Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łapiemy chwile, to nasze życie

Jakub Hap
Poznajcie Anetę i Piotra Czechowiczów - małżonków i wielkich pasjonatów fotografii.

Mówi się, by pracy nie przynosić do domu. Powód oczywisty - dom to dom, miejsce dla wspólnych chwil z rodziną, budowania wzajemnej więzi, świątynia relaksu. Praca to przeciwny biegun - obowiązki, załatwienia, nierzadko stres, dlatego wszystko, co z nią związane lepiej zostawiać za drzwiami swoich czterech ścian. No, chyba że to, czemu intensywnie oddajemy się na co dzień jest czymś więcej niż samą pracą, a nasza żona/mąż to nie tylko partner życiowy, ale także kompan zawodowy. A tak właśnie jest w przypadku Anety i Piotra Czechowiczów. Naszych sympatycznych bohaterów łączy nie tylko miłość, mnóstwo fantastycznych chwil, dwoje wspaniałych dzieci, ten sam dom oraz konto w banku. Przed kilku laty odnaleźli wspólne hobby, które tak ich zafrapowało, że postanowili zrobić z niego rodzinny biznes. Odtąd małżeńskie życie toczy się wokół poszukiwania najlepszych perspektyw, idealnej ostrości, optymalnego balansu między światłem a cieniem i najciekawszych barw. Wszystko to przez obiektyw aparatu!

On był pierwszyPiotra fotografia porwała w latach 90., gdy był uczniem jasielskiego „Ekonomika”.

- Możliwościami aparatu zafascynował mnie nauczyciel fizyki, pan Niziołek. To od niego odkupiłem swój pierwszy aparat - Zenit 12xp, z którym miesiącami odkrywałem tajemnice fotografii, poznawałem jej tajniki i techniki - głównie w ramach dokumentowania ważnych wydarzeń z życia szkoły oraz małych zleceń. Po lekcjach sporo czasu spędzałem w ciemni - najpierw szkolnej, potem domowej. Aparat stał się nieodłącznym elementem mojego życia, zabierałem go ze sobą niemal wszędzie - wspomina Piotr Czechowicz.

Po maturze hobby musiało pójść w odstawkę - w zamyśle jedynie na krótką chwilę, jednak los wydłużył ją na dobrych kilka lat. Podczas służby wojskowej Piotr miał ciężki wypadek, przez który radosna dotąd codzienność chłopaka z mnóstwem marzeń wywróciła się do góry nogami. Dzięki najlepszym wojskowych lekarzom cudem uniknął wózka inwalidzkiego, jednak obrażenia, jakie odniósł, na półtorej dekady uniemożliwiały mu normalne funkcjonowanie. Jako że pracować nie mógł, utrzymywał się z renty wojskowej.

Szczęście znów uśmiechnęło się do niego, gdy poznał Anetę, studentkę pielęgniarstwa. Dzięki niej odzyskał radość życia. Pobrali się w 1997 r. i zamieszkali w domu rodzinnym pana młodego.

- Po ślubie byliśmy nierozłączni. Pierwsze lata wspólnego życia upłynęły nam m.in. na pracach związanych z remontem domu. Utrzymując się głównie z dość wysokiej jak na ówczesne realia renty Piotra. Potem na świat przyszedł nasz syn Maks. Po jego narodzinach spontanicznie kupiliśmy kamerę, za pomocą której zaczęliśmy uwieczniać wiele wspaniałych wspólnych chwil. Lecz impuls do tego, co robimy dzisiaj, pojawił się po narodzinach córki. Milena to urodzona modelka, zdałam sobie z tego sprawę już w czasie, gdy była bardzo mała. Wtedy Piotr kupił mi aparat, Fuji 5600. Pierwsze zdjęcie zrobiłam właśnie córce, w ślad za nim poszły kolejne, bo ona wręcz prosiła się, by ją fotografować. I tak zaczęła się moja przygoda z fotografią. Wciągnęło mnie to i szybko stało się pasją. Wiele godzin spędziłam na studiowaniu rozmaitych książek na jej temat, z czasem zaczęłam też uczestniczyć w warsztatach. Znalazłam swój mały kawałek świata, o tyle wyjątkowy, że mogłam go dzielić wspólnie z mężem, który po latach rozłąki z fotografią znów zaczął „pstrykać”. Wielką radością było dla nas to, że odtąd mogliśmy to robić razem - wyznaje A. Czechowicz.

Od pasji do pracyMimo że początkowo wspólne zamiłowanie było jedynie przyjemną odskocznią od codzienności, przyszła chwila prawdy. Para podjęła się wykonania reportażu ślubnego brata Anety i jego wybranki. Wtedy jeszcze wszystko zostało w rodzinie, choć efekty tej próby absolutnie nie były dla naszych bohaterów powodem do wstydu. Sprawiły, że chcieli robić coraz więcej zdjęć. I marzenia się spełniły, w dodatku w wymiarze o wiele większym, niż zakładali. Nowy rozdział w ich życiu zapoczątkowały sukcesy Anety w konkursach fotograficznych.

- Zgłaszałam się do nich spontanicznie, ot, tak, żeby się sprawdzić. Z identycznych powodów wrzucaliśmy moje prace do sieci. Nieoczekiwanie okazało się, że inni widzą we mnie jakiś potencjał, co sprawiło, że mocniej uwierzyłam w siebie i pomyślałam, że może by tak spróbować zająć się tym na poważnie, że może to jest właśnie moja droga. Podjęłam wyzwanie i było warto - mówi Aneta Czechowicz.

Od 2011 r. hobby stało się dla pary pracą zawodową. Możliwość robienia na co dzień tego, co się kocha, jest dla małżonków wielką sprawą. Wcześniej zainwestowali w sprzęt, wynajęli lokal w Jaśle, w międzyczasie cały czas szlifując warsztat, m.in. poprzez inspirowanie się najlepszymi fotografami z USA, Rosji i Rumunii. Powstało Studio Fotografii Maxmaks.

To nasze życieChoć doświadczenie i fotograficzne CV oboje mają spore, cały czas się uczą. Robienie zdjęć nie stało się dla nich rutyną, zajęciem, które wykonywaliby z automatu, schematycznie. Co więcej - są pewni, że nic takiego im nie grozi. - Jak człowiek coś kocha, nie będzie robił tego byle jak. Praca, a właściwie pasja, bardzo nas kręci, choć pochłania wiele czasu. Ale dzieci i bliscy są wyrozumiali. Teściowa zawsze jest w gotowości, by wziąć wnuki pod swój dach - uśmiecha się Piotr.

Ona specjalizuje się w sesjach noworodkowych, dziecięcych, ciążowych, ślubnych. On najlepiej czuje się utrwalając w kadrze różnego rodzaju wydarzenia, od niedawna „romansuje” też z fotografią produktową. Najwięcej czasu pochłania jednak obojgu utrwalanie na kliszy uroczystości ślubno-weselnych. - My fotografią żyjemy, ona pozwala nam się uzewnętrznić. Uważamy, że przez każdą pracę musi coś przemawiać. Pasjonuje nas kontakt z ludźmi. Każdy ślub czy sesja, to chwile, które nie ulatują, pozostają w nas. Dzięki nim nawiązujemy sympatyczne i trwałe znajomości. Fotografia jest światem, w którym czujemy się najlepiej. A że działamy razem? Same plusy. Każdy z nas ma swój sprzęt, ulubione obiektywy, niekiedy je sobie pożyczamy. Dzieci czasem też coś „pstrykną”, choć Milena bardziej woli pozować. Maks ma teraz w głowie inne rzeczy - chce być mistrzem cukiernictwa. Taki zawód sobie wymarzył i mocno mu kibicujemy - mówi Aneta.

Fotografia to największy, lecz nie jedyny wspólny konik Czechowiczów. Uwielbiają wędrówki po górach i koncerty Mateusza Ziółko. Poznali go osobiście, a nawet nawiązali współpracę. Życzymy Wam sukcesów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24