Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekarz odesłał ze szpitala 58-letniego Bogusława R. z Przemyśla. Mężczyzna zmarł dzień później na ulicy

luks
Pacjent ze skierowaniem do szpitala na kardiologię, został odesłany z kwitkiem, bo nie było miejsca. Dzień później zmarł na ulicy mimo trwającej 40 minut reanimacji.
Pacjent ze skierowaniem do szpitala na kardiologię, został odesłany z kwitkiem, bo nie było miejsca. Dzień później zmarł na ulicy mimo trwającej 40 minut reanimacji. Czytelnik
- Mam ogromny żal do lekarza, że nie przebadał ojca i nie zatrzymał go na oddziale. Dziś mógłby żyć - mówi syn zmarłego.

58-letni pan Bogusław z Przemyśla leczył się na nadciśnienie. W nocy źle się poczuł. Piekło go w klatce piersiowej. W dzień pojechał do lekarza rodzinnego.

- Pani doktor zrobiła mu wszystkie niezbędne badania włącznie z EKG. Wyniki ją zaniepokoiły. Chciała od razu wezwać do ojca karetkę. Odmówił, bo nie był przygotowany. Zapewnił jednak, że wróci do domu, spakuje się i pojedzie do szpitala. Tak też zrobił - opowiada syn pana Bogusława.

Przemyślanin wraz z żoną udał się do lekarza dyżurującego na oddziale kardiologii Wojewódzkiego Szpitala przy ul. Monte Cassino.

- Młody lekarz, chyba z Jarosławia, nie zrobił nic. Powiedział tylko, że szpital jest obłożony i żeby wrócił na następny dzień. Wtedy zostanie przyjęty i przebadany. Wszystko trwało może 3 minuty. Rodzice wrócili zniesmaczeni do domu - wspomina nasz rozmówca.

We wtorek, 12 grudnia małżeństwo wyjechało do szpitala. Samochód prowadził mężczyzna. Na ul. Grunwaldzkiej, po przejechaniu ok. kilometra, źle się poczuł.

- Mama mówiła, że zaczął sinieć. Zdrętwiały mu ręce. Zgasiła mu samochód, zaciągnęła hamulec i zaczęła dzwonić po karetkę. Chwilę potem ojciec już leżał na chodniku. Reanimował go ratownik medyczny, który nadjechał całkiem przypadkowo. Potem dojechała karetka. Reanimacja trwała około 40 minut. Nie uratowali ojca - opowiada syn pana Bogusława.

Pan Bogusław, który w niedzielę obchodziłby urodziny, prowadził zdrowy tryb życia. Nie pił alkoholu, nie palił papierosów, nie pił nawet kawy. Codziennie spacerował. Pracował ponad 40 lat na kolei.

Szpital nie ma sobie nic do zarzucenia

- Kiedy pacjent zostaje skierowany do szpitala przez lekarza POZ i nie przyjeżdża transportem medyczny (karetką - przyp. red.), to lekarz dyżurny ocenia stan zdrowia pacjenta, przeprowadzając z nim wywiad. Jeśli z wywiadu wynika, że stan ten nie zagraża jego życiu i zdrowiu, to ustalany jest termin przyjęcia na oddział na najbliższy możliwy dzień - czytamy w odpowiedzi działu rozwoju, promocji i komunikacji społecznej przemyskiego szpitala na nasze pytanie w sprawie pana Bogusława.

W dniu tragedii na ul. Grunwaldzkiej żona zmarłego pojawiła się w przemyskiej prokuraturze.

- Wszczęto śledztwo w kierunku przestępstwa narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia przez lekarzy z Wojewódzkiego Szpitala w Przemyślu. Pod nadzorem prokuratora przeprowadzono sekcję zwłok i pobrano w jej trakcie materiał do badań histopatologicznych i toksykologicznych. Zabezpieczana jest dokumentacja medyczna. Przyczyna śmierci pokrzywdzonego zostanie określona w momencie uzyskania wyników zleconych badań - mówi Marta Pętkowska z Prokuratury Okręgowej w Przemyślu.

- Ustalane i przesłuchiwane są osoby mające wiadomości w sprawie. W tym momencie śledztwo prowadzone jest w sprawie. Nikomu nie przedstawiono zarzutów - dodaje Pętkowska.


Zobacz także: Wojewódzki Szpital w Przemyślu wrócił do "własnej" kuchni

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24