Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kwarantanny dzień 34, a końca nie widać. Szokująca relacja tarnobrzeżanki!

Marcin Radzimowski
Marcin Radzimowski
Fot. 123RF
Swoimi przeżyciami i odczuciami podzieliła się mieszkanka Tarnobrzega (dane do wiadomości redakcji), u której w najbliższej rodzinie doszło do zakażenia koronawirusem. Kobieta opisała procedury, które w jej ocenie nijak mają się do obecnego stanu epidemii i wiedzy o koronawirusie.

- Wszystko zaczęło się 20 lipca, kiedy dziadziowi moich dzieci przed kolejnym cyklem chemioterapii wykonano test na koronawirusa. Później ruszyła machina. Telefon z sanepidu. Test pozytywny. Szok i niedowierzanie. Jak to? Przecież jesteśmy zdrowi, nikt nie ma objawów. Dla nas kwarantanna 14 dni, a dziadzio ze względu na to, że choruje na raka, został zabrany do szpitala zakaźnego. Z niecierpliwością czekamy na testy. Na pewno wyjdą negatywne. Przecież nie może być inaczej. Po testach telefon z sanepidu. Niestety, moja 8-miesięczna córka ma wynik pozytywny - opisuje tarnobrzeżanka.

- Po 14 dniach kolejne testy. Czekamy. W międzyczasie testy wykonują u dziadzia. Kolejny wynik pozytywny. Leży w szpitalu, nic mu nie jest, oprócz tego, że choruje na raka i musi przyjąć kolejny cykl chemii, ponieważ to ona utrzymuje go przy życiu. Niestety, dopóki testy nie wyjdą dwa ujemne, nie ma o czym marzyć. Rak ma ucztę, może panoszyć się po organizmie. Czekamy z nadzieją na kolejne testy. Moja 8-miesięczna córka przy każdym pobieraniu wymazu płacze, a noc jest również nieprzespana, gdyż wybudza się co chwilę popłakując - relacjonuje mieszkanka Tarnobrzega. - Kiedy ten koszmar się skończy? My mieliśmy testy negatywne. Jesteśmy zdrowi, ale musimy być na kwarantannie. Najmłodsza córka w izolacji. Jest kolejny telefon, wynik negatywny. Hurra. W tym samym czasie dziadzio też dostał wiadomość o wyniku negatywnym. Jesteśmy pełni nadziei drugi test ujemny i prawie jesteśmy wolni ( po 7 dniach mielibyśmy testy my, jako że przebywamy z osobą zakażoną). Kolejny test i kolejny wynik. U dziadzia i u córki znów taki sam: pozytywny... O zgrozo! Jakim cudem? Pani z sanepidu informuje, że tak się zdarza: „Nie jesteście sami”.

Tarnobrzeżanka dodaje, że nadal czekali na kolejny wynik testu, znów znajdując się w punkcie wyjścia.
- Nie lubię siedzieć bezczynnie i godzić się na to, co się dzieje. Zaczynam szukać informacji i kontaktu z ludźmi przebywającymi na kwarantannie. Jest grupa na Facebooku. Czytam te wszystkie wpisy i nie dowierzam. Ludzie na kwarantannach siedzą nawet 70 dni! Szukam dalej. Co się okazuje Główny Inspektorat Sanitarny posługuje się zaleceniami z marca tego roku, które są przestarzałe - przekonuje kobieta. - Są nowe wytyczne WHO wydane 2 miesiące temu. Lekarze publicznie mówią, że osoba bezobjawowa zaraża 6 dni, z lekkimi objawami do 10, a z mocnymi 20 dni. A resztki wirusa zostają w organizmie, stąd testy wychodzą pozytywne. Nasze Państwo przespało nowe wytyczne. Gdyby zostały wprowadzone, wiele ludzi nie musiałoby cierpieć. Te procedury niszczą psychicznie i finansowo polskie rodziny. Moja 2,5-letnia córka, gdy nie zdąży pokazać się policji, płacze, bo się boi. Czekamy na zmianę procedur, które pozwolą nam w końcu żyć normalnie, a dziadziowi przyjąć chemię i ratować własne życie.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kwarantanny dzień 34, a końca nie widać. Szokująca relacja tarnobrzeżanki! - Echo Dnia Podkarpackie

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24