściciel klubu Mięta z muzyką alternatywną i elektroniczną.

W programie zostanie przedstawiony też jako lokalny patriota, który nie zamierza wyjeżdżać z ukochanego miasta, poza tym nie toleruje złego wychowania i cwaniactwa.

Skąd pomysł na udział?

- Zaproszenie na casting dostałem na służbowego maila, czyli po prostu ktoś mnie znalazł z TVN - śmieje się. - Dałem się złapać. Zwłaszcza, że kojarzyłem program.

Od razu zaznacza, że nie spodziewał się awansu do czwórki wybrańców, ponieważ: - Nie traktuję się jako wybitnie fascynującą telewizyjną postać. Po prostu zrobiłem to dla żartu. Najpierw była dość długa rozmowa telefoniczna. Przeszedłem ten etap. Później przyjechali do mnie państwo z TVN i nie było odwrotu.

Co na to znajomi?

- Zaskoczyłem ich. Wszyscy są ciekawi, co z tego wyszło. Kibicują mi. Wypytują o wynik, a ja oczywiście nie mogę pisnąć słówka.

Plan zdjęciowy w małym mieszkaniu

Lubi gotować, choć - jak sam zaznacza - znakomitym kucharzem nie jest. - Bo mam w kuchni tylko dwa palniki i ograniczam do minimum repertuar.

Odcinek z udziałem rzeszowian nagrywany był w kwietniu. Wszystko trwało ponad 5 dni, bo oprócz przygotowań i kolacji, trzeba było nagrać "setki" w różnych miejscach Rzeszowa, czy okolicach.

- U mnie była dość ekstremalna sytuacja, bo mam małe mieszkanie, a na planie było z piętnaście osób: reżyser, asystent, kierownik planu, kilku kamerzystów, oświetleniowcy, dźwiękowcy... Musieliśmy wynieść sofę, bo się nie mieściliśmy.

Przyznaje, że było nerwowo, bo postanowił zrobić pieczony deser, a ponieważ nie miał piekarnika, musiał pożyczyć. W programie postawił na "slow burgera z chrupiącymi frytami", ale chętniej gotuje dania kuchni włoskiej.

Jak mówi, prymitywne, czyli makaron, pomidory i kombinacje. Teraz, kiedy są świeże warzywa, pichci zupy - kremy.

Wśród przyjaciół znane są jego włoskie grzanki, czyli bułeczki podsmażane na oliwie ze świeżymi pomidorami, bazylią, łososiem, czy delikatnym, białym serem.

- To świetna, imprezowa przekąska. Zwłaszcza o drugiej, gdy nagle robi się głodno.

Długo zastanawia się, czy jest coś, czego nie cierpi jeść. - Raczej jestem ciekawy kulinarnych doznań… O, wiem! Nie potrafię przełknąć bezy.

Zapewnia, że taktyki eliminowania konkurentów nie obmyślił.

- Chciałem być sprawiedliwy i oceniałem tak, jak uważałem za słuszne, bo tak też chciałem być oceniany - przekonuje. - Było dość wesoło. Dobrze się czuliśmy w swoim towarzystwie. Teraz kontakt się urwał, bo jesteśmy zapracowani. Myślę, że przed emisją zdzwonimy się i razem obejrzymy odcinek.

Rodzina, psy i koty wymeldowane

Z Elżbietą Lewicką, wykładowcą historii jazzu w Instytucie Muzyki, krytykiem, od 20 lat związaną z Radiem Rzeszów, współorganizatorką festiwali, umawiamy się za sceną, gdzie za moment rozpocznie się koncert młodych zdolnych.

- Telefon z gratulacjami, że wybrali właśnie mnie, dostałam, kiedy akurat stałam w środku kompostownia. A myślałam, że to już po herbatce - śmieje się ogrodniczka z zamiłowania, która wśród licznych zainteresowań ma też kulturę Wschodu i buddyzm.

W dniu kolacji musiała wyeksmitować domowników.

- Nie dość, że rodzina nie miała prawa wstępu, to jeszcze moje zwierzęta: pięć kotów i trzy psy. Zapakowałam towarzystwo do auta i wywiozłam do teściowej. Tylko jeden malutki się nie dał. Po prostu cyrk.

Znajomi postrzegają Elę jako osobę szaloną, wesołą, ale z charakterem. W programie nie obyło się bez zabawnych sytuacji z jej udziałem. Po zakupach wrzuciła siatki do samochodu i z jednej "wyjechały ogórki pod siedzenie".

- Biorę się do robienia sałatki, dość skomplikowanej, a tu nie ma ogórów. Na szczęście, to nie była baza, tylko jeden ze składników. Latam, szukam, pędem do samochodu, kamera za mną. Czego szukasz? Nie powiem. Nie wiem, czy to pokażą - chichocze. - Pewnie tak, bo polują na takie dziwne momenty. Myślę więc, gdzie u licha są te cholerne warzywa. Zgłupiałam. Znalazły się po dwóch dniach.

Albo inny numer. Tuż przed nagraniem zdenerwowana biegała po całym domu w poszukiwaniu serwetek, które wcześniej w pocie czoła wybielała, krochmaliła, a potem idealnie prasowała, by były dekoracją stołu.

Znalazły się po nagraniu. Na fotelu, który filmowcy wynieśli do innego pokoju i zamknęli na klucz.

Z mikrofonem nawet w ubikacji

Od 10 rano właściwie prawie do 15 cały czas siekała i uwijała się w kuchni.

- Gdy przygotowujemy przyjęcia, pomaga mi cała rodzina. Są wyćwiczeni. Siekanie, krojenie idzie w mig. A tu były tylko dwie ręce i przeliczyłam się trochę z czasem. Skończyło się na tym, że goście dzwonią do drzwi, a ja z odkurzaczem.

Śmieje się, że do mikroportów byli podpięci dosłownie 12 godzin. Nawet w ubikacji. Dla telewizji wyszykowała na stół doniczki z wyhodowaną szałwią i rozmarynem. Filmowcy: ma to zniknąć.

Kuchnia Eli jest wegetariańska. Ryb także nie je. Króluje u niej soja, soczewica, cieciorka, fasolowe i wiele innych warzyw, owoców. Pachnie curry, kurkuma, imbir, kardamon... Spodziewała się, że jest na spalonej pozycji, bo jednak żyjemy w kraju mięsożerców.

- Byłam też sceptycznie nastawiona, jak odbiorą moje menu. Obawiałam się, że będą narzekać i że wyjdą głodni. Wyglądali jednak na najedzonych.

Co konkretnie zaserwowała? Zdradza tylko, że tytuły dań związane są z muzyką.

Na pytanie, czy warto było wziąć udział w show, odpowiada bez namysłu: - Pewnie. Patrzyłam na produkcję jak dziennikarka. Ekipa była niesamowicie profesjonalna.

Nowe wyzwanie? Czemu nie!

Magdalena Lenart, dentystka prywatnej kliniki stomatologicznej, zaprasza nas do wyśnionej kuchni w nowym, jeszcze nie oddanym do użytku bloku.

Mebelki własnego projektu z białego lakobelu, dodatki ciemnego drewna, błyszczące świeżością garnki i wyposażenie robią wrażenie.

- Do castingu zgłosiła mnie koleżanka - opowiada. - Najpierw zapytała, czy może. Przygoda jest przygodą. Jak mi los coś zsyła, biorę to. Ale z TVN nikt się długo nie odzywał. Myślałam, że pewnie nic z tego.

Nie było mowy o specjalnych przygotowaniach.

- Generalnie program miał być kręcony w sierpniu. Chciałam być już w nowej kuchni, ale wyszło inaczej. Tydzień wcześniej uprzedzili mnie, że będą. Pracuję czasami po 12 godzin dziennie. Musiałam wszystko zgrać, przepisać pacjentów, ale szefowie mi kibicowali, więc nie było problemu. Przyjaciele pomogli, bo w wynajmowanym mieszkaniu nie miałam dużego stołu i tylu krzeseł.

Magda jako wielbicielka podróży - ostatnio do krajów muzułmańskich - miała pomysł na wieczór w stylu hawajskim. Musiała jednak niemal w ostatniej chwili zmienić plany. Postawiła na indyjskie klimaty.

Od cioci i przyjaciółki pożyczyła stroje. Z Tarnobrzega, gdzie jest rodzinna kwiaciarnia, dostała dekoracje. Jej danie główne w programie to wspomnienie "Tadż Mahal".

I u niej było przemeblowanie. Z pokoju wyjechała kanapa, a w kuchni do tej pory ściąga nalepki, którymi zostały oklejone nazwy produktów i loga producentów.

Dentystka, a jednocześnie miłośniczka wody, ratownik, żeglarz, nurek, uprawiająca wspinaczkę skałkową i tancerka zumby lubi pitraszenie. Od niej nikt nie wyjdzie głodny. Zwykłe kanapki nie wchodzą w grę.

Jej popisowe dania to przysmaki z ciasta francuskiego, np. ślimaczki z chorizo - pyszną kiełbaską hiszpańską z pomidorami suszonymi, bazylią albo rogaliki z cynamonem, jabłkami, cukrem albo malinami.

O sobie mówi: typowy zodiakalny skorpion, energiczna, zdecydowana, lubiąca postawić na swoim. Od rywalizacji woli pracę zespołową, ale zawsze chce być najlepsza. W show taktyki też nie miała. Chciała się dobrze bawić.

***

Kto wygrał? To na razie słodka tajemnica. Emisja 14 odcinków rusza od 9 września, w niedzielę, o godz. 18.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24