Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lech Wałęsa: wypoczynek w Arłamowie to miód na serce

Krzysztof Potaczała
FOT. KRZYSZTOF POTACZAŁA
Rozmowa z byłym prezydentem RP, laureatem Pokojowej Nagrody Nobla.

- Jak się po latach wraca do Arłamowa?

Z radością, bo wypoczynek w tak uroczym przyrodniczo miejscu, na pewno jednym z piękniejszych w świecie, to miód na serce. Pamiętam, że w 1982 r. w czasie internowania w Arłamowie zacząłem przybierać na wadze. A teraz przyjechałem, żeby trochę zrzucić. Kto wie, może się uda.

- Ale ten pierwszy pobyt nie był radosny. Podobno nie wiedział pan, gdzie jest.

- Dość długo trzymano to przede mną w tajemnicy. Zabrano mnie z domu nocą i przywieziono w kompletnie nieznane miejsce. Nie miałem pojęcia czy jadę do więzienia, czy na rozstrzelanie. Lecz nawet na chwilę nie poczułem strachu, mogli mnie zabić, ale nie pokonać. Z pewnością pomagała mi wiara w Boga i wielka determinacja w walce o wolną Polskę. Już na miejscu non stop byłem otoczony wianuszkiem funkcjonariuszy bezpieki, prawie nie spuszczali ze mnie oka. W pokoju, w którym spałem, drzwi były otwarte, a w przyjściu na stołeczku siedział strażnik. Jedli razem ze mną, przy jednym stole. I kiedy tylko miałem okazję, zamieniałem talerze z posiłkami. Miałem podejrzenia, że chcą mnie otruć…

- Wcześniej, w styczniu 1981 r., przyjechał pan do Ustrzyk Dolnych porozmawiać ze strajkującymi rolnikami.

- To była trudna wizyta. Strajk się przeciągał, nikt nie miał żadnego rozwiązania. Trzeba było spróbować pójść na kompromis z rządem, ale z komunistami ciężko się rozmawiało. Oni bardzo bali się właśnie strajku chłopów. I w ogóle jakiegokolwiek ich sprzeciwu. Bo rolnik zawsze był bardzo przywiązany do ziemi i niezależny. Inaczej niż robotnik w fabryce, którego można było łatwo zwolnić albo załatwić w inny sposób. Strajkujący rolnicy sformułowali dużo żądań i one przeraziły komunistów. W końcu udało się osiągnąć porozumienie, czego efektem podpisanie porozumień rzeszowsko-ustrzyckich. Ale rząd niestety dotrzymał słowa tylko w odniesieniu do niektórych postulatów.
- Jednym z nich było ujawnienie istnienia ośrodka Rady Ministrów w Arłamowie i propozycja przekształcenia go w sanatorium dla chorych na gruźlicę.

- Już nie pamiętam. W tych postulatach było sporo lokalnych rzeczy, dotyczących konkretnie Bieszczadów.

- Właśnie w styczniu 1981 r. chciał pan dostać się do Arłamowa, żeby zobaczyć ten ośrodek, ale w drodze zatrzymali pana i towarzyszące panu osoby żołnierze Nadwiślańskich Jednostek MSW.

- Tak, coś takiego miało miejsce, jednak szczegółów nie pamiętam. Na pewno nie doszło do żadnej awantury, była raczej dyplomatyczna rozmowa.
- Mieszka pan w tym samym apartamencie, co podczas internowania?

- Nie. Podobno ten, w którym teraz przebywam, jest wygodniejszy. Tamten też nie był zły, tyle że wtedy w oknach nie było klamek…

- W sobotę odbierze pan tytuł Honorowego Obywatela Ustrzyk Dolnych…

- Wszędzie tam, gdzie byłem, gdzie o coś ważnego walczyłem, ludzie pamiętają. I również tutaj pamiętali, więc tylko się cieszyć. Chętnie porozmawiam z mieszkańcami Ustrzyk i turystami, tak spontanicznie, bo to wynika z mojej natury. Owszem, będzie też oficjalne przemówienie, ale krótkie.

- Nie pierwszy raz jest pan w Bieszczadach. Co najbardziej rzuca się w oczy oprócz gór i lasów?

- Potrzeba dobrych dróg, to na pewno. I wykorzystania tego bogactwa natury do rozwoju bazy wypoczynkowej. Takiej, która nie zagrozi środowisku, a jednocześnie będzie na miarę XXI wieku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24