Lesiak: podczas skoku do wody nie ma czasu myśleć

- Złoty medal przegrałeś z Rosjaninem Igorem Myalinem o ponad 50 punktów. To sporo... - Tak, ale rywal to mistrz świata. Wykonuje skoki, o jakich marzą niektórzy seniorzy. Ja jedną z czterech swoich prób wykonałem słabiej, choć na treningach takie skoki robię w ciemno, na oceny w granicach 7,8.

- Ale klasycznej "deski" nie zaliczyłeś? - Na szczęście nie (śmiech). W Belgradzie rywalizowaliśmy jednak na basenie odkrytym, co dla mnie było nowością.

- Co jest fajnego w skoku, który trwa sekundę, może dwie? - Sam moment lotu. Podczas zawodów wyzwala to niesamowitą adrenalinę. Nie ma czasu myśleć. Działa się pod wpływem impulsu. Dlatego 70 procent powodzenia to głowa, reszta to umiejętności.

- Skąd wybór właśnie skoków do wody? - Mając 3 lata chodziłem na lekcje pływania na basen przy ul. Matuszczaka, gdzie trenowała sekcja skoków. Spodobało mi się i poprosiłem tatę by mnie zapisał.
- Teraz pewnie czasem żałujesz... - Nie. Choć w basenie tak naprawdę mam tylko jeden trening. Poza tym dużo czasu ogólnorozwojowego, akrobatyki. Dziennie poświęcam na ćwiczenia ponad cztery godziny. Ponieważ lekcje mam po południu na sali czasami trenuję rano już o 6.30.

- Dużo pracy... - Tak. Ale jest się od kogo uczyć, bo za kadrę juniorów odpowiadają bracia Andrzej i Grzegorz Kozdrańscy, byli znakomici skoczkowie ze Stali Rzeszów.

- Jakie masz najbliższe plany? - Krótkie wakacje, później treningi. Przechodzę do grupy wyższej, ale jeszcze pozostaję w juniorach. Fajnie, bo za dwa lata mistrzostwa Europy są w Poznaniu i na pewno wystartuje tam mnóstwo skoczków z Rzeszowa. Jesienią jedziemy tam na pokaz.