Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekkoatletka Resovii Anna Wielgosz (dawniej Sabat) wywalczyła pierwszą nominację olimpijską i przed wyjazdem do Tokio ma swoje marzenia

Waldemar Mazgaj
Waldemar Mazgaj
Lekkoatletka Resovii Anna Wielgosz (dawniej Sabat) bardzo żałuje, że do Tokio nie pojadą ani jej trener Piotr Kowal, ani klubowa koleżanka - Matylda Kowal.
Lekkoatletka Resovii Anna Wielgosz (dawniej Sabat) bardzo żałuje, że do Tokio nie pojadą ani jej trener Piotr Kowal, ani klubowa koleżanka - Matylda Kowal. fot. Paweł Relikowski
- Nie wolno odpuszczać, bo ważna może być każda setna część sekundy - mówi Anna Wielgosz, lekkoatletka Resovii, którą po raz pierwszy w karierze zobaczymy na Igrzyskach Olimpijskich. W Tokio pobiegnie na swoim koronnym dystansie, 800 m.

Gdzie panią złapałem na niecałe dwa tygodnie przed startem igrzysk?

W tej chwili w Szklarskiej Porębie, a dokładnie w Jakuszycach. Dziś niedziela, dzień odpoczynku, więc spaceruję, bo mąż miał więcej kilometrów do przebiegnięcia.

Gratuluję nominacji olimpijskiej. Chyba jednak musi paść Pani rekord życiowy - 2:00.32, ustanowiony w Berlinie w 2018 roku, żeby można było mówić o dobrym występie w Tokio.

Przez ostatnie trzy lata byłam bardzo blisko „życiówki”. Zepsute achillesy, czy osłabienie po covidzie sprawiały, że nie byłam w stanie wcześniej pobić tego rekordu. Chciałabym teraz „złamać” dwie minuty. W eliminacjach biega się jednak na miejsce i wyniki nie zawsze są dobre. Ważne kto narzuci tempo, kto wytrzyma.

Od półfinału jest już szansa na rekord życiowy, a jeśli uda się wejść do finału to stawka na pewno będzie bardzo mocna, ale nigdy niczego nie można wykluczyć. Faworyci czasem nie wchodzą do finałów, albo nawet nie jadą na igrzyska bo przegrali w eliminacjach krajowych.

Co będzie dla pani sukcesem - finał, czy może coś więcej?

_(śmiech) _Chcę pokazać się z jak najlepszej strony!

Przy koronawirusie nie można było nawet normalnie trenować. Może to zwiastować niespodzianki na olimpijskiej bieżni?

Myślę, że tak. Będzie to zależało od wielu czynników. Dyspozycja dnia może być jednym z nich, lub klimat. Pamiętam, jakie trudności miałam w Doha, ale tam przyjechaliśmy za późno. Teraz w Japonii będziemy dużo wcześniej, wylot mam 17 lipca, a pierwszy start - 30 lipca, więc będzie trochę czasu na aklimatyzację.

Zna pani obiekt?

Nigdy nie byłam w Tokio, ani nawet w tamtych częściach świata. Widziałam tylko na zdjęciach. Będzie czas, by poznać.

Odczujecie brak kibiców na trybunach?

Na pewno. Pamiętam wrzawę na mistrzostwach Europy w Berlinie. Już wchodząc na stadion czułam ciarki na plecach, siedząc potem jako kibic nie mogłam nic usłyszeć. Teraz będzie trochę smutno, sztuczne nagłośnienie to nie to samo.

Zresztą te igrzyska to będzie zupełnie inna impreza. Wcześniej już na ceremonii otwarcia wszyscy sportowcy wychodzili na stadion, inaczej to było świętowane. Teraz będzie surowo, może tylko kilkoro z nas będzie w niej uczestniczyć. Nie będą to takie same igrzyska.

Niektórzy już nazwali wioskę olimpijską „więzieniem”. Każdy wasz krok będzie śledzony przez specjalne aplikacje, a nie będziecie mogli też na przykład rozmawiać na stołówce?...

Wszystko będę widzieć jak już tam pojadę i poznam od wewnątrz. Mamy 70 stron regulaminu związanego ze sprawami organizacyjnymi i powoli - między treningami - oswajam się z tym. Zainstaluję aplikację, muszę się nauczyć z niej korzystać, żeby nie zostać zdyskwalifikowaną za brak logowania.

Poza tym nie wiemy, to będzie respektowane. Co, jeśli ktoś zostawi telefon, bo pójdzie na trening, albo do łazienki? Po kilku dniach w wiosce już będziemy mądrzejsi, ale to na pewno dodatkowy stres. Bo ktoś, kto to wymyślił, starał się chyba zrobić po to, żeby pomagało, a nie przeszkadzało.

Ślubowanie i przymiarka strojów olimpijskich już za panią?

Nie, na to wszystko mam czas 16 lipca. Ale najważniejsze, że te najcięższe treningi już za mną. Teraz spokojnie ostatnie szlify, żeby podtrzymać formę.

Niesamowite pokazy dirt jumping - czołówka w Polsce na Rynku w Rzeszowie.

Latające rowery, czyli niesamowite pokazy dirt jumping na Ry...

Pani przygotowania były już całkiem szalone - ciężko przebyte zakażenie koronawirusem, kontuzja i jeszcze zmiany w życiu prywatnym. Jak to się wszystko udało pogodzić?

To był trudny czas. Szczególnie dał mi się we znaki covid. Ciężko to przeszłam, choroba na dwa tygodnie przywiązała mnie do łóżka, później chodziłam bardzo osłabiona. Niby mocniejsza grypa, a nawet czytając książkę czułam się zmęczona. Najgorszy był powrót do treningów, ciężko się oddychało. Marsze, przeplatane lekkimi biegami sprawiały duży problem. Był już kwiecień, a nie przechodziło.

Bałam się, że podobnie jak przed rokiem forma przyjdzie w sierpniu, kiedy już będzie po wszystkim. Ale jakoś tydzień po tygodniu wracałam, choć na 1 czerwca zaplanowałam pierwszy start, ale był słaby. Odkułam się potem i z rankingu dostałam miejsce na igrzyskach.

W grudniu zaś miałam najprzyjemniejszą zmianę w życiu. Osobiście bardzo mi służy życie w małżeństwie, Marcin jak tylko może to w weekendy jest ze mną. Też biega, bardzo szybko się uczy i już myśli, żeby zostać trenerem motorycznym.

Niby żyjemy razem od grudnia, ale czujemy się, jakbyśmy się znali dużo dłużej. Wszystko przez to zamknięcie w czterech ścianach. Dzięki temu lepiej się dogadujemy jako para.

Trener Piotr Kowal z jednej strony cieszy się z pani nominacji, a z drugiej jest smutny, bo ani on, ani jego żona Matylda tym razem nie dostali się na olimpiadę...

Trener nie pojedzie, bo skład trenerski kadry jest okrojony. Gdybym miała minimum czasowe, 1:59, to by pojechał. Ale odkąd z nim trenuję osiągam cele, więc nic nie zmieniam. Wierzyłam do końca, że Matyldzie się uda. Widocznie inne dziewczyny mocniej potrenowały, Matylda miała obowiązki mamy. Wierzyłam, że we dwie z Resovii pojedziemy i teraz jest troszkę smutno.

Matylda była na dwóch olimpiadach, przekazała już jakieś uwagi?

Jeszcze o tym nie rozmawiałyśmy. Po swoich startach opowiadała jednak, żeby uważać z jedzeniem. Tym bardziej, że to inna kuchnia, a ja i tak miewam dużo problemów żołądkowych. Podkreślała też, że trzeba się maksymalnie skoncentrować i nie odpuszczać do końca, bo ważna może być każda setna część sekundy.

Rozmawiał Waldemar Mazgaj

Rodzinna Parada Rowerowa przejechała przez centrum Rzeszowa.

Rodzinna Parada Rowerowa przejechała przez centrum Rzeszowa [ZDJĘCIA]


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24