W 1986 roku o mistrzostwie Polski decydował pojedynek Górnika Zabrze i Legii. Przed meczem do szatni warszawian wszedł jeden z graczy Górnika. W ręce trzymał buty piłkarskie.
- Jaki numer tych butów? - zapytali legioniści. - Sześć - odpowiedział zabrzanin.
W ten sposób na oczach trenerów i działaczy zawodnicy Legii sprzedali za sześć milionów mistrzostwo Polski.
W naszym cyklu o dziwnych meczach, tym razem o spotkaniach, którymi żyli nie tylko kibice w naszym regionie, ale cała piłkarska Polska. O historii z meczu Górnika z Legią wspomina Andrzej Person w książce "Autobiografia", poświęconej Andrzejowi Strajlauowi. Podobnych opowieści o sprzedanych meczach krąży więcej.
Jedną z bardziej smakowitych jest ta o trenerze, który kupił jedenaście spotkań z rzędu. Miało mu to zapewnić mistrzostwo Polski. Nie docenił on jednak obrotności swoich piłkarzy. Ci bowiem z ustawionych już meczów… sprzedali pięć.
"Musicie przychodzić do hurtowni?"
Na temat handlu meczami dużo mogliby powiedzieć działacze Legii. Do dziś przytaczane są słowa kierownika drużyny warszawskiej z lat 80. ubiegłego wieku, Kazimierza Orłowskiego. Działaczy drużyny przeciwnej, którzy rozmawiali z piłkarzami Legii, miał zapytać: "To już nie można kupować w sklepie, tylko przychodzicie do hurtowni?".
"Hurtownia" dała o sobie znać m.in. w 1993 roku. W wieńczącej rozgrywki kolejce Legia, jak również walczący z nią o mistrzostwo ŁKS, solidarnie kupiły swoje mecze. Okoliczności tego najgłośniejszego chyba w historii polskiego futbolu skandalu korupcyjnego większość kibiców zapewne dobrze zna, dlatego nie będziemy ich już szerzej przypominać.
[obrazek2] (fot. Rys. Tomasz Wilczkiewicz)Kuriozum w Chorzowie
Legioniści nie mieli oczywiście patentu na zakładanie futbolowych "hurtowni". W Chorzowie do tej pory wspominają sytuację z 1986 roku. Po jednym z meczów w szatni Ruchu sprzątaczka znalazła torbę pełną pieniędzy. "Zapominalski" pewnie do tej pory pluje sobie w brodę z powodu swojego gapiostwa. Podobno forsy było jak lodu…
W 1987 roku chorzowianie, po raz pierwszy w swojej historii, spadli do II ligi. Kierownictwo i trenerzy Ruchu doszli do wniosku, że w drużynie działała grupa sprzedająca mecze. Za jej prowodyrów uznano bramkarza Janusza Jojkę oraz Krystiana Walota.
W barażowym meczu o I ligę pomiędzy Ruchem i Lechią Gdańsk Jojko był autorem kuriozalnego gola samobójczego. Przez nikogo nie atakowany, wrzucił futbolówkę do własnej bramki. Zagranie pokazywano i opisywano w wielu sportowych serwisach świata. Bramkarza zdyskwalifikowano na pół roku.
We Wrocławiu już mrożą szampany…
Za kanwę filmu sensacyjnego mogłyby posłużyć wydarzenia z ostatniej kolejki sezonu 1981/1982. Wszystko wskazywało na to, że prymatu w kraju nic już nie odbierze Śląskowi Wrocław. Do pełni szczęścia potrzebne było wrocławianom zwycięstwo na własnym stadionie z przeciętnie spisującą się w lidze Wisłą.
Cień szansy na mistrzostwo miał jeszcze Widzew. Musiał jednak ograć na wyjeździe Ruch i liczyć na to, że Wisła przynajmniej zremisuje ze Śląskiem. Gdybym krakusom udało się we Wrocławiu zwyciężyć, łodzianie w Chorzowie potrzebowali już tylko punktu. Języczkiem u wagi była więc postawa wiślaków.
Działacze obu klubów rozpoczęli poufne rozmowy z przedstawicielami Wisły. Ci za "pomoc" w wygraniu ligi zażądali ogromnych pieniędzy. Tych Śląskowi wyraźnie brakowało. Sytuację musiał ratować zaprzyjaźniony z klubem biznesmen, który pożyczył działaczom Śląska trochę gotówki.
Po długich targach osiągnięto porozumienie. Krakowianie zobowiązali się nie przeszkadzać Śląskowi w wygranej. We Wrocławiu przygotowano już wielką pomeczową fetę, w klubowych lodówkach mroziły się szampany. Jednak w tym samym czasie gruszek w popiele nie zasypiali też działacze Widzewa…
"Dziwna" postawa Wisły
Do przerwy we Wrocławiu było 0-0. W Chorzowie Widzew remisował z Ruchem. W tym momencie Śląsk był mistrzem, ale znający kulisy meczu z Wisłą obserwatorzy we Wrocławiu byli nieco zaniepokojeni postawą krakowian. Nie sprawiali oni wrażenia drużyny, która odpuszcza zawody. Przeciwnie - "gryźli trawę", jak rzadko kiedy w tamtym sezonie.
Te obawy potwierdziły się już po parę minut po przerwie. Po strzale Skrobowskiego było 1-0 dla Wisły! Taki rezultat oznaczał, że mistrzem jest Widzew. Śląsk natarł z furią, ale bramkarz gości, Adamczyk, bronił jak natchniony.
W 83. minucie wśród kibiców z Dolnego Śląska pojawiła się jeszcze iskierka nadziei. Sędzia Alojzy Jarguz, który również brał udział w całej rozgrywce i miał dbać o interesy wrocławian na "odcinku sędziowskim", podyktował "wirtualny" rzut karny dla Śląska.
Do piłki podszedł Tadeusz Pawłowski. Przed meczem działacze Śląska i Wisły ustalili, w jaki sposób ewentualna jedenastka będzie wykonywana. Bramkarz Wisły wiedział, w który róg poleci piłka, i miał się oczywiście rzucić w przeciwnym kierunku. Miał… Adamczyk obronił karnego! Po meczu na stadionie Śląska było cicho jak makiem zasiał. Widzew oczywiście dowiózł korzystny dla siebie rezultat i to on zdobył tytuł. Po prostu łódzcy działacze zaoferowali krakowianom więcej niż relatywnie biedny Śląsk…
Czas na sanację
Spotkań mających swoje drugie dno było w historii polskiej piłki bez liku. Z plagą drukowanych meczów przez lata nikt w naszym kraju nie walczył. Pokutowała wręcz opinia, że ci, którzy nie oszukują, to - jak mawiał jeden z bohaterów filmu "Piłkarski poker" - "uczciwi głupcy", innymi słowy - frajerzy.
Dopiero od niedawna organy państwowe w Polsce energicznie zabrały się za tępienie futbolowych geszefciarzy. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że obecna afera korupcyjna będzie początkiem oczyszczenia polskiej piłki. I że mecze, o jakich pisaliśmy w czterech odcinkach niniejszego cyklu, będą już tylko krążyły w legendach i opowieściach snutych przez starsze pokolenie kibiców.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Jesteśmy na Google News. Śledź Portal i.pl codziennie. Zaobserwuj nas!
- Tak wygląda teraz Katherine Kelly Lang, czyli Brooke z serialu "Moda na sukces"
- Te długi się nie przedawniają. Oto lista długów, które się nie przeterminują
- Tak w młodości wyglądała Magda Gessler. Była prawdziwą pięknością [zdjęcia]