Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lasy pod opieką rodziny

Piotr Wróbel
Edward Marszałek (z lewej), rzecznik prasowy oraz Jan Kopczak, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie: - Kiedyś do pracy leśnictwie nie było chętnych. Teraz są tłumy kandydatów. I dlatego, jeśli ktoś nie dostanie się na staż, czuje się rozgoryczony.
Edward Marszałek (z lewej), rzecznik prasowy oraz Jan Kopczak, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie: - Kiedyś do pracy leśnictwie nie było chętnych. Teraz są tłumy kandydatów. I dlatego, jeśli ktoś nie dostanie się na staż, czuje się rozgoryczony. WOJCIECH ZATWARNICKI
On jest nadleśniczym, żona pracuje w "łowiectwie", szwagier to funkcjonariusz straży leśnej, bracia też zatrudnieni w leśnictwie. To jeden z przykładów powiązań rodzinnych w Nadleśnictwie Bircza.

Syn ukończył szkołę "leśną", ale pracy nie może znaleźć, bo w lasach państwowych rządzą układy rodzinne, takie jak w Birczy - żali się matka jednego z absolwentów technikum leśniczego.
Zbigniew Kopczak, nadleśniczy z Birczy, odpowiada: - Jakie układy rodzinne? Wszyscy moi krewni zostali przyjęci do pracy 15-20 lat temu. Czyli nie przeze mnie, ale przez mojego poprzednika.

Bracia, żony i szwagierki

W Nadleśnictwie Bircza (oraz zakładach i firmach, które w tej okolicy "żyją z lasu") wśród zatrudnionych rzeczywiście znaleźć można te same nazwiska, co może świadczyć o tym, że pracują tutaj osoby ze sobą spokrewnione.
Nadleśniczym w Birczy jest Z. Kopczak. Jego żona, w "łowiectwie" tego nadleśnictwa wypisuje odstrzały i prowadzi chłodnię zwierzyny leśnej. Jego szwagier pracuje w straży leśnej. Na terenie podległym Nadleśnictwu Bircza pracują także jego bracia. Szwagierka pracowała w nadleśnictwie jako sprzątaczka. Szwagier ma tartak.
Mąż sekretarki nadleśniczego Kopczaka jest ajentem (świadczy usługi na rzecz nadleśnictwa) w leśnictwie Malawa. Jej brat jest ajentem w Turnicy, Borysławku, Pechnowie.
Szwagierka Stanisława Rębisza, zastępcy nadleśniczego Kopczaka, zajmuje się sprzedażą drewna...

Wyniki konkursu są jawne

[obrazek3] Edward Marszałek (z lewej), rzecznik prasowy oraz Jan Kraczek, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie: - Kiedyś do pracy leśnictwie nie było chętnych. Teraz są tłumy kandydatów. I dlatego, jeśli ktoś nie dostanie się na staż, czuje się rozgoryczony.
(fot. WOJCIECH ZATWARNICKI)Czy takie powiązania rodzinne, to już nepotyzm czy tylko przypadek? Ci, którzy nie dostali pracy "w lesie", mówią: - Tutaj bezrobocie duże. Dlatego pracę łatwiej znaleźć komuś, kto ma znajomości lub ma w rodzinie kogoś ustawionego w nadleśnictwie.
W Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie odpowiadają na to:- Tak tylko niektórym się wydaje. Teraz do pracy przyjmuje się tylko te osoby, które przeszły jawną weryfikację. A że do dziś w leśnictwie pracują członkowie tej samej rodziny... Przyjmowano ich na etat w latach, kiedy do tej pracy mało kto się garnął.
Jeszcze kilkanaście lat temu zaledwie 10. procent absolwentów szkół leśniczych chciało podjąć pracę w zawodzie. - Inni woleli policję albo wojsko - mówi Edward Marszałek, rzecznik RDLP w Krośnie. Gdy sytuacja na rynku pracy się zmieniła, teraz na jedno miejsce na staż jest ok. 8-10 chętnych.
Od 2003 r. kandydat musi stanąć do konkursu. Najpierw składa dokumenty (świadectwa, zaświadczenia o znajomości języka czy komputera), następnie pisze test. Wyniki są przeliczane na punkty. Na końcu jest jeszcze rozmowa kwalifikacyjna.
- Wyniki konkursu są jawne. Każdy może się z nimi zapoznać, żeby nie było jakichś podejrzeń czy nieporozumień. Komisja składa się z trzech nadleśniczych, mojego zastępcy i naczelnika wydziału kadr - mówi Jan Kraczek, dyrektor RDLP w Krośnie. - Bywa, że rodzic, który w lasach przepracował całe życie, ma żal, że jego synowi czy córce zabrakło jednego punktu, aby dostać się na staż.
Kraczek pytany o powiązania rodzinne w nadleśnictwach, odpowiada: - Są rodziny, w których ten zawód uprawiany jest z dziada pradziada. Są też sytuacje, że ktoś po podjęciu pracy w nadleśnictwie zawarł związek małżeński z osobą wcześniej tam pracującą. Czy to jest naganne i czy można to nazwać nepotyzmem?

Można "pomóc", czy nie

Nadleśniczy Kopczak: - Mój ojciec był gajowym, ja i dwaj moi bracia skończyliśmy technika leśne. Żona pracowała w tym zawodzie jeszcze przed naszym ślubem.
Mówi, że od czasu wprowadzenia konkursów na staże, nie ma żadnego wpływu na to, kto trafi do jego nadleśnictwa. - Od 2003 r. trafiło do mnie trzech stażystów. Jestem z nich bardzo zadowolony.
Na uwagę, że środowisko leśniczych dobrze zna się między sobą i można przecież sięgnąć po telefon i zadzwonić, żeby "pomóc" komuś w dostaniu się na staż, odpowiada: - Tak się tylko niektórym wydaje...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24