Kto uratuje BARR

Umowa najmu pomieszczeń w budynku dworca PKP kończy się za kilka dni. To nie koniec kłopotów - Agencja jest zadłużona, a prowadzony przez nią hotel bliski plajty. Szef BARR SA, Józef Kołodziej, zaapelował do samorządów, by nie zostawiały go samego i pomogły rozwiązać problemy. - Udziały w Agencji mają gminy Ustrzyki, Czarna i Lutowiska, sądzę więc, że wszystkim powinno nam zależeć na tym, by spółka istniała i mogła się rozwijać - powiedział podczas sesji Rady Miasta w Ustrzykach Dolnych. Kołodziej nie ukrywał, że Agencja jest zadłużona na 50 tysięcy zł, a hotel w Zatwarnicy nie spełnia oczekiwań. O ile w 1999 r. BARR zarobiła 100 tys. zł, to w następnym dochód spadł do 60 tys. zł, a w roku 2001 zysków nie było w ogóle. - Jeśli padnie ten hotel, prawdopodobnie taki sam los czeka całą Agencję - przestrzegł prezes Kołodziej. - Mam żal, że w utrzymanie hotelu zbyt mało angażuje się gmina Lutowiska, a przecież każdego miesiąca płacimy 2,5 tys. zł podatku od nieruchomości, zatrudniamy też najwięcej osób z tej gminy.
Radni słuchali wystąpienia szefa Agencji w milczeniu. Niektórzy byli nawet znudzeni. Jednak potem posypały się pytania: dlaczego jest tak źle, kto zasiada w zarządzie, kto w radzie nadzorczej. Radny Franciszek Konopelski zatroskał się losem BARR-u. Grzmiał z mównicy: - Panowie, nie pozwólmy upaść tej instytucji! Ona jest potrzebna Bieszczadom. Jeśli trzeba, zaciągnijmy kredyt. Jeszcze żadna gmina nie upadła z powodu długu publicznego. I proszę zarząd, by wygospodarował w urzędzie lub gdzie indziej pomieszczenia dla Agencji. To muszą być dobre biura, by pracownicy nie musieli się gnieździć tak jak teraz na PKP. I dajcie te pomieszczenia za darmo, bo w końcu ta Agencja działa w interesie nas wszystkich.
To wystąpienie podniosło prezesa Kołodzieja na duchu. Wciąż jednak nie wiadomo, czy BARR wyląduje na bruku, czy zarząd przychyli się do apelu radnego Konopelskiego.