Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Leszek Ojrzyński, trener PGE Stali Mielec: W końcówce przeżywaliśmy trudne chwile, ale mamy punkt, który szanujemy

Miłosz Bieniaszewski
Miłosz Bieniaszewski
Krzysztof Kapica
PGE Stal Mielec ma za sobą inaugurację piłkarskiej wiosny. Drużyna Leszka Ojrzyńskiego przeciwko Śląskowi Wrocław zagrała niezłe spotkanie, ale zabrakło kropki nad „i”.

Do Mielca przyjeżdżał czwarty po jesieni Śląsk Wrocław, a więc można się było spodziewać ciężarów. Obawy dotyczyły nie tylko jakości rywala, ale również stanu murawy, bo, jak dobrze wiemy, na Podkarpaciu zima jest w pełni. Boisko zostało jednak, oczywiście na tyle na ile mogło, przygotowane odpowiednio, choć zapewne nie ułatwiało życia obu zespołom. Zwracał zresztą na to uwagę trener gości.

- Pogoda i murawa to był tak naprawdę największy przeciwnik dla obu drużyn - powiedział Vitezslav Lavicka.

Można jednak odnieść wrażenie, że trener wrocławian szukał trochę wymówki dla swojej drużyny, która przy ulicy Solskiego nie pokazała kompletnie nic ciekawego. Nie ma chyba w tym przypadku, że Śląsk na wyjazdach to zupełnie innych zespół, niż ten grający na swoim stadionie.

To mielczanie byli stroną przeważającą przez zdecydowaną większość meczu.

- W pierwszej połowie początkowe minuty nie były po naszej myśli, ale później przejęliśmy kontrolę, jeśli chodzi o sytuacje. Mieliśmy bardzo dużo strzałów w porównaniu ze Śląskiem. Było też kilka stałych fragmentów gry, ale zawsze czegoś brakowało

- stwierdził Leszek Ojrzyński, opiekun PGE Stali.

W pierwszych 45 minutach jego drużyna często przedostawała się pod pole karne przyjezdnych, którzy zostawiali miejscowym na boisku sporo miejsca.

- W pierwszej połowie mieliśmy problemy ze stylem grania Stali. Grali prosto, dłuższą piłką, z klepki i takimi sposobami docierali do naszego pola karnego. Później nasza organizacja gry wyglądała lepiej, mieliśmy większą kontrolę nad meczem - powiedział trener Lavicka.

Bezbramkowy remis Stali ze Śląskiem w Mielcu

Piłka nożna, PKO BP Ekstraklasa. PGE Stal Mielec bezbramkowo...

I tu trzeba się z nim zgodzić. Po zmianie stron gospodarze mieli już większe problemy w ataku, bo trafili na lepiej zorganizowanego przeciwka. Ten jednak w ofensywie wciąż nie miał za wiele do zaprezentowania.

Przyjezdni, tak naprawdę, dopiero w ostatnim kwadransie zaczęli przeważać, a od momentu, kiedy boisko za drugą żółtą kartkę opuścił Andreja Prokić, gra toczyła się już w zasadzie tylko na połowie mielczan.

- Przeżywaliśmy trudne chwile, ale zdobyliśmy jeden punkt, który trzeba szanować - mówił Leszek Ojrzyński.

I tutaj pełna zgoda, jak nie możesz wygrać, to zremisuj.

- W naszej sytuacji ten punkt jest bardzo cenny - powiedział Mateusz Mak, który przyglądał się z trybun grze kolegów.

- To wszystko ze względu na kontuzję. Od wtorku jestem już jednak do dyspozycji trenera i mam nadzieję, że pomogę drużynie przeciwko Wiśle Płock - dodał.

Jako pozytyw na pewno można odnotować fakt, że PGE Stal zagrała na „zero” z tyłu, co w najwyższej klasie rozgrywkowej ostatni raz jej się udało 24 kwietnia 1996 roku, kiedy 0:0 zremisowała z Rakowem Częstochowa.


Łukasz Góra, obrońca Stali Rzeszów: Wszystko jest do odrobienia. Ja w to wierzę [STADION]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24