Do Mielca przyjeżdżał czwarty po jesieni Śląsk Wrocław, a więc można się było spodziewać ciężarów. Obawy dotyczyły nie tylko jakości rywala, ale również stanu murawy, bo, jak dobrze wiemy, na Podkarpaciu zima jest w pełni. Boisko zostało jednak, oczywiście na tyle na ile mogło, przygotowane odpowiednio, choć zapewne nie ułatwiało życia obu zespołom. Zwracał zresztą na to uwagę trener gości.
- Pogoda i murawa to był tak naprawdę największy przeciwnik dla obu drużyn - powiedział Vitezslav Lavicka.
Można jednak odnieść wrażenie, że trener wrocławian szukał trochę wymówki dla swojej drużyny, która przy ulicy Solskiego nie pokazała kompletnie nic ciekawego. Nie ma chyba w tym przypadku, że Śląsk na wyjazdach to zupełnie innych zespół, niż ten grający na swoim stadionie.
To mielczanie byli stroną przeważającą przez zdecydowaną większość meczu.
- W pierwszej połowie początkowe minuty nie były po naszej myśli, ale później przejęliśmy kontrolę, jeśli chodzi o sytuacje. Mieliśmy bardzo dużo strzałów w porównaniu ze Śląskiem. Było też kilka stałych fragmentów gry, ale zawsze czegoś brakowało
- stwierdził Leszek Ojrzyński, opiekun PGE Stali.
W pierwszych 45 minutach jego drużyna często przedostawała się pod pole karne przyjezdnych, którzy zostawiali miejscowym na boisku sporo miejsca.
- W pierwszej połowie mieliśmy problemy ze stylem grania Stali. Grali prosto, dłuższą piłką, z klepki i takimi sposobami docierali do naszego pola karnego. Później nasza organizacja gry wyglądała lepiej, mieliśmy większą kontrolę nad meczem - powiedział trener Lavicka.
I tu trzeba się z nim zgodzić. Po zmianie stron gospodarze mieli już większe problemy w ataku, bo trafili na lepiej zorganizowanego przeciwka. Ten jednak w ofensywie wciąż nie miał za wiele do zaprezentowania.
Przyjezdni, tak naprawdę, dopiero w ostatnim kwadransie zaczęli przeważać, a od momentu, kiedy boisko za drugą żółtą kartkę opuścił Andreja Prokić, gra toczyła się już w zasadzie tylko na połowie mielczan.
- Przeżywaliśmy trudne chwile, ale zdobyliśmy jeden punkt, który trzeba szanować - mówił Leszek Ojrzyński.
I tutaj pełna zgoda, jak nie możesz wygrać, to zremisuj.
- W naszej sytuacji ten punkt jest bardzo cenny - powiedział Mateusz Mak, który przyglądał się z trybun grze kolegów.
- To wszystko ze względu na kontuzję. Od wtorku jestem już jednak do dyspozycji trenera i mam nadzieję, że pomogę drużynie przeciwko Wiśle Płock - dodał.
Jako pozytyw na pewno można odnotować fakt, że PGE Stal zagrała na „zero” z tyłu, co w najwyższej klasie rozgrywkowej ostatni raz jej się udało 24 kwietnia 1996 roku, kiedy 0:0 zremisowała z Rakowem Częstochowa.
Łukasz Góra, obrońca Stali Rzeszów: Wszystko jest do odrobienia. Ja w to wierzę [STADION]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Szpak pokazał swojego towarzysza. Połączyła ich miłość od pierwszego wejrzenia
- Tomaszewska i Sikora spacerują z wózkiem. Wydało się, co ich łączy! [ZDJĘCIA]
- Urbańska obnaża się przed młodzieżą w sieci. Nie jesteście na to gotowi [ZDJĘCIA]
- Była naszą olimpijską królową. Dziś Otylię Jędrzejczak trudno rozpoznać [ZDJĘCIA]