- Ten wypadek był dla nas trudnym przeżyciem. Od razu po tym zdarzeniu musieliśmy przecież grać sparing - tłumaczy dyrektor PGE Stali Mielec Bartłomiej Jaskot.
W dalszej części swojej wypowiedzi zdradza więcej kulisów. Okazuje się, że choć nikomu nic się nie stało, to mogło być naprawdę groźnie.
- Dobrze, że nasz kierowca jechał wolno. Hamując w porę, uratował życie temu kierowcy, który miałby czołowe zdarzenie. Gdyby było inaczej, ten kierowca mógł zginąć
- informuje Jaskot.
- Paradoksalnie wypadek zdarzył się w najmniej spodziewanym momencie, na ostatniej prostej przed wjazdem do ośrodka. Samochód dostawczy stał na prawym pasie i nagle wjechał pod koła autobusu.
- Chłopakom nic się nie stało, choć cała szyba rozprysła się od wewnątrz. Osoby siedzące z przodu miały na sobie sporo szkła. Niektórzy przy hamowaniu lekko oberwali - kończy Jaskot.
Na szczęście nikomu nic się nie stało. Zresztą tuż po wypadku, cali i zdrowi, piłkarze Stali zagrali sparing z rosyjskim Avangardem Kursk. Mecz zakończył się remisem 3:3.
Zobacz też: Tomasz Poręba: Musiałem rozmawiać ze sponsorami. Byli zaniepokojeni informacjami napływającymi od władz Mielca
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?